Należy przestrzegać i wskazywać na genezę i konsekwencję tzw. „planu Balcerowicza”, jak także ukryte intencje „nowego reformatora” na jakiego kreowany jest M.Morawiecki

 

 
soros_nowe
W 27 lat od narzucenia Polsce przez  żydowskich spekulantów finansowych planu dewastacji gospodarki oraz przejęcia za bezcen majątku narodowego Polaków – pod hasłem pywatyzacji gospodarki i wprowadzenia jej na tory rynkowych zasad funkcjonowania ( dla wzbudzenia przychylnosci nazwano to „planem Balcerowicza”), z podobnym „planem prywatyzacj gospodarki Białorusi” udała się na Białoruś misja  M.Morawieckiego – wychowanka syjonistycznych spekulantów spod znaku Rothschilda i Sorosa.
Republika Białoruś jest krajem suwerennym, którego kręgi władzy z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką na czele na pewno znają historię złodziejskiej  prywatyzacji polskiej gospodarki oraz obecnego neokolonialnego jej statusu.
Decyzje co do swojej przyszłości Białorusini muszą podjąć samodzielnie, my, jako środowisko polityczne życzliwie nastawione do naszych wschodnich sąsiadów i słowiańskich braci, możemy jedynie przestrzegać i wskazywać na genezę i konsekwencję tzw. „planu Balcerowicza”, jak także ukryte intencje „nowego reformatora” na jakiego kreowany jest  M.Morawiecki- całym politycznym i medialnym wysiłkiem środowisk syjonistycznych i spekulantów finnsowych zza oceanu.
PZ
https://www.youtube.com/watch?v=LUpvJOO7n70
 
Dodatek historyczny:
Plan Balcerowicza napisany przez Georga Sorosa i Jeffreya Sachsa
(G. Soros, Underwriting Democracy, The Free Press, New York 1991).
Żydzi w Novym Yorku podjeli decyzję o zlikwidowanie Państwa Polskiego
23 lat temu w prestiżowym Financial Times ukazał się pod datą 22 czerwca 1989 roku króciutki artykuł Edwarda Mortimera, Johna Lloyda, Petera Riddella i Lionera Barbera, przedrukowany niewiele później w polskim Forum pod datą 2.07.1989.  Tekst informował o zaaprobowaniu w zasadzie przez ekspertów komunistycznego rządu Mieczysława Rakowskiego i „Solidarności” planu opracowanego przez światowego finansistę nowojorskiego Georga Sorosa.
Plan ten, nazwany później „terapią szokową”, zakładał rozwiązanie ekonomicznych i finansowych problemów Polski za pomocą drastycznych oszczędności połączonych z wprowadzeniem wymienialności pieniądza i szybką odbudową kapitalizmu.
Oprócz drastycznych wyrzeczeń socjalnych oczekiwanych od polskiego społeczeństwa, jego kluczowym założeniem był faktyczny rozbiór gospodarczy polskiego przemysłu państwowego w formule prywatyzacyjnej, dzięki temu iż, rząd polski (…) przekazałby wszystkie przedsiębiorstwa państwowej agencji likwidacyjnej, która przeprowadziłaby ich reorganizację w spółki akcyjne. Z 25-30 proc. kapitału stworzono by fundusze powiernicze zajmujące się obsługą zadłużenia kraju – ich szefów – mających prawo odsprzedaży tych akcji – mianowaliby wierzyciele.
Zaaprobowanie tego planu przez przedstawicieli ówczesnego rządu komunistycznego i postolidarnościowej grupy politycznej tzw. doradców na czele z nieżyjącym już prof. Bronisławem Geremkiem, było samo w sobie czymś zdumiewającym. Oznaczało to, że polski rząd poza granicami kraju i w tajemnicy przed własnymi obywatelami zawiera międzynarodowe uzgodnienia dotyczące nie tylko najważniejszych spraw gospodarczych i socjalnych, ale zasad zbycia całego majątku przemysłu narodowego, co po prostu nazywa się zdradą narodową.
W Polsce o tym planie zapadło zgodne i głuche milczenie (z dwoma jednostkowymi wyjątkami – nieżyjącego już prof. Józefa Balcerka i niżej podpisanego) trwające po dziś dzień. Ale w 1991 roku autor tego planu G. Soros opublikował książkę, w której dość szczegółowo omówił swoją rolę w polskiej transformacji, poczynając od założenia w Polsce swej Fundacji Batorego w 1988 i spotkania z gen. Wojciechem Jaruzelskim oraz przedstawienia idei terapii szokowej nieżyjącemu już komunistycznemu premierowi M. Rakowskiemu
G. Soros, Underwriting Democracy, The Free Press, New York 1991).
Przygotowałem szeroki program ekonomiczny obejmujący trzy elementy: stabilizację monetarną, zmiany strukturalne oraz reorganizacje długu – pisze G. Soros – Zaproponowałem swego rodzaju makroekonomiczną wymianę długu na akcje polskich przedsiębiorstw.
(…) Połączyłem swoje wysiłki z prof. Sachsem z Uniwersytetu Harvarda, którego działalność sponsorowałem przez Fundację Stefana Batorego. Współpracowałem również blisko z prof. Stanisławem Gomułką, doradcą Leszka Balcerowicza.
Plan Sorosa zmodyfikowała zmiana sytuacji po spektakularnej porażce partii komunistycznej i jej politycznych satelitów w częściowo demokratycznych wyborach 4 czerwca 1989 roku. Po odwróceniu zaś sojuszy w parlamencie przez dotychczas satelickie wobec komunistów stronnictwa polityczne, doprowadziło to do destrukcji sceny parlamentarnej i politycznej oraz umożliwiło powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Sam program G. Sorosa został zmieniony przez współpracującego z nim J. Sachsa już w nowych warunkach politycznych w czerwcu 1989 roku i zaakceptowany przez postsolidarnościową elitę polityczną. Plan w wersji J. Sachsa w ostatecznej formie zasad Consensusu Waszyngtońskiego, zakładających priorytet walki z inflacją, deregulacji gospodarki i prywatyzacji własności publicznej, został zaakceptowany na jesieni 1989 roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Jego realizację już pod szyldem postsolidarnościowych nowych elit politycznych zaakceptowano z końcem 1989 roku. „27 grudnia 1989 r. Sejm przyjął (…) – pisze Janusz Skodlarski – pakiet 11 ustaw, które stanowiły podstawę transformacji ustrojowej w gospodarce polskiej. Program uzyskał miano Planu Balcerowicza. (J. Skodlarski, Zarys historii gospodarczej Polski, PWN, Warszawa – Łódź 2000)
W opublikowanym w 2006 roku polskim tłumaczeniu książki J. Sachsa Koniec walki z nędzą (J. Sachs, Koniec walki z nędzą. Zadania dla naszego pokolenia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006), przedstawia on szczegółowo okoliczności powstania ostatecznej wersji planu, potwierdzając informacje G. Sorosa.
Otóż to również przedstawiciel komunistycznego rządu M. Rakowskiego w Waszyngtonie Krzysztof Krowacki zwrócił się do niego w imieniu tego rządu o opracowanie projektu reform, wzorowanych na reformie „szokowej” w Boliwi – Nauki płynące ze stabilizacji i umorzenia zadłużenia w Ameryce Łacińskiej – pisze J. Sachs – naprawdę okazały się przydatne dla Polski, na co miał nadzieję Krzysztof Krowacki, kiedy po raz pierwszy przyszedł do mnie na Uniwersytet Harvarda w styczniu 1989 roku.
Ostatecznie przy patronacie G. Sorosa i za pieniądze jego fundacji J. Sachs rozpoczął opracowywanie ostatecznej wersji planu. W maju 1989 roku ponownie pojechałem z Sorosem do Polski. Spotkaliśmy się z przedstawicielami rządu i ponownie z ekonomistami z „Solidarności”.
W czerwcu już po częściowo wolnych wyborach wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Davidem Liptonem w redakcji informacyjnej „Gazety Wyborczej” powstał ostatecznie tzw. Plan Balcerowicza –
Pracowaliśmy całą noc do świtu, a w końcu wydrukowaliśmy piętnastostronicowy tekst, w którym przedstawiliśmy zasadnicze koncepcję i planowany chronologiczny porządek reform.
(…) Lipton i ja ponownie przyjechaliśmy do Polski na początku sierpnia i przedstawiliśmy plan reformy członkom polskiego parlamentu z ramienia „Solidarności”. Kilka artykułów opublikowała też „Gazeta Wyborcza”, popierając „plan Sachsa” jako sposób wyjścia z polskiego kryzysu zadłużeniowego.
Oprócz kluczowej akceptacji przez triumwirat „Solidarności, jak J. Sachs nazywa Adama Michnika, Jacka Kuronia i Bronisława Geremka, a następnie akceptacją Lecha Wałęsy – będących żałosna kompromitacją merytoryczną i polityczną elity nowej „Solidarności” – decydująca okazała się rozmowa w sierpniu 1989 roku z desygnowanym do roli nowego premiera T. Mazowieckim, który Musiał znaleźć kogoś, kto naprawdę byłby w stanie podjąć się tak ogromnego wysiłku.
Wspomniał o Leszku Balcerowiczu, którego nie znałem. W końcu to właśnie Balcerowicz pokierował wykonaniem trudnych zadań gospodarczych.
Efektem tej „szokowej terapii”, której zasadnicze założenia opracował G. Soros a rozwinął J. Sachs przy wsparciu D. Liptona, acz oznakowanej nazwiskiem L. Balcerowicza, była skrajnie neoliberalna transformacja gospodarki i społeczeństwa lat 90. z wszystkimi tego katastrofalnymi skutkami w postaci od spadku produkcji przemysłowej o 30% poczynając, a ma głębokiej pauperyzacji i tak już zbiedniałego społeczeństwa kończąc.
Realizacja planu zasadniczo uprzywilejowywała kapitały i gospodarki państw wysoko rozwiniętych kosztem rodzimej gospodarki i polskiego społeczeństwa.
W latach 90. doprowadził on do załamania popytu wewnętrznego, zalania rynku krajowego importowaną produkcją, upadku zadłużanych polityką finansową przedsiębiorstw państwowych i wyprzedaży najlepszych z nich w ręce głównie kapitałów państw zachodnich, silnej pauperyzacji większości społeczeństwa i skokowego wzrostu bezrobocia.
Przesądzającym wszakże na pokolenia skutkiem planu było stworzenie możliwości przeprowadzenia prywatyzacji majątku państwowego w formule latynoamerykańskiej w postaci wyprzedaży, aż do skali rozbioru gospodarczego, enklaw nowoczesności i rentowności zagranicznym korporacjom za 4,5 -5% ich wartości odtworzeniowej, jak to oszacował Kazimierz Z. Poznański (K. Z. Poznański, Wielki przekręt. Klęska polskich reform, Warszawa 2004).
Stworzyło to możliwość bezpośredniego drenażu ekonomicznego Polski przez zewnętrzne centra kapitałowe. Zasadniczo opóźnia to rozwój ekonomiczny i będzie w przyszłości kluczową barierą rozwoju innowacyjnej struktury gospodarki kraju.
Plan „szokowej” transformacji o wręcz jawnie kompradorskich i antyspołecznych oraz antynarodowych intencjach, przygotowany na zlecenie i za zgodą władz komunistycznej Polski przez amerykańskich postneoliberałów, został wdrożony pod szyldem niepodległościowego ruchu pracowniczego „Solidarności”, który miał swe kluczowe znaczenie w demontowaniu imperium komunistycznego w latach 80.
I jak to jest możliwe, że w kraju o dziesiątkach tysięcy naukowców z ekonomii, historii, socjologii i nauk politycznych oraz dziennikarzy prasowych, radiowych i telewizyjnych, dzieci i młodzież polska uczą się o nieistniejącym „planie Balcerowicza”, a większość społeczeństwa jest przekonana, że „nie było alternatywy”, a profesor Leszek Balcerowicz wielkim ekonomistą jest.
( banda realizuje ich plan)
 
Aśka
http://biznes.onet.pl/1,12,11,41308119,112287733,4626109,0,forum2.html
Warto przeczytać prawdę o Balcerowiczu oczywiście cytat:
,,W liberalnych mediach uchodzi on za genialnego autora przemian wolnorynkowych w Polsce, podczas gdy jedynie wdrażał on zalecenia Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Instytucjom tym zależało, by z państw dawnego „bloku wschodniego” zrobić nowe rynki zbytu i rezerwuar taniej siły roboczej. Mimo to Leszek Balcerowicz wciąż kreowany jest na „cudotwórcę”. Taka propaganda przekonuje jednak tylko te nieliczne grupy, którym nie było dane odczuć negatywnych skutków reform na własnej skórze. Większość społeczeństwa ma diametralnie inne zdanie. W krajach „bloku wschodniego” wprowadzono bowiem najgorszy model noeliberalnego kapitalizmu, nie licząc się z opinią żyjących w nich ludzi. Głównym założeniem wdrażanej przez Balcerowicza polityki była deregulacja gospodarki, ograniczenie roli państwa i prywatyzacja wszystkich dziedzin, w tym ” usług publicznych. Nawet wtedy, kiedy Leszek Balcerowicz nie pełnił żadnych publicznych funkcji, sprawujący władzę odwoływali się do jego koncepcji, traktując go jako guru polskiej gospodarki, nieomylną wyrocznię, której autorytet był niepodważalny. W praktyce Balcerowicz mylił się jednak bardzo często. Wystarczy wspomnieć jego słynne „zaciskanie pasa”, kiedy zapowiadając swój „pierwszy plan” zapewniał społeczeństwo o tym, że efekty jego polityki będą widoczne po pół roku. Społeczeństwo miało cierpliwie znosić „zaciskanie pasa” tylko przez pół roku. To „balcerowiczowskie” zaciskanie pasa trwa do dziś i obejmuje kolejne grupy społeczne. Wchodząc w skład rządu Jerzego Buzka, Balcerowicz rozpoczął swe wicepremierostwo od słynnego wezwania do schładzania gospodarki i duszenia popytu wewnętrznego. AWS zastał gospodarkę, która rozwijała się w ponad 5 procentowym tempie, ze zmniejszającym się bezrobociem. To dla Balcerowicza było rzeczą naganną. Zupełnie poważnie argumentował na rzecz zahamowania tempa rozwoju gospodarczego i konieczności zdławienie popytu wewnętrznego, głównie poprzez ograniczenie płac, rent i emerytur. Kosztowało nas to między innymi milion dodatkowych bezrobotnych. Leszek Balcerowicz ponosi również współodpowiedzialność za reformę systemu emerytalnego i jest autorem pomysłów uzasadniających konieczność drastycznych cięć wydatków socjalnych, w każdej możliwej dziedzinie. Jego pomysłem było między innymi ograniczanie wydatków poprzez weryfikację rent.
Dziś Balcerowicz cieszy się jednym z najniższych wskaźników zaufania społecznego. Ufa mu zaledwie co czwarty Polak. Brak zaufania do „najwybitniejszego polskiego ekonomisty” deklaruje blisko połowa dorosłych Polaków.
Społeczne skutki polityki zapoczątkowanej przez Balcerowicza są fatalne. Likwidacja i upadek polskich przedsiębiorstw, zniszczenie PGR -ów i pozostawienie bez środków do życia mieszkających tam ludzi. Blisko trzymilionowe bezrobocie ” najwyższe w Unii Europejskiej, w tym także wśród krajów byłego bloku wschodniego. Jedna z najniższych płac minimalnych, wśród państw UE i stale powiększające się rozwarstwienie materialne społeczeństwa. Blisko 12 proc. ludzi żyjących poniżej minimum egzystencji, które skazuje co dziesiątego z nas na życie za mniej niż 371 zł miesięcznie. To tylko niektóre z ważniejszych „dokonań” polityki Leszka Balcerowicza, którą realizowały konsekwentnie wszystkie kolejne rządy. Polityki, w której od ludzi ważniejsze są wskaźniki ekonomiczne, od pracy – zagraniczni inwestorzy ” nawet jeśli ich wejście oznacza likwidację miejsc pracy, a od dostępności i bezpłatności służby zdrowia i edukacji – rachunek ekonomiczny. Polityki, która w sposób doktrynerski przedkłada wyższość własności prywatnej nad każdą inną. Polityki, która służy oligarchom w rodzaju Kulczyka i Krauzego, za nic natomiast ma prawa i interesy szerokich rzesz społecznych. Polityki, w której wszystko podporządkowane jest zimnej kalkulacji ekonomicznej, kryterium zysku, a potrzeby i cele społeczne traktuje się jako „zbędne obciążenie budżetowe”, podlegające tylko jednej konieczności ” cięć!
W myśl tej filozofii sprywatyzowano w Polsce system emerytalny, oddając los przyszłych emerytów w ręce prywatnych funduszy emerytalnych. Skutkiem tego będzie drastyczne obniżenie wysokości tych świadczeń, nawet w stosunku do starego ” podobno niewydolnego ” systemu. W tym „złym”, starym systemie, każdy pracownik przechodząc na emeryturę mógł liczyć na świadczenie w wysokości średnio około 60 proc. otrzymywanego wcześniej wynagrodzenia. Według rzetelnych wyliczeń, w systemie przeforsowanym przez rząd AWS, w którym to rządzie Leszek Balcerowicz był wicepremierem, średnie gwarantowane świadczenie wyniesie około 35 proc. wcześniejszego wynagrodzenia. Efekty tej jednej z największych reform, za którą stał Balcerowicz, odczujemy jednak najwcześniej za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Do tego czasu Balcerowicz może być nadal prezentowany przez liberalne środowiska, jako jeden z tych, którzy „uzdrowili system emerytalny”.
Inną sprawą jest sytuacja systemu bankowego w Polsce. Ma się tym wkrótce zająć komisja śledcza. Pewnie nic z tego nie wyniknie, ale prawdą jest, że Polska należy do nielicznych krajów w Europie, które praktyczne w całości pozbyły się wpływu na własny sektor bankowy. Blisko 80 proc. banków jest własnością obcego kapitału. Ponad 50 proc. polskiego rynku usług bankowych jest w rękach pięciu tylko banków. To efekty polityki Leszka Balcerowicza w dziedzinie, na której podobno się znał i nadzór nad którą, jako szef NBP, sprawował samodzielnie przez ostatnie kilka lat. Skutki oddania kontroli nad sektorem bankowym są już odczuwane przez polskie społeczeństwo i krajowe firmy. Polityka sekowania rodzimej przedsiębiorczości, utrudnienia, jakie napotykają polskie przedsiębiorstwa i rolnicy w dostępie do kredytów i finansowania działalności gospodarczej, są oczywiste. To naturalne, jeśli zdamy sobie sprawę, że większość banków zachowała jedynie polską nazwę.
Leszek Balcerowicz kreuje się na obrońcę niezależności banku centralnego, którego decyzje mają wpływ na życie milionów Polaków. Ta „niezależność” polega na nieliczeniu się z opinią publiczną i interesami większości społeczeństwa. Za nic ma więc demokrację i kontrolę społeczną nad instytucjami publicznymi, które to wartości są obłudnie głoszone przez rodzimych neoliberałów. Balcerowicz i jego zwolennicy będą uparcie bronić tej niezależności, bowiem od woli społeczeństwa o wiele ważniejsza jest dla nich wola międzynarodowych instytucji finansowych oraz interesy wielkiego kapitału, które te instytucje reprezentują.
Efekty polityki ekonomicznej, lansowanej przez Balcerowicza można streścić jako forsowanie wszelkich ułatwień dla wielkiego kapitału i ponadnarodowych koncernów. Opinia większości społeczeństwa ani los milionów ludzi nie miały i nie mają dla niego znaczenia. Wąskie, ale bardzo wpływowe elity finansowe zainteresowane są obroną za wszelką cenę osoby, której tak wiele zawdzięczają. Większość społeczeństwa z pewnością darzy Balcerowicza zupełnie innym rodzajem „wdzięczności”.
Jednak najgorszego spustoszenia Balcerowicz dokonał w polityce społecznej.
Leszek Balcerowicz nieustannie domagał się cięcia wydatków socjalnych, liberalizacji prawa pracy i ograniczania gwarancji socjalnych społeczeństwa, pełnej swobody kapitału, w tym swobody zwolnień i likwidacji takich elementarnych zabezpieczeń jak np. ustawowo gwarantowana płaca minimalna. To on jest jednym z głównych autorów tezy, że główną przyczyną bezrobocia w Polsce jest wysoka płaca minimalna, że im swobodniej pracodawcy będą mogli zwalniać pracowników, tym lepiej dla tych pracowników, ponieważ w ten sposób ograniczy się bezrobocie. W 2004 roku w rozmowie z jednym z portali internetowych Leszek Balcerowicz grzmiał ” Główną przyczyną bezrobocia jest szkodliwy interwencjonizm państwa, a nie wolny rynek. Podstawowe przejawy owego interwencjonizmu powodujące wysokie bezrobocie w Polsce to zawyżona płaca minimalna, nadmierne wydatki socjalne” i dalej „mielibyśmy mniej bezrobocia, gdyby nie zablokowano niektórych przemian np. liberalizacji prawa pracy”. Aby nie było żadnych wątpliwości, co jest przyczyną 3 milionowego bezrobocia, utrzymującego się od szeregu lat, Balcerowicz stwierdza „wysoka płaca minimalna to jedna z najważniejszych przyczyn bezrobocia”, „Najlepiej gdyby w ogóle nie było kategorii urzędowej płacy minimalnej, a wynagrodzenie kształtowało się na rynku”. Za nic Balcerowicz ma proste fakty, że Polska ma jedną z najniższych płacy minimalnych w krajach Unii Europejskiej, za to od lat najwyższe bezrobocie. Wszystkie gwarancje, które ograniczają swobodę działania kapitału, które ograniczają wyzysk pracowników, są dla Balcerowicza złem, które gotowy jest zwalczać wszelkimi środkami. Kiedy brakuje mu argumentów zawsze sięga do tego samego stwierdzenia, „gdyby Polska nie dokonywała reform (wg. jego Balcerowicza recepty) byłaby Białorusią”. Doktrynerstwo Balcerowicza kosztowało nas bardzo wiele. Niestety zawsze miał on wsparcie elit politycznych, które gwarantowały realizację jego pomysłów. Tak było w czasach, kiedy pełnił on funkcje rządowe i później, kiedy uzyskał poparcie zupełnie odległych od siebie środowisk politycznych, co pozwoliło mu objąć strategiczną funkcję prezesa NBP i przewodniczącego Rady Polityki Pieniężnej. Także dziś, kiedy jego czas zdaje się dobiegać końca, ze wszystkich stron odzywają się głosy w jego obronie, wychwalające dokonania, sławę i nieomylność. Oto w jego obronie stanęli eurodeputowani z SLD i SDPL, pisząc w specjalnym oświadczeniu „Atak na architekta transformacji gospodarczej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego jest częścią składową kampanii mającej na celu przekreślenie dorobku III Rzeczypospolitej. Polska transformacja stała się przykładem dla innych krajów Europy Środkowej i budzi podziw całej Europy. Jest swoistym kapitałem założycielskim naszego kraju, a nazwiska Tadeusza Mazowieckiego i Leszka Balcerowicza budzą w świecie podziw i szacunek. Podważanie tych osiągnięć i marnotrawienie polskiego kapitału moralnego dla niskich gier politycznych budzi oburzenie.”
W Sejmie ramię w ramię osiągnięć i dorobku Balcerowicza bronili Donald Tusk z PO i Jerzy Szmajdziński z podobno lewicowego SLD. Doktrynerstwo Balcerowicza, jego antypracownicza, a wręcz antyspołeczna postawa, nawoływanie do liberalizacji prawa pracy, likwidacji płacy minimalnej, cięcia wydatków socjalnych, zwiększania swobody kapitału jest realizowaniem zapotrzebowania politycznego różnej maści liberałów z prawa i z lewa, którzy nie byliby w stanie tak łatwo realizować swoich zamierzeń, gdyby nie Leszek Balcerowicz. Dlatego zawsze znajdą się tacy, którzy gotowi są go bronić i wspierać. Zawsze będą wygłaszać peany pochwalne pod jego adresem i rozpływać się z uwielbienia, oceniając jego dokonania.
Balcerowicz uosabia ideę wulgarnego liberalizmu, który z wyzysku i bogacenia się jednostki – bez względu na cenę, jaką płaci za to większość społeczeństwa – czyni wręcz religię. Dla nich „Balcerowicz pozostanie wiecznie żywy”. Dla większości społeczeństwa, które za doktrynerstwo Balcerowicza zapłaciło ogromną cenę, Leszek Balcerowicz pozostanie koszmarnym doświadczeniem, który niczym Drakula, bezlitośnie realizował wobec polskiego społeczeństwa dewizę wszystkich wampirów „każdy ma krew ” można go, więc wyssać”.
~jargol , 06.03.2008 19:01
 
Aśka
Kilka przykładów ,,geniuszu,, Balcerowicza
– Spowodował osiemnastomiesięczne (!) zamrożenie kursu dolara, przy równoczesnym, sięgającym 90% rocznie (!!), bankowym oprocentowaniu kapitału złotówkowego, co pozwoliło niebieskim ptakom całego globu przywieść nad Wisłę wagony dolarów, a kilkanaście miesięcy później wywieźć znad Wisły dwa i pół raza tyle (prawie 250%!!!). Za ten wymarzony „numer” cwaniacy Wschodu i Zachodu winni solidarnie wznieść panu Balcerowiczowi pomnik o wysokości Wieży Eiffla, i to ze szczerego złota, którego ciężar byłby lichym ułamkiem ich „doli”. Historia ekonomii zna niewiele finansowych „przekrętów”, które miały skalę porównywalną.
– Wychładzał gospodarkę podczas gdy należało ją podgrzewać.
– Sprzedał polskie zloto (ponad 150 ton) kiedy było w absolutnym dołku cenowym. Polska straciła na tym ok. 2,5 mld dolarów.
– Przeszedł w rozliczeniach zagranicznych z rozliczeń dolarowych na euro w momencie wprowadzenia euro, a wiec nieustabilizowanym kursie. Po tym euro spadło z $1,15 do $0,89. A wiec siła nabywcza polskiej rezerwy walutowej spadła o prawie 30%, czyli ok. 15 mld$.
– Ostatnie jego posunięcia są wręcz fatalne. Przy prawie zerowej inflacji utrzymywanie stóp na tak wysokim poziomie jest czystym absurdem. W USA w podobnej sytuacji stopy spadły poniżej 2%.
– Panu Balcerowiczowi pomyliły sie role jaką powinien spełniać pieniądz w gospodarce. Pieniądz ma spełniać służebna rolę względem gospodarki i rozwoju kraju a nie odwrotnie jak to sie zdaje panu Leszkowi B.
Geniusz Balcerowicz zaciagnal kredy i ulokowal w obligach USA – 30 mld Dolarow!! Przy kursie dolara ponad 4 zl. Na ten cel wyemitowano obligacje – wiekszosc na dlugi okres o stalym procencie – 15% i wiecej. Obligacje USA byly na 1-2%
Polska na tym stracila na przestrzeni lat ponad 100 mld USD – ukrywanych jako straty NBP.
itd, itd, itd…
I oto ten gwiazdor trząsł Polską gospodarką, co czyni ją permanentnym dłużnikiem, bez końca spłacającym długi boleśniejsze każdego roku. Za co kochają go wszyscy finansowi spekulanci tej Ziemi.
Na początku lat 90-tych ten geniusz podniósł oprocentowanie kredytów już wziętych z 8 do 40%. Dzięki tej wspaniałej decyzji tysiące polskich firm zbankrutowało i powstało duże bezrobocie. Wkraczające na nasz rynek zachodnie firmy nie miały specjalnie z kim konkurować, ale miały za to tanią siłę roboczą, do dnia dzisiejszego zresztą wiele się w tym temacie nie zmieniło. Nic więc dziwnego ,że na zachodzie go chwalą, bo działał i działa w ich interesie, ale nikt go tam nie zatrudni, bo prywatnie uważają go za zdrajcę.
Przypomnę , że Balcerowicz również maczał swoje paluchy w wyprzedaży prawie całego polskiego sektora bankowego w zachodnie ręce za 10% wartości. Wyprzedano ponad 80% polskich banków-tak własnie wygląda polityka w Polsce, więc nie dziwcie się , że tu dobrze nigdy nie będzie.
Plan Balcerowicza
Gdy przyjrzymy się sytuacji gospodarczej i społecznej naszego kraju po szesnastoletnim okresie tzw. transformacji ustrojowej, wyraźnie widzimy, że Polska znajduje się na kolejnym ostrym wirażu swej historii. Jaki jest bilans zysków i strat po tzw. przyspieszonej prywatyzacji (czytaj: grabieży) majątku narodowego oraz wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej? (1, 2, 3, 4, 5)
Istotę przemian gospodarczo-ustrojowych po 1989 roku dosyć dobrze oddaje sformułowanie „wielki przekręt”. Przyczyna obecnego kryzysu gospodarczego tkwi właśnie w przekrętach, które miały miejsce w ciągu ostatnich 16 lat, gdyż w trakcie próby budowy kapitalizmu po komunizmie – w toku tzw. restrukturyzacji przemysłu po 1989 roku, prowadzonej przez ekipy rządowe różnych barw – doszło do prawie darmowej wyprzedaży większości narodowego majątku obcym inwestorom.
Okres ten to bezprecedensowe w skali świata ogołocenie Narodu Polskiego z jego własności. Nie byle jaki to przekręt, w którym majątek banków i przemysłu został upłynniony za mniej więcej 10 proc. jego rzeczywistej wartości. Na taką to ogromną skalę zostało okradzione społeczeństwo, żeby zainkasować prowizje, stanowiące tylko nikły procent wartości sprywatyzowanego kapitału.
Pozbawiona zysków (należnych już teraz zagranicznym właścicielom) państwowa gospodarka staje się kapitalistyczna, choć w kraju zostają tylko dochody z pracy, czyli płace. Z obcym kapitałem i lokalną siłą roboczą (pracą) Polska staje się krajem, który niejako musi żyć z dnia na dzień, z „gołej” pensji. Możliwości zakumulowania własnego kapitału wyłącznie w oparciu o zarobki pracownicze (ciągle wielokrotnie mniejsze niż w innych krajach UE) są nikłe. Bez właściwej polityki państwa równie małe są szanse na wyrwanie się z niefortunnej sytuacji, gdzie tylko praca jest własna.
W kontekście tych przemian własnościowych może nasunąć się jeszcze bardziej czarny scenariusz, mianowicie, że w „niekompletnym kapitalizmie” nie chodzi już wcale o relacje poddaństwa między Polakami, właściwie bez kapitału, a innymi narodami, które ten kapitał w większości przejęły. Istotą przemian ustrojowych jest więc nie uwolnienie Narodu, ale jego zniewolenie.
Prawdziwe skutki tych zmian w gospodarce, w jej systemie instytucji, mogą być w pełni zauważone, kiedy chora gospodarka znajdzie już wyraz w chorej polityce. Z gospodarką głównie w rękach zagranicznych można oczekiwać, że polityka też może przejść w ręce zagraniczne, gdyż bardzo trudno oderwać politykę od gospodarki. Wtedy raczej trudny do ogarnięcia fakt pozbawienia Narodu jego kapitału znajdzie już przełożenie na namacalny bieg życia politycznego. Znalazły się bowiem partie (SLD, UP, SDPL, PO, SD), które przystosują się do odmiennej rzeczywistości, wiążąc swój los z obcym kapitałem. Najłatwiej to przyjdzie tzw. liberalnym ośrodkom, których dotychczasowe działania pozwoliły obcemu kapitałowi wykluczyć z gry polski kapitał.
Plan Balcerowicza, czyli brak planu i szans dla Polski
Siedemnaście lat temu ogłoszono Narodowi, że cała gospodarka jest do niczego. Należy więc dokonać prywatyzacji całej gospodarki, by po sprywatyzowaniu poprzez lepsze zarządzanie sprostać panującej w kapitalizmie konkurencji. Wmawiano nam, że prywatyzowane zakłady warte są tyle, ile gotów jest zapłacić kupujący. Abstrahując od demagogii powyższego stwierdzenia, narzuca się podstawowe pytanie – do kogo została skierowana oferta sprzedaży? Przecież nie do polskiego społeczeństwa, które było i jest ubogie i nie posiada własnego kapitału. Kto więc mógł być potencjalnym nabywcą prywatyzowanych zakładów? Formalnie kapitał obcy. Rodzime „elity” też nie dysponowały odpowiednimi sumami. Okazało się jednak, że niektórzy niezbędny kapitał mogli pozyskiwać w bankach, przy przychylności „swoich”, niewymagających koniecznych zabezpieczeń gwarancyjnych. Ze spłatą kredytów bywało różnie. „Wybrani przedstawiciele społeczeństwa” z tzw. układów mogli też korzystać z „okazji” wynikających z niedoskonałych przepisów, za sprawą których powstały afery: alkoholowe, tytoniowe, rublowe, FOZZ, węglowe, spółek nomenklaturowych na obrzeżach i wewnątrz państwowych (społecznych) zakładów. O tym się mówiło, pisało, ale nic ponadto.
Dla ulżenia budowniczym polskiego kapitalizmu, tej awangardzie nowego systemu, doprowadzono do zapaści finansowej olbrzymią liczbę przedsiębiorstw. Jak osiągnięto ten zamierzony cel? Sposób był prymitywnie prosty. Jak doskonale pamiętamy, firmy w PRL-u nie dysponowały własnym kapitałem – bo nie można inaczej powiedzieć o skromnych środkach, umożliwiających funkcjonowanie firmy z miesiąca na miesiąc. Kiedy brakowało na wypłatę zobowiązań wobec załogi, bank udzielał niskooprocentowanego kredytu. Było to działanie rutynowe. W tej sytuacji wystarczyło dokonać blokady kredytowej, aby przedsiębiorstwo państwowe lub inną firmę, której właścicielem było państwo, występujące jednocześnie w roli ustawodawcy, doprowadzić przez to państwo do bankructwa. W okresie tzw. przemian zanotowano pierwszy przypadek w historii świata, żeby państwo (czytaj: rządząca nim, uwłaszczona na bazie zagrabionego majątku narodowego nomenklatura) celowo doprowadzało do bankructwa swoją gospodarkę. Dokonano destrukcji całej gospodarki państwa. By niczego nie pominąć w destrukcyjnym działaniu, otwarto na oścież granice. Kazano gospodarce socjalistycznej, już mocno nadwerężonej, konkurować z gospodarką kapitalistyczną, mającą ogromne doświadczenie, zaplecze, potężne wsparcie tradycji i olbrzymi kapitał własny, uzupełniony otrzymanym za bezcen kapitałem banków państw Europy Centralnej. Przypomnijmy: nasza gospodarka, zarządzana centralnie, nie dysponowała własnym kapitałem, by o innych sprawach już nie wspominać. Otwarto rynek zbytu dla towarów produkcji zachodniej, nic nie dając w zamian rodzimemu przemysłowi.
Stało się to normą i standardem polskich przemian ustrojowych, rozpoczętych przez ekipę Unii Wolności (Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz, Janusz Lewandowski) i kontynuowanych przez towarzyszy z SLD i UP w ramach układu pookrągłostołowego.
Oficjalne założenia tzw. planu Balcerowicza były skoncentrowane zasadniczo na trzech parytetach:
1) zdławienie inflacji,
2) wprowadzenie wewnętrznej wymienialności polskiej waluty,
3) wprowadzenie praw rynkowych w gospodarce.
Aby zrealizować powyższe założenia, wprowadzono trzy czynniki:
a) lichwiarskie stopy procentowe w bankach,
b) wewnętrzną wymienialność złotego,
c) liberalizację przepisów celnych, które zgodnie z założeniami praw rynkowych miały samoczynnie pobudzać polską gospodarkę, od wielu lat, między innymi na skutek stanu wojennego, będącą w stanie recesji. Miała zadziałać niewidzialna moc praw rynkowych i pobudzić gospodarkę do wzrostu i konkurencyjności.
Ten plan zaczął realizować rząd, który będąc w imieniu Narodu zastępczym właścicielem gospodarki, miał najświętszy obowiązek zadbać o powodzenie i stan posiadania państwa i wszystkich jego obywateli. Jaki mógł być efekt takiego planu – przy szczególnej specyfice polskiej gospodarki, osadzonej przez ostatnie dziesięciolecia w strukturach RWPG i kierującej swój produkt przede wszystkim do wschodniego sąsiada, który także stał się bankrutem i mógł płacić rublową makulaturą – można było przewidzieć.
Bankructwo gospodarki
Jak wiemy, na początku przemian nie zbankrutowała cała gospodarka. Egzystencję mogli zachować: energetyka, przemysł paliwowy, eksporterzy surowców posiadających wcześniej przetarte rynki zbytu (miedź, siarka). Katastrofa dotknęła całe gałęzie przemysłu, takie jak:
– przemysł metalowy,
– przemysł zbrojeniowy,
– przemysł pracujący na potrzeby budownictwa (fabryki domów, cementownie),
– prawie 100 proc. PGR i RSP,
– większość przemysłu rolno-spożywczego,
– górnictwo,
– hutnictwo,
– przemysł stoczniowy,
– marynarka handlowa i rybołówstwo,
– przemysł tekstylny.
Wiele zakładów, dokonując ogromnego wysiłku, obroniło się w pierwszej fazie przemian, ale podupadło w dalszej kolejności bądź też boryka się z trudnościami do dzisiaj.
Komu i czemu miał służyć tzw. plan Balcerowicza? Rozumując logicznie, kiedy rząd wprowadza plan, powinien on służyć państwu i społeczeństwu. Wynika to z ustaw zasadniczych, którym rząd jest podporządkowany. W państwie prawa rząd nie jest oderwaną grupą ludzi i ekspertów, która może w sposób dowolny i sobie tylko znanymi metodami realizować cele, świadome jedynie ugrupowaniu politycznemu, z którego się wywodzi.
Cele programu gospodarczego i metody sprawowania władzy powinny zostać ściśle określone i muszą być podporządkowane dobru państwa i Narodu. Czy tak było w przypadku tzw. planu Balcerowicza, który realizowały bez zasadniczych zmian wszystkie następne ekipy rządowe z pominięciem rządu Jana Olszewskiego, który:
1) wstrzymał tempo patologicznej prywatyzacji,
2) powołał policję celną,
3) czynił starania w sprawie powołania Prokuratorii Generalnej (instytucji chroniącej interes państwa w procesach prywatyzacyjnych).
Wprowadzając powyższe zmiany do niedopracowanego i szkodzącego Polsce planu, który był realizowany przez poprzednie ekipy (Mazowieckiego i Bieleckiego), rząd Olszewskiego stał się zagrożeniem dla porozumień Okrągłego Stołu i został w dramatycznych okolicznościach obalony.
Pretekstem do obalenia rządu Olszewskiego stało się wykonanie uchwały sejmowej (paradoksalnie!) dotyczącej lustracji, przed którą – jak dowiodło życie – nie można było uciec. Rząd premiera Olszewskiego był dotąd jedynym rządem, który miał dodatni bilans w handlu zagranicznym i deficyt mniejszy od planowanego.
Szkolne błędy czy zamierzone działanie?
Z dostępnych danych wynika, że już w okresie stowarzyszeniowym z UE straciliśmy więcej majątku niż w wojnie z Hitlerem. Oblicza się, że straty Polski w wyniku niemieckiej agresji z lat 1939-1945 wynosiły około 500 mld USD (można przyjąć, że przejęte przez ZSRS polskie ziemie z istniejącym na nich majątkiem stanowią stratę porównywalną). W wyniku akcesji do UE Polska straciła (wg różnych źródeł) od 600 mld USD do 2 bln USD. W wyniku akcesji do UE i spłat długów w latach 2004-2006 Polska ponosi straty w wysokości ok. 80 mld USD rocznie (4).
Trudno pojąć ekonomiczny sens tego stowarzyszenia i akcesji do UE – komu rzeczywiście ma on przysporzyć korzyści? Czy możemy głosić poglądy, że obcy kapitał odbuduje nam gospodarkę? Taką okazję w stosunku do Europy Centralnej miały kraje Europy Zachodniej w ciągu ostatnich 16 lat. Przecież w okresie powojennym (w latach 1948-1952) kraje te same korzystały z programu odbudowy Europy (w ramach programu USA, tzw. planu Marshalla, ogólna suma pomocy w towarach i kredytach wynosiła w całym okresie pomocy 16,4 mld USD, co współcześnie odpowiada kwocie kilkuset miliardów dolarów). Obecnie o akcesji do UE wiemy, że w latach 2004-2006 Polska otrzymała 3,4 proc. wszystkich unijnych pieniędzy obiecanych naszemu krajowi (przemówienie premiera K. Marcinkiewicza w Sejmie RP w styczniu 2006 r.). Pamiętamy euforię premiera Marcinkiewicza po obietnicy przyznania przez UE wirtualnej kwoty 60 mld euro, rozłożonej na okres 7 lat. Pan premier nie wiedział tylko, że według unijnych ustaleń Polska w ciągu 15 lat musi zainwestować w ochronę środowiska 47 mld euro, tzn. 3,13 mld euro rocznie (punkt 5. traktatu unijnego), a obok regularnych rocznych składek członkowskich w wysokości 1,58 mld euro od 1998 r. płacimy już 0,41 mld euro na badania naukowe, 0,91 mld euro na ochronę granicy wschodniej, 0,96 mld euro do instytucji bankowych UE.
Sumując powyższe kwoty, otrzymamy 6,99 mld euro (około 33,2 mld zł) płatności polskich do UE (wpłaty odbywają się w miesięcznych ratach w walucie).
Jak już wcześniej wspomniano, potencjał naszej gospodarki nie był imponujący, za co bez wątpienia ponoszą odpowiedzialność przywódcy PRL. W 1981 roku towarzysz Jaruzelski zafundował Polsce dodatkowo 8 lat absolutnego paraliżu gospodarczego. Spadek otrzymany po komunistach w 1989 roku nie był imponujący, ale też nie pozostał bez znaczenia. Posiadał wymierną, konkretną wartość. W pewnych branżach funkcjonowały nowoczesne zakłady. Decydenci w 1989 roku – Balcerowicz i cały rząd Mazowieckiego – mieli święty obowiązek zadbać o polski interes narodowy. Ta dbałość miała się objawiać decyzjami, które umożliwiłyby dźwignięcie gospodarki na wyższy poziom technologiczny, a jednocześnie pomnożenie wartości i prestiżu polskiego przemysłu. Zadbano pieczołowicie o coś wręcz przeciwnego. Nasuwa się w tym momencie pytanie, kto był faktycznym autorem tzw. planu Balcerowicza, komu miał on służyć i jak określić decydentów, którzy ten plan realizowali.
Rząd Mazowieckiego był zobowiązany zapewnić odpowiednie warunki rozwoju naszej gospodarce na początku przemian, ponieważ konstytucyjnie za nią odpowiadał i z mandatu społeczeństwa pełnił obowiązki zastępczego właściciela.
Czy rząd Mazowieckiego i Balcerowicza:
– umożliwił wyjście polskiej gospodarki z zapaści?
– określił strategiczne kierunki rozwoju?
– zadbał o prawidłowy rozwój polskich gospodarstw rolnych?
– zadbał o rozwój tworzącej się polskiej przedsiębiorczości?
– stworzył właściwy Urząd Skarbu Państwa i dokonał uczciwej wyceny majątku narodowego przeznaczonego do prywatyzacji?
– zadbał o prawidłowy rozwój rodzimego handlu?
– zadbał o prawidłowy rozwój edukacji?
– zadbał o prawidłowe i sprawiedliwe rozliczenie odpowiedzialnych za stan naszej gospodarki po 45 latach PRL?
Nie, nie zadbał! Tych pytań można by postawić więcej. Cóż więc otrzymaliśmy w 1990 roku w nagrodę za pokojowe przejście z „demokracji socjalistycznej” do demokracji niesocjalistycznej? Otóż w nagrodę otrzymaliśmy terapię „szokową”, czyli tzw. plan Balcerowicza. Plan, który z założenia polegał na braku jakiegokolwiek planu dla Polski. Przygotowano za to plan dla swoich, polegający na przejęciu przez nich majątku narodowego.
Miejmy odwagę powiedzieć prawdę, że plan Balcerowicza był i pozostaje antyplanem dla Polski. Jest to prawda gorzka i bolesna. Polskie społeczeństwo miało prawo oczekiwać, że jego sprawy w chwili powrotu naszego państwa do normalności nie zostaną pominięte, co więcej – będą uwzględnione jako pierwszoplanowe. A co otrzymaliśmy za 45 lat dominacji sowieckiej i komunistycznych rządów, cywilizacyjnej zapaści, kłamstw, arogancji i bezczelności komunistycznej władzy, mordowania, prześladowania, szkalowania i potępiania tych, którzy walczyli za wolną i suwerenną Polskę?! Polska otrzymała plan Balcerowicza, czyli brak planu i szans dla naszej Ojczyzny!
Koszty członkostwa Polski w UE
Do dziś obiektywna prawda o warunkach wejścia Polski do UE nie jest znana społeczeństwu polskiemu, gdyż nie może w pełni przebić się w mediach. Dotychczas nie sporządzono bilansu kosztów naszego członkostwa w UE za lata 2004 i 2005, nie wspominając już o braku bilansu kosztów w tzw. okresie stowarzyszeniowym z UE. Tę tragiczną prawdę o wejściu Polski do UE odczuwa już nasza gospodarka, a w konsekwencji także 85 proc. polskich rodzin (4).
Podane poniżej niektóre ustalenia z traktatu akcesyjnego logicznie wkomponowują się w strategię niszczenia Polski, którą zgotowały nam ekipy liberałów i postkomunistów w ciągu ostatnich szesnastu lat tzw. transformacji ustrojowej.
Hutnictwo – podano listę hut w Polsce do sprzedaży lub zamknięcia. Instalacje produkcyjne w tych ostatnich muszą ulec fizycznej likwidacji, żeby nie można było wznowić na nich produkcji. Obecnie pojawiła się koniunktura w przemyśle hutniczym, którego zostało nam 30 proc. ogólnej mocy przerobowej. Resztę sprzedano, łącznie z koksowniami, które w 40 proc. pokrywały potrzeby rynku europejskiego (mieliśmy 8 mld zł zysku rocznie z samych tylko koksowni, dlatego sprzedaż 4 hut za kwotę 6 mln zł nie mieści się w żadnej logice). Usilne starania o wstrzymanie tego niezwykle szkodliwego i haniebnego procederu w czasie rządów SLD – UP były rzucaniem grochem o ścianę (6).
Górnictwo – ograniczenie wydobycia i zatrudnienia (szyby są zatapiane, co uniemożliwia wznowienie wydobycia w przyszłości). Pojawia się koniunktura w górnictwie, a rządzący do 2005 roku je likwidują. Zespół krakowski (7), ostro sprzeciwiając się kolejnej, prowadzonej przez rząd SLD – UP prowokacji wobec Narodu, wykazał, że niszczenie kopalń Dolnego i Górnego Śląska jest niezgodne z naszą Konstytucją, która mówi o racjonalnym wykorzystywaniu bogactw przyrodniczych (likwidując 23 kopalnie węgla, zaprzepaszczono około 20 miliardów zasobów ton węgla), oraz przedstawił konkretne propozycje produkcji „czystej” energii elektrycznej i cieplnej z wyeksploatowanych kopalń (jako unikatową w skali światowej technologię, zwłaszcza z punktu widzenia antyterroryzmu).
Rolnictwo – zostaliśmy zmuszeni do ograniczenia produkcji mleka do 7,2 mln ton rocznie, przy własnych potrzebach wynoszących 11-12 mln ton oraz zdolności produkcyjnej na poziomie 16-18 mln ton. Zmniejszono pogłowie krów, które już w 2003 roku było porównywalne ze stanem z 1945 roku! Z około 2 mln gospodarstw rolnych w Polsce ma zostać około 200 tys. (ostoję polskiej tradycji i katolicyzmu trzeba przecież zlikwidować w „postępowej” i spoganizowanej Unii Europejskiej).
Społeczeństwo polskie powinno się dowiedzieć, że w ramach traktatu akcesyjnego ustalono, iż:
1. Polska nie ma prawa prowadzić w państwach UE instytucji kredytowych (banków, firm ubezpieczeniowych).
2. Polska została zobowiązana do przerobu śmieci z państw UE (dawnej „15”). Podano daty i określono zdolności produkcyjne, które musimy osiągnąć pod groźbą kar finansowych.
3. Polska musi się podjąć magazynowania odpadów radioaktywnych z elektrowni jądrowych z państw UE.
Musimy zlikwidować (złomować) na własny koszt 50 proc. tonażu naszej floty połowowej.
5. Polska nie ma prawa udzielać pomocy publicznej swoim firmom (to prawo przysługuje tylko Niemcom na terenie byłej NRD!).
6. Polska musi anulować wszystkie umowy handlowe z państwami spoza UE (około 190). Niewywiązanie się z tego zobowiązania wiąże się z nałożeniem na nas wysokich kar liczonych na miliardy dolarów, zgodnie z „prawem” międzynarodowym.
7. Polska nie wchodzi do strefy Schengen (brak związku z akcesją), co znaczy, że obowiązują nas wizy i kontrole celne powyżej 3 miesięcy pobytu w państwach Unii Europejskiej.
W tzw. okresie stowarzyszeniowym (dostosowawczym?) za sprawą „planu Balcerowicza”, zgodnego z zaleceniami i nakazami UE, straciliśmy 80 proc. majątku produkcyjnego, otworzyliśmy rynek, niszcząc własny handel i producentów. Straciliśmy, według oficjalnych danych, około 5 mln miejsc pracy (w tym czasie UE zyskała 1,2 mln miejsc pracy).
Konsekwencją takiej polityki była emigracja około 2 mln młodych ludzi, często po wyższych studiach.
Ogromnie wzrosło zadłużenie kraju (obecnie wynosi ono już około 500 mld zł i stale rośnie).
Zlikwidowano wiodące biura projektowe, ośrodki badawczo-rozwojowe, ośrodki doradztwa technicznego, zakłady doświadczalne, szkolnictwo zawodowe, niemal wszystkie ośrodki oryginalnej polskiej myśli naukowej, technicznej, medycznej i rolniczej (materiały branżowe GUS 1990-2002, Warszawa).
To wszystko stało się w ramach wyrównywania poziomów gospodarek między Polską a Unią Europejską. W dziedzinie nauki i szkolnictwa wyższego dla Polski przewiduje się tylko pięć (!) wyższych uczelni (na podstawie biuletynu informacyjnego AGH z Krakowa z kwietnia 2003 r.).
Towarzysze z opcji SLD – UP z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele oraz liberałowie spod znaku Unii Wolności, obecnej Platformy Obywatelskiej czy Partii Demokratycznej, oszukali nasz Naród w referendum. Według ich zapewnień, Unia Europejska miała być organizacją (wspólnotową) niezależnych państw.
Tymczasem widzimy wyraźnie, że dzisiejsza UE zmierza do stworzenia superpaństwa z własną konstytucją, ze wspólną walutą, z jednym prezydentem, z jednym ministrem spraw zagranicznych i ze wspólną armią. Zgodnie z zapisami traktatu akcesyjnego Polska musi przyjąć euro w terminie ustalonym przez rząd i parlament RP, co w praktyce oznacza koniec jej suwerennego i samodzielnego bytu państwowego – prawdziwa władza należy zawsze do tych, którzy kontrolują obieg pieniądza (4).
prof. Ryszard Henryk Kozłowski
mgr inż. Aleksander Nowak
Literatura
1. R.H. Kozłowski, Czego oczekujemy od nowego parlamentu, prezydenta rządu, „Nasz Dziennik”, 28.10.2005.
2. A. Nowak, Przemiany gospodarcze w Polsce 1989-1999, Ruch Odbudowy Polski, Wrocław 1999.
3. A. Nowak, Ile jeszcze pozostało Polski w Polsce 1990-2002, Stowarzyszenie Publicystów Polskich „Piast”, Wrocław 2002.
4. D. Kosiur, Bilans kosztów członkostwa Polski w UE, „Myśl Polska”, nr 30-31, 23.07.2006.
5. K.Z. Poznański, Obłęd reform – wyprzedaż Polski, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2002.
6. R.H. Kozłowski, J. Sokołowski, J. Zimny, Wstrzymać sprzedaż polskich hut stali – List otwarty do Parlamentarzystów, Prezesa NIK oraz Rzecznika Praw Obywatelskich, „Nasz Dziennik”, 19.12.2003.
7. R.H. Kozłowski, J. Sokołowski, J. Zimny
 
Aśka
Marku, jak uznasz, że za długie i nie na temat, to proszę skasuj. Wstawiam to jednak dlatego, że w treści jest b. dużo o niecnych poczynaniach Balcerowicza, a na dodatek pochodzi z witryny, którą zamknięto.
Można zatem uzupełnić swoje archiwa.
Zdrajcy Polski przekazali NATO i zydom – Amerykanom pełny spis naszych zakładów, ich profile i zdolności produkcyjne. Nadano temu dokumentowi zdrady stanu tytuł umowy jako „Raport zespołu Totta”.
Potem następowały kolejne akty zdrady polskiej racji stanu przez prezydenta Wałęsę, który podczas wizyty w USA, na skutek nacisków żydowskiego lobby, doprowadził do zerwania kontraktu na sprzedaż do Pakistanu 100 czołgów T-72M – w czasie, kiedy ich setki stały na placu fabrycznym w Łabędach. Tenże Wałęsa, ciągle w roli prezydenta, podczas wizyty w Izraelu spowodował zerwanie kontraktu na sprzedaż 300 tych czołgów do Syrii.
Skala służalczej nadgorliwości przekraczała wszelkie granice sabotażu. Kiedy ONZ-owska lista państw objętych embargiem na dostawy broni wymieniała tylko cztery państwa, to ówczesny minister spraw zagranicznych (antypolskich) – Krzysztof Skubiszewski, nadgorliwie rozszerzył tę listę do 12 państw.
Trwał permanentny demontaż przemysłu zbrojeniowego, zapędzanie zakładów w zaprogramowane zadłużenia, zdrada tajemnic wojskowych.
Zakłady w Mielcu stały się symbolem tej dywersji, ale i także desperackiego oporu załogi zagrożonej bezrobociem. Do nich dołączały następne „zbrojeniówki”. Radykalizacja postaw i strajków postępowała wraz z dalszą pauperyzacją rodzin pracowników zakładów zbrojeniowych. To było widmo głodu, nędzy, beznadziei.
W styczniu 1999 roku pracownicy radomskiego „Łucznika” nie otrzymali nawet poborów za grudzień 1998. Dwa tygodnie później dwaj „nasi” polskojęzyczni ministrowie „obrony” – Longin Komołowski i Romuald Szeremietiew zjawili się u protestującej załogi „Mielca”. Obiecywali 7,5 mln złotych na badania kwalifikacyjne samolotu „Iryda” -nadziei zakładu na przetrwanie czasów dywersji i sabotażu.
W lutym 1999 w rozmowach rządu z przedstawicielami przemysłu zbrojeniowego ustalono „restrukturyzację” przemysłu obronnego. Na 34 spółki tej branży, 22 wyznaczono do „sprzedaży”. Do zwolnień ma się przygotowywać około 17 000 pracowników. Cztery dni później wybucha jednogodzinny strajk załogi „Mielca”. Zarzucają dyrekcji bierność, rządowi niedotrzymanie obietnicy badań nad „Irydą” oraz leasingu samolotów „Bryza” dla Marynarki Wojennej.
Przechodzi w obce ręce fabryka czołgów „Bumar-Łabędy”. Wkracza tam firma MAK-System GmbH – filia słynnego Rheinmetalla.
Trzy dni później – 5 marca „Mielec” zostaje postawiony w stan upadłości. Komitet strajkowy musiał wyrazić na to zgodę pod szantażem: jeżeli nie będzie zgody, zwalniani nie otrzymają świadczeń! Dwa tygodnie później oficjalnie ogłasza się „upadłość” zakładu mieleckiego. W ostatnim dniu marca 1999 minister Emil Wąsacz odwołał dyrektora WSK „PZL-Gorczyce”. Powód — rzekome spowolnienie tempa „prywatyzacji”.
Dalsze etapy wojny o przemysł wojenny, 1
6.04. Strajk ostrzegawczy Zakładów Metalowych „Łucznik”. Pracownicy żądają zamówień rządowych na sumę 15-20 min zł oraz wypłatę zaległych poborów (26.03. otrzymali po 150 zł zaliczki na poczet wypłaty lutowej!).
7.04. Pierwszy z serii publicznych protestów w Warszawie pracowników przemysłu zbrojeniowego. W „Łuczniku” wstrzymano produkcję polskiego pistoletu MAG, z zamiarem produkcji niemieckiego „Walthera”.
8.04. Ciąg dalszy protestów „Łucznika”. Załoga domaga się zrealizowania obietnic rządowych – zamówienia 15 tyś. szt. karabinku „Beryl” i 1000 szt. pistoletu maszynowego „Glauberyt”.
13.04. Ministerstwo Skarbu Państwa zapowiedziało sprzedaż pakietów większościowych akcji 6 zakładów zbrojeniowych.
l. „NP”l.cit.
19.04. Pogotowie strajkowe w 30 zakładach przemysłu zbrojeniowego. Załogi żądają: ogłoszenia przetargu na zakup samolotu wielozadaniowego, transportera opancerzonego, śmigłowca bojowego oraz oddłużenia fabryk. Sekcja Krajowa Przemysłu Zbrojeniowego i Lotniczego NSZZ „Solidarność” wycofuje swoje poparcie dla „restrukturyzacji” i „prywatyzacji” sektora obronnego, ponieważ brak gwarancji na zachowanie polskiego przemysłu zbrojeniowego.
5.05. Strajk i demonstracje pracowników „zbrójeniówki” przed MON w Warszawie. Początek serii protestów ulicznych.
16.05. Pracownicy „Łucznika” przeprowadzają kilkudniowy protest w Warszawie.
24.06. Policja rozpędza demonstrację, strzelając z kuł gumowych. W czasie strzelaniny traci oko fotoreporter „Naszego Dziennika”.
8.07. Minister ON Janusz Onyszkiewicz zadeklarował zakup 5 tyś. szt. karabinku „Beryl”. NSZZ „S” „Łucznika” uważa tę ofertę za niewystarczającą. Domaga się przekazania starych pistoletów maszynowych AK-47, które po modernizacji można korzystnie sprzedać za granicę.
4.08. Według prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu Arkadiusza Krężla, „restrukturyzacja” 6 zakładów zbrojeniowych wymaga l mld zł. Resztę powinni dostarczyć zagraniczni inwestorzy oraz budżet państwa – twierdzi Krężel.
Obelżywe kłamstwo żydo-komunistycznego „Wprost”: pod tym zdjęciem strajkujących robotników dało podpis: Związkowcy „Solidarności” walczą o polityczne konfitury (fot: T.Gzell/PAP). Redaktor naczelny „Wprost” jadł polityczne konfitury w stołówce KC PZPR, teraz jada z ręki bossów żydokomuny z SLD-UW. Ci na zdjęciu walczą o chleb i biologiczne przetrwanie.
Dywersja w górnictwie prowadzona przez eurofolksdojczy trwa już od ponad pięciu lat, a nasila się z każdym następnym. W wydanej w 1998 roku książce Piąty rozbiór Polski 1990-2000 (pisanej w 1997 r.) informowałem Czytelników, że w 1986 roku, a więc na trzy lata przed oszukańczym Okrągłym Stołem, Bank Światowy zalecił jeszcze jawnie komunistycznej dyktaturze w Polsce – całkowitą likwidację eksportu polskiego węgla, choć nie istniały wtedy jeszcze żadne przesłanki jego rzekomej nieopłacalności, a był przecież głównym filarem polskiego eksportu.
Po Okrągłym Stole, będącym spiskiem żydokomuny spod znaku KOR, sterowanego przez zachodnią oligarchię pieniądza i polityki, rozpoczęła się metodyczna inwazja kłamstw i dezinformacji w sprawie polskiego górnictwa. Jej „strategicznym” celem l było przekonanie zdezorientowanego narodu, iż wydobycie węgla kamiennego w Polsce jest nieopłacalne, a przeciętny podatnik wręcz dopłaca do tego molocha. Należy zatem drastycznie ograniczyć wydobycie, zamknąć dziesiątki kopalni, zwolnić około 100 000 górników. Głosy prawdy, argumenty uczciwych propolskich ekonomistów były dyskredytowane w zmasowanym ogniu propagandy polskojęzycznych mediów.
Mechanizm niszczenia górnictwa był ten sam, jaki stosowano przy niszczeniu innych branż polskiego przemysłu – odmowa kredytowania a jednocześnie ściąganie wysokiego haraczu z każdej tony eksportowanej. Na skutki nie czekano długo. Już w 1998 roku dług resortu górnictwa zamykał się kwotą około 13 mld złotych. Nad powodami tego gwałtownego regresu finansowego żydo-media rozciągnęły szczelną zasłonę milczenia i kłamstwa.
I znów – głównym niszczycielem okazał się L. Balcerowicz. W jego „programie restrukturyzacji”, górnictwu powierzono zadanie tzw. „kotwicy inflacji”. Wykonanie tej dyrektywy było sabotażowe: l stycznia 1990 roku rząd zamroził i zarządził utrzymanie stałych cen węgla, przy jednoczesnym uwolnieniu cen w innych dziedzinach gospodarki7. Była to pętla powolnej agonii. To właśnie od tego momentu wydobycie węgla stało się „nieopłacalne”, ze stale przyśpieszającą nieopłacalnością i takim też tempem wzrostu zadłużenia górnictwa.
Tylko lektura specjalistycznych, wówczas jeszcze niezależnych publikacji pozwalała nielicznym Polakom dowiedzieć się, że w 1990 roku koszt wydobycia tony polskiego węgla wynosił 20 dolarów, to za tonę wyeksportowaną otrzymywano 50 dolarów. Co z różnicą pomiędzy 20 a 50? W związki z tym, że eksport był bardzo opłacalny, a tym samym mord na górnictwie przedłużali); się w nieskończoność, Balcerowicz wprowadził nigdzie na świecie nie spotykany po datek eksportowy w wysokości 80 proc. wartości eksportowej ceny węgla. W rezultacie, Ministerstwo Finansów zabierało 40 dolarów, a kopalni zostawało 10 dolarów.
W ten oto dywersyjny, sabotażowy sposób uruchomiono proces lawinoweg „zadłużania” kopalń i całego górnictwa. Kopalnie zostały więc zmuszone do zaciągani kredytów. Tu jednak czekała je kolejna gilotyna – 400 procent w skali roku! To szablo — tak samo gwałtownie, z miesiąca na miesiąc uczyniono bankrutami wiele kluczowych zakładów innych branż. Były państwowe, kredytowane przez państwo: nagle procent od kredytów podniesiono do 300-400!
l. Zob. m.in.: mgr inż. Jan Olszowski: Polityka fiskalna wobec górnictwa węgla kamiennego (Górnicza Iz Przemysiowo-Handlowa, 1998).
W tym samym czasie zagraniczne hieny, owe „podmioty strategiczne” otrzymywały zakłady niemal za darmo, za już narosłe zadłużenia, a po łaskawym ich przejęciu za bezcen, były zwalniane na 3-5 lat z podatków.
W 1992 roku „zadłużenie” górnictwa wyniosło 22 biliony starych złotych i lawinowo nadal rosło.
Ale tego było mało sabotażystom. Narzucono energetyce niskie ceny węgla, zawsze według zasady: ceny dla odbiorców energetyki niższe od kosztów wydobycia. W 1997 roku tona węgla dla energetyki kosztowała 32 dolary, a importowanego – tylko 27 dolarów. Wniosek prosty: zlikwidować „nieopłacalne” wydobycie, przejść na bardziej „opłacalny” import. Dzięki temu sabotaźyści rzadowo-sejmowi osiągnęli dwa skutki: przyśpieszyli bankructwo górnictwa, a jednocześnie „wypracowali” ogromne zyski w energetyce, która stała się łakomym kęsem dla zagranicznych korporacji.
Górnictwo ratowało się systematycznym zwiększaniem cen węgła dla odbiorców prywatnych. Dziś wiadomo – za tonę węgla pierwszego gatunku trzeba prywatnie zapłacić około 100 dolarów. Ale nie są to dolary kopalni. Większość z tej setki zabierają pośrednicy — spółki nomenklaturowe, pasożyty toczące jak rak chory organizm górnictwa.
Nie próżnowała nasza „złota Hania”, czyli Hanna Gronkiewicz-Waltz, eurofolks-dojczka usadowiona przez eurokratów brukselskich na fotelu prezesa NBP. Na ich polecenie przez szereg lat obniżała wartość dolara w stosunku do złotówki. Na dystansie 1990-1997 złotówka została nadwartościowana w stosunku do dolara o 180 proc. Ktoś powie, że Walz nie odpowiadała za lata 1990-1993. Tak – ale odpowiadała ta sama żydokomunistyczna sitwa kolejnych edycji „rządu” i „Kne-Sejmu”, z Balcerowiczem zawsze niewymienialnym, zawsze nietykalnym. Dwoje tych polskojęzycznych „komisarzy ludowych” narzuconych Polsce przez neo-euro-faszyzm, czyli Balcerowicz i „pani Hania”, słusznie więc zostali laureatami prestiżowych nagród pism „Euro-money” i „Global Finance” w kategorii „najlepszych” ministrów finansów i „najlepszych” prezesów banków narodowych7.
W uzasadnieniu nagród posłużono się szyderczym kłamstwem, które odtąd wbija się do głów Polaków niemal codziennie: „Polska gospodarka jest zaliczana do najszybciej rozwijających się gospodarek świata” – tak to formułował wiceprezes Banku Światowego – Johannes Link.
Eksperci Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej ustalili: w latach 1990-1997 na arbitralnej, niszczycielskiej polityce cenowej wobec polskiego górnictwa, polskojęzyczni niszczyciele z Ministerstwa Finansów, pod wodzą głównie L. Balcerowicza, wydusili z górnictwa haracz w wysokości 26,8 miliardów nowych złotych!
W tym samym czasie budżet państwa przekazał dla górnictwa zaledwie 6,7 mld złotych. Niszczycielski zysk, to 20,3 mld złotych. Przy sprzyjającej polityce cenowej wobec tej złotej dożynanej kury, zysk górnictwa powinien był zamknąć się kwotą około 7 miliardów, a w rzeczywistości zamknął się deficytem 13 miliardów.
W nakazach Banku Światowego z 1991 roku, rozpoczęto likwidację około 60 kopalni. Do wykonania dyrektywy polskojęzyczni sabotażyści zabrali się z godną podziwu gorliwością i konsekwencją.
1: tryumfalnie o tym poinformowały otępiałych Polaków „TelAwizyjne” „Wiadomości” z 5 października 1998 roku.
Oczywiście, to generowało coraz większe protesty pauperyzowanych załóg górniczych, wzmagało desperację. Od 1998 roku na Śląsku wrze od protestów, strajków okupacyjnych, głodówek w kopalniach. Bez skutku. Okupant jest bezlitosny.
Oto chronologia tej nowej klęski wrześniowej, tym razem z 1999 roku, ustalona przez cytowanego publicystę „Naszej Polski”7:
4.01. Związek Zawodowy „Kontra” kieruje do NIK wniosek o zbadanie rządowego programu reformy górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998-2002. Związek zarzuca programowi, że brak w nim rzetelnej analizy opłacalności eksportu węgla kamiennego, założono wypieranie węgla z bilansu paliwowo-energetycznego oraz nieuzasadnione ekonomicznie i społecznie zamykanie kopalń. Według „Kontry”, program ten jest również sprzeczny z kodeksem handlowym, który zabrania działań na szkodę własnego przedsiębiorstwa.
5.01. Rozpoczyna się długotrwały protest górników przeciw „restrukturyzacji” przemysłu węglowego.
12.01. ZZ „Kontra” informuje, że „restrukturyzacja” górnictwa zakłada do 2003 r. likwidację 105 tyś. miejsc pracy i zamknięcie 28 kopalń. Do 2012 roku ma być zwolnionych z górnictwa dalszych 204 tyś. pracowników.
14.01. Demonstracja 2000 górników przed Urzędem Wojewódzkim w Katowicach przeciw antyspołecznej polityce rządu. Wojewoda Marek Kempski (z AWS) nie wyszedł do górników.
17.01. Wiceminister gospodarki Janusz Szlązak informuje, że dotychczas w górnictwie zatrudnienie zostało zmniejszone o 37 tyś. osób.
31.03. Wzmocnienie protestów górniczych z powodu braku rozmów z rządem.
18.04. 25 kopalń przewidziano do likwidacji.
26.05. Po zablokowaniu przez górników torów kolejowych na Śląsku dochodzi do porozumienia z rządem. Władze przeznaczają na pakiet socjalny dla górników 400 min zł.
30.07. Protest przeciw likwidacji KWK „Siersza” w Trzebini (1637 zatrudnionych).
8.08. Rada Nadzorcza Nadwiślańskiej Spółki Węglowej w Tychach zadecydowała o likwidacji KWK „Siersza”.
17.08. Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów pod przewodnictwem wicepremiera Leszka Balcerowicza domaga się przyspieszenia likwidacji kopalń i zwolnienia dodatkowo 10 tyś. górników.
„Nasze banki, wasze ulice” – tak należy uaktualnić przedwojenne żydowskie porzekadło; „Wasze ulice, nasze kamienice”. Ta zamiana przedwojennych kamienic na banki trwa od czasu Okrągłego Stołu. Dokładnie opisałem ten „skok stulecia” na narodowe finanse Polaków w Piątym rozbiorze Polski… Przedstawiłem tam przekręty w Banku Inicjatyw Gospodarczych, Kredyt Banku S.A., w Banku Handlowym, Banku Śląskim, Banku Gospodarki Żywnościowej, Agro-Banku, a także słynny rabunek narodowych finansów w ramach tzw. Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
1. Zbigniew Lipiński, 5 I 2000, op. cit. 204
Trzy następne lata przyniosły dalsze zawłaszczanie polskiej bankowości przez „podmioty” zagraniczne, upadłość Banku Staropolskiego i sabotażowe wyzbywanie się strategicznego wpływu państwa na jego finansowy krwiobieg.
Winni tych afer przebywają nie tylko na wolności, lecz nadal zajmują eksponowane stanowiska w bankowości, występują w mediach w roli ekspertów, autorytetów finansowych. Słynny oszust Bogusław Bagsik, winny okradzenia finansów Polski na wiele milionów dolarów, po pobycie w areszcie został wypuszczony na wolność, udziela wywiadów, doradza, wykupił większościowy pakiet Kurowskich Zakładów Futrzarskich i natychmiast stał się obiektem kontroli NIK., która stwierdziła, że zamówienie kurtek dla polskich lotników zostało wycenione prawie trzykrotnie wyżej niż wynosiły koszty7.
Zagraniczni akcjonariusze przejmują polskie banki dla krociowych zysków, bowiem ich polskojęzyczni pobratymcy sterujący tym procederem, stwarzają im maksymalnie korzystne warunki. Ze sprzedaży sektora bankowego rządowa sitwa uzyskuje kolejne setki milionów dolarów na łatanie coraz większych dziur budżetowych. O przyszłość się nie martwią- aby tylko dotrwać do 2003 roku – do piątego rozbioru Polski pod nazwą „wejścia” do Unii Europejskiej.
Na tę inwazję, złotousta „pani Hania” ma poetycką odpowiedź: „Rwącej rzeki nie możemy zatrzymać, możemy się skupić jedynie na umacnianiu brzegów, aby nas nie zalała” – tak odpowiadała na pytanie o jej stosunek do nasilającej się ekspansji kapitału obcego na polski system bankowy.
Pod naciskiem zachodnich „doradców”, z polskiego prawa bankowego został usunięty zapis uzależniający otwarcie na zagraniczny kapitał od potrzeb gospodarki narodowej. Istniejąca tzw. Komisja Nadzoru Bankowego może odtąd badać tylko wiarygodność akcjonariusza i gwarancję dla bezpieczeństwa depozytów – interes gospodarki narodowej nie jest już brany pod uwagę.
Komisja idzie jeszcze dalej – z reguły zgadza się na każdy dyktat, zatwierdza każde warunki. Na zarzuty odpowiada się językiem „pani Hani” i geniusza Balcerowicza: rzeka płynie, na nic zdadzą się grymasy, wszystko idzie ku unifikacji unijnej.
Dziwna to unifikacja, skoro w krajach Unii obowiązują odmienne reguły. Kraje te przez dziesięciolecia chroniły swój ą bankowość przed kapitałem zagranicznym, nie do pomyślenia jest u nich, aby obcy kapitał zdominował strategię finansową państwa. Z reguły udział kapitału zagranicznego w bankach tych krajów nie przekracza kilkunastu procent. Nawet obecnie państwa te dostosowuj ą wspólnotowe przepisy do własnych interesów. Przykładem bankowość niemiecka. Niemiecki nadzór bankowy odrzuca możliwość większościowego udziału kapitału zagranicznego w bankach niemieckich. „Nasi” eurofolksdojcze zalecają coś całkiem odwrotnego. W Niemczech szczegółowo analizuje się takie operacje bankowe, które grożą przekazaniem do „banku-matki” najcenniejszych operacji finansowych. Są to wewnętrzne, niemieckie regulacje. Nie stoją one w sprzeczności z prawem unijnym, nie są więc kwestionowane przez bossów UE. Ale na taką samodzielność mogą sobie pozwolić tylko wielcy członkowie tej eurositwy.
l. Szerzej – w innym rozdziale.
Krajom ekonomicznie podbijanym przez UE, nie pozwala się na obronę własnej bankowości. Na zachodzie zachowały się liczne banki lokalne działające w pewnych strefach sektorowych, regionalnych, zawodowych – obsługujące i nie kolidują z głównym nurtem narodowej bankowości. Nie są narażone na przejęcie przez globalizujące się giganty bankowe. Mają klientelę i nie grozi im totalna „globalizacja”, w tym również zniewolenie przez internetowy system operacji bankowych.
Kolejna sabotażowa sprzeczność polskiej bankowości na tle zachodniej, to sprawa tzw. akcjonariatu rozproszonego. Minister E. Wąsacz określił go jako „kosztowną utopię”7 , rzekomo bowiem prowadzi do niekontrolowanego przejęcia. Tę troskę – zauważmy, wyraził człowiek ubolewający nad tym, że w 1999 roku nie udało mu się „sprywatyzować” tyle ile zamierzał!
Tymczasem, w bankach zachodnich akcjonariat rozproszony jest powszechnie praktykowany i wręcz przeciwnie – jego rozproszenie utrudnia jednemu inwestorowi przejęcie kontroli nad bankiem. Banki niemieckie zwierają szeregi w swoim gronie, a nie łączą się z obcymi. Tak połączyły się Deutsche Bank i Dresdner Bank. Będą dysponować kapitałem łącznym wielkości około biliona dolarów.
11 stycznia Rada Krajowa „Solidarności” uznaje, że powinno się usuwać z władz klubu i list wyborczych Akcji posłów łamiących dyscyplinę. Jednocześnie członkowie Rady wyrażali zaniepokojenie i niezadowolenie z konfliktowej sytuacji w klubie. W tych dniach ulubionym obiektem prasowych przycinek i nagonki ze strony liderów RS AWS oraz AWS-SKL staje się poseł Janowski. Premier poprzez media krytykuje przeciwników Wąsacza, jednocześnie prowadząc z nimi w Sejmie rozmowy.
12 stycznia Marian Krzaklewski podczas pobytu w rodzinnej Kolbuszowej wyraża przekonanie, że wystarczy zdyscyplinować Akcję, aby jej notowania w sondażach podskoczyły o 10%.
13 stycznia w pałacu w Jabłonnie przez 9 godzin obraduje Rada Krajowa AWS. Ustala między innymi, że posłowie łamiący dyscyplinę nie będą umieszczani na listach AWS i nie będą wysuwani na stanowiska w organach władzy – jednocześnie nie ma mowy o usunięciu ich z klubu. Zwolennicy restrykcji nie byli jednak przekonani, czy okażą się one skuteczne (znalazło to wkrótce potwierdzenie w toczących się nadal negocjacjach premiera z wnioskodawcami). Przeciwnicy Wąsacza komentują złośliwie, że podejmujący tę decyzję członkowie władz wejdą do parlamentu nawet przy nikłym poparciu dla Akcji. Ponadto pytają, czemu nie reagowali tak ostro, gdy poseł Aleksander Hali z SKL łamał dyscyplinę klubową?
Posłowie ZChN ponownie apelują o wewnątrzklubowe głosowanie nad Wąsaczem prosząc, aby władze Akcji nie ignorowały zdania 74 posłów AWS. Jednocześnie część ZChN z prezesem Piłką na czele proponuje zmianę premiera. Zostać miałby nim Marian Krzaklewski. Tymczasem nabierają wigoru żądania AWS-SKL domagające się odwołania premiera Buźka. Wśród kandydatów na nowego premiera najczęściej wymienia się osobę marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego.
14 stycznia – sąd koleżeński RS AWS decyduje o wykluczeniu z Ruchu Społecznego Gabriela Janowskiego – to szczytowy moment nagonki na posła ruchu ludowego. Janowski twierdzi, że nie był członkiem RS AWS, jednocześnie zapowiada, iż nie wycofa wniosku o odwołanie Wąsacza. Liderzy akcji wylewają przed dziennikarzami swoje dylematy: niezręcznie będzie usunąć z klubu 40 posłów przeciwnych Wąsaczowi, gdyż wówczas koalicja utraci większość parlamentarną a wówczas…
Podrzuca się także „rebeliantom” wyjście „honorowe” – czyli nieobecność podczas głosowania. Powraca w Akcji dyskusja o zmianach w rządzie.
16 stycznia na posiedzeniu działaczy ludowych związanych z Akcją wyrażono pełne poparcie dla dążeń Gabriela Janowskiego i innych posłów chcących odwołania Wąsacza. Przez wiele godzin rolnicy oczekiwali posła Janowskiego. Późnym popołudniem jego najbliżsi współpracownicy (Marek Czwarno i doktor Zygmunt Hortmanowicz) prowadzą go wyraźnie niedysponowanego wprost przed obiektywy licznie zgromadzonych dziennikarzy.
19 stycznia w środę rozpoczyna się decydujące posiedzenie Sejmu. Obrady odbywają się na uboczu konfliktu o Wąsacza. Premier nadal pertraktuje z liderami przeciwników ministra – Adamem Bielą i Tomaszem Wójcikiem, szukając porozumienia. Liderzy Akcji do czwartku w południe zdradzają duże zdenerwowanie. Z obu stron widać wyczekiwanie na rozwój wypadków.
20 stycznia w południe tuż przed odlotem do Lizbony premier opuszcza spięty i wyraźnie wycieńczony pokój, w którym prowadzone były rozmowy z liderami wnioskodawców. W wygłoszonym mediom krótkim oświadczeniu sygnalizuje, że wszystko jest na dobrej drodze: „będziemy musieli zająć się poważnymi problemami”, jak holding cukrowy, uwłaszczenie i prowadzące do niego przemiany w procesie prywatyzacji… Poseł Wójcik stwierdza, że pojawiła się realna szansa porozumienia. Zapewnia jednocześnie, że tym razem będzie ono realizowane i obejmie zarówno utworzenie z części cukrowni holdingu Polski Cukier jak i program powszechnego uwłaszczenia.
21 stycznia nieoficjalnie dowiadujemy się, że poseł Wójcik jest w posiadaniu pisemnego zobowiązania się premiera do realizowania podjętych w czwartek ustaleń. Jednak wieczorem widać wyraźne rozdrażnienie i załamanie przeciwników Wąsacza. Liczni posłowie dementują istnienie pisemnego porozumienia.
22 stycznia głosowanie w Sejmie nad wotum nieufności dla ministra Wąsacza. Kierownictwo AWS i premier wykazują wyjątkowy spokój. Do odwołania potrzeba 231 głosów. Za usunięciem ze stanowiska ministra głosuje 229 postów, wstrzymuje się 2, przeciwko odwołaniu jest 176, a 53 nie uczestniczyło w głosowaniu’.
Czym skorupka za młodu…
To stare porzekadło odnieśmy do premiera Jerzego Buzka, jak wiadomo bezwolnej kukły zachodnich eurokratów, eurofolksdojcza w randze premiera z nadania AWS-owskich niszczycieli Polski sterowanych przez Unię Wolności.
Ojciec Jerzego Buźka, to przedwojenny senator. Tenże senator – Józef Buzek, był przed wojną współzałożycielem Komitetu Organizacyjnego Unii Paneuropejskiej. Tu nieco kontekstu historycznego. Twórcą zglajszlachtowania państw europejskich w tzw. Unię Paneuropejska był słynny mason Richard Coudenchove-Kalergi, mieszaniec niemiecko-żydowsko-japoński.
1. W 30 dni dookoła Wysącza. „Głos” 4/810.
Twórca Pan-Europejskiego pomysłu, groźnej utopii realizowanej praktycznie dopiero pół wieku później, wyłożył swoje racje w książce Pan-Europa (Wiedeń 1923). Potrzebę zmiksowania narodowych państw Europy uzasadniał tym samym, czym uzasadniają jego pogrobowcy: rzekomo lepszymi możliwościami utrzymania pokoju europejskiego, obroną przed komunistyczną Rosją, a także powrotem Europy do jej przywódczej roli w świecie. W innych swoich pracach, mniej dostępnych, Richard Coudenhove-Kalergi mówił wyraźnie, że te procesy unifikacyjne, polegające na zagładzie państw narodowych mają na celu dokończenie dzieła emancypacji Żydów, odzyskiwania przez nich przywódczej roli w świecie jako przedstawicieli narodu „wybranego”. Jerzy Chodorowski, autor książki: Qy zmierzch państwa narodowego?1 przytacza kilka „złotych myśli” tego prekursora ukołchozowienia Europy.
Tysiącletnia niewola pozbawiła Żydów, z rzadkimi wyjątkami, gestów pańskości (…). Tak to żydowski, duchowy naród panów (das geistige Heer einvolk der Juden) musi cierpieć pod brzemieniem cech niewolnika, które wyciął na nim jego rozwój historyczny.
Jeżeli już wiemy, że Europę należy oddać we władanie narodu panów, Coudenhove-Kalergi uzasadnia zbawienne skutki takiego dobrowolnego ujarzmienia świata gojów przez żydowski naród panów:
„Od tysiąca lat Europa usiłuje wytępić naród żydowski. Tymczasem zamiast zniszczenia Żydów, dokonała wbrew swej woli, drogą kunsztownej selekcji ich uszlachetnienia i wychowania do roli, którą mogą spełnić w przyszłości jako naród – przywódca.”
Nie dziwi więc, że naród ten wyrwawszy się z więzienia getta, rozwija się w duchową szlachtę Europy. Jak już wiemy – prawdziwej selekcji, radykalnego, ludobójczego oddzielenia wielomilionowego motlochu żydowskiego od żydowskiej „szlachty”, dokonał dopiero hitleryzm, uzbrojony militarnie i gospodarczo do tej roli przez światowe żydostwo, zwłaszcza amerykańskie. Coudenhovc mówi dalej niemal proroczo to, co ponad pół wieku później wiernie podejmują Zbigniew Brzeziński i Rockefeller, forsując pomysł budowy trzech centrów świata, trzech mega-supermarketów: Eurazji, Ameryki i Japonii.
Właśnie Coudenhove zapowiadał powstanie eurazjatyckiej rasy panów: „Eurazjatycka rasa przyszłości, zewnętrznie podobna do staro-egipskiej, zastąpi różnorodność narodów przez różnorodność osobowości.”
Polski publicysta Stanisław Sopicki już wtedy2 łatwo rozszyfrował te globalistyczne plany ówczesnego żydoniemieckiego faszysty i rasisty pisząc:
„Jest rzeczą jasną, że idea „Pan-Europy” najsympatyczniejszą wydać się musi tym narodom, które (jak Żydzi) nie mają w Europie swojej ojczyzny i tym, które (jak Niemcy) mogą ufać, że dzięki swojej sile liczebnej i gospodarczej, zajmą w nowym organizmie politycznym stanowiska pierwszorzędne. Istotnie, stosunkowo najwięcej wyznawców znalazły idee Coudenhovego między Żydami i Niemcami.”
1. Wyd. Wers, Poznań 1996, s. 108.
2. „Prąd”, 1926,s. 89-95.
Istotnie – dodajmy mądrzejsi o prawie 80 lat – idea Unii Europejskiej najwięcej zwolenników posiada w tychże dwóch agresywnych i rasistowskich nacjach.
Powróćmy do mąci, naci i klanu Buzków. Kasacyjny program Europy zmiksowanej pod wodzą Żydów i Niemców, w Polsce a wkrótce potem i w Europie zachodniej zaczął napotykać na coraz większy opór w miarę wzrastania potęgi hitlerowskiej III Rzeszy. Sprawa stanęła na dosłownym ostrzu hitlerowskiego noża od czasu, kiedy Hitler zaczął coraz brutalniej domagać się tzw. „korytarza”, który by połączył III Rzeszę z Prusami Wschodnimi. Niemiecki „korytarz” oznaczałby praktycznie odcięcie Polski od Bałtyku. Jak wiadomo, polski rząd powiedział twarde „nie!” ustami ministra Becka. Skutek – druga wojna światowa.
I właśnie dla przełamania oporów Polaków, polskiego rządu w sprawie „korytarza”, przedwojenni eurofolksdojcze powołali tzw. Komitet Organizacyjny Unii Pan-europejskiej – bliźniaczego prekursora dzisiejszej „Narodowej” Rady Integracji Europejskiej pod wodzą Buzka – Juniora.
Obydwie te antypolskie agentury miały i mają ten sam cel – propagandę kasacji Polski.
Oto skład tego przedwojennego komitetu zdrady narodowej:
– Aleksander Lednicki – przewodniczący;
– senator Józef Buzek – ojciec premiera Jerzego Buzka;
– emerytowany minister Hipolit Gliwic;
– były poseł Witold Kamieniecki;
– senator Stanisław Posner;
– hrabia W. Rostworowski;
– płk Walery Sławek;
– dr Mieczysław Szawlewski;
– minister Józef Targowski7.
Istnieje pewna ponura prawidłowość łącząca tych intemacjonatów – poza Józefem Buzkiem oraz hr. W. Rostworowskim – wszyscy wymienieni byli masonami. Ich przynależność masońską stwierdzono na podstawie ustaleń policyjnych w Archiwum Akt Nowych. Wszystkich wymienia, z podaniem wolnomularskich afiliacji i biogramów, Ludwik Hass w książce: Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1921-1999. Słownik biograficzny. Uzupełnia on wcześniejsze ustalenia Leona Chajna w: Wolnomularstwo -w II Rzeczypospolitej.
Zatrzymajmy się, nie bez powodu, przy Hipolicie Janie Gliwicu (1878-1943). Pośród niezliczonych funkcji pełnionych przed drugą wojną światową, ten socjalista był w latach 1927-1930 delegatem rządu na VIII i IX Zgromadzenie masońskiej Ligi Narodów. Był wieloletnim członkiem Unii Międzyparlamentarnej, prekursorki Parlamentu Europejskiego oraz Związku Paneuropejskiego. Jego zasługi masońskie, to m.in. członkostwo w loży „Kopernik”. W latach 1933-1936 piastował godność Wielkiego Sekretarza Wielkiej Loży Narodowej Polski, a w latach 1937-19382 – Pierwszym
1. Jerzy Chodorowski: Richard Coudenhove-Kalergi i jego doktryna zjednoczenia Europy. „Wolna Polska” nr 154, s. 23.
2. Do czasu rządowego zakazu istnienia i działania masonerii w Polsce.
Wielkim Namiestnikiem tej loży7. W 1922 roku nadano mu stopień kawalera Różanego Krzyża. Był masonem międzynarodowej rangi, m.in. przedstawicielem Rady Najwyższej na obszar Polski przy Radzie Najwyższej USA Jurysdykcji Południowej oraz Radzie Najwyższej USA Jurysdykcji Północnej.
Synem Hipolita Gliwica był Tadeusz Gliwic (1907-1994). Przed wojna piastował szereg godności masońskich w loży „Kopernik” i loży „Staszic”, a w 1961 roku był członkiem założycielem (reanimatorem) loży „Kopernik” – od 1991 roku nazywanej Wielką Lożą Narodową Polski. Zyskał przedostatni 32 stopień masońskiego wtajemniczenia, nadany mu 20 października 1991 roku przez „American Military Scottish Rite Bodies” (ryt szkocki) w Mannheim w Niemczech. Wolnomularską karierę uwieńczył najwyższym, 33 stopniem masońskiego wtajemniczenia uzyskanym w 1993 roku, z nadania Rady Najwyższej USA Jurysdykcji Południowej w Waszyngtonie. Następnego dnia po tym awansie – 19 października 1993 roku został wybrany Wielkim Komandorem Polskiej Rady Najwyższej.
Generał Józef Haller dokonał uroczystych zaślubin Polski Odrodzonej z Bałtykiem. Zbezcześcił tamten historyczny akt Buzek-junior, syn tamtego Józefa Buzka, współzałożyciela Komitetu Organizacyjnego Unii Paneuropejskiej. Robiąc dosłownie wszystko co w jego mocy na rzecz kasacji suwerenności Polski, Jerzy Buzek „zaślubił” Bałtyk – dla kogo? Dla Niemców, dla europejskiej żydomasonerii. Robił przecież wszystko jako premier, aby Niemcy powrócili nad Bałtyk w roli panów.
Poseł Jan Łopuszczański z Porozumienia Polskiego, podczas sejmowej debaty dotyczącej „przystąpienia” Polski do Unii Europejskiej2 wywalił Buzkowi i jego euro-folksdojczom prosto w oczy:
– Panie Premierze! Czy nie boi się Pan, że w takiej sytuacji rzucanie pierścienia do Bałtyku może być odczytane jako karykatura tamtego patriotycznego gestu? Czy Pan nie sądzi, że gdyby gen. Haller ożył i wziął w swe ręce rządy w Polsce, to tych, którzy uczestniczą w wyprzedaży dobra Narodu, po prostu postawiłby pod ścianą?
Wysoki Sejmie! Czy ci, którzy dziś uczestniczą w dobijaniu Polski nie zastanawiają się, że może przyjść czas, w którym Naród Polski otworzy listę imion zdrajców, którzy otrzymawszy z rąk Narodu prawo pełnienia służby publicznej, nie wykorzystali jej dla dobra Narodu, ale do jego niszczenia i że oskarżenie przeciw nim zostanie postawione w imię prawa Narodu do niepodległości i suwerenności w swoim własnym państwie i w imię zasady karania zdrajców. Czy ci, którzy uczestniczą w dobijaniu Polski nie przypuszczają, że Ojczyzna nasza, dziś; ubezwłasnowolniona, ograbiana, upokarzana, wróci do swej siły i dopełni sądu nad zdradą?
Te pytania, wprawdzie przerywane oklaskami posłów polskiego pochodzenia, pozostały bez odpowiedzi. Niektórzy zdrajcy i jawni wrogowie jedynie spuścili łby i ślepia… I dalej robią swoje.
1. Ludwik Hass, tamże, s. 140.
2. Debata odbyła się 16 lutego 2000.
Premier Jerzy Buzek był skrajnie szkodliwym dla Polski człowiekiem o mentalności lokaja: bezkrytyczny potakiwacz, tak w tej roli wytrwały i konsekwentny, że gdyby przewidzieć jego postawę na progu jego kariery jako premiera, można by było nagrać na magnetofon jego przyszłe przemówienia w konkretnych kwestiach i potem przez kilka lat odtwarzać na posiedzeniach „Kne-Sejmu” i rządu.
Nie sprzeciwił się nigdy swym politycznym i ideowym wspólnikom – żydokomunistom z Unii Wolności i SLD. Uczynił to tylko raz i natychmiast skutkowała ta jego niesubordynacja rozpadem „koalicji” rządowej.
Poszło o stajnię Augiasza, której nazwa brzmi: Warszawska Gmina Centrum, lukratywne gniazdo korupcji i marnotrawstwa, nepotyzmu politycznego i personalnego o niewyobrażalnej skali7. Mocodawcy J. Buźka postanowili poskromić żydokomunistyczną Radę Gminy, postawić tam komisarza do czasu wyborów nowej rady. Zakotłowało się: Balcerowicz okrzyknął to zamachem na demokrację, łamaniem prawa, „zrywaniem” umowy koalicyjnej. Unia Wolności postanowiła „wystąpić” z koalicji, w której w rzeczy samej praktycznie nigdy nie była, pozostawała bowiem w stałym ideowym i programowym sojuszu z żydokomuną spod znaku SLD.
Co działo się w Gminie Centrum?
Przede wszystkim korupcja, kupczenie terenami centrum Warszawy, gdzie cena jednego metra gruntów jest zawrotnie wysoka. Siedmiuset radnych, lukratywne pensje, siedmiu zastępców burmistrza Gminy Centrum. Jednym z radnych był i jest (lipiec 2000) niejaki Bogdan Tyszkiewicz. Jeździł najnowszym modelem Mercedesa za 60 000 dolarów. Był bezkarny. „Rzeczpospolita”, za nią „Gazeta Polska” (31 V 2000) opisywały wydarzenie, kiedy to pan radny Tyszkiewicz – pijany, wymachiwał pistoletem, na który nie miał pozwolenia, krzycząc, że wszystkich wystrzela. Lokal, w którym wtedy balował, jest określany jako „znany z gangsterskich spotkań”.
Ochroniarze Tyszkiewicza, u których znaleziono kolejną nielegalną sztukę broni pana radnego, są dobrze znani policji ze związków z tzw. mafią pruszkowską („Rzeczpospolita”). Inny radny tej gminy, naprawdę inny bo prawdomówny zapewniał: Jako lekarz uważam, że działał on (Tyszkiewicz – H.P.) nie tylko pod wpływem alkoholu, lecz również narkotyków. „Rzeczpospolita” i „Życie” informowały, że radny Tyszkiewicz pełnił jednocześnie: funkcje państwowe, był doradcą ministrów Janusza Tomaszewskiego (zdjętego za udowodnioną współpracę z Bezpieką) i min. Jacka Dębskiego. Tyszkiewicz nie ma wyższego wykształcenia, ponadto był jednym z najmniej aktywnych samorządowców.
Bagno zwane władzami Gminy Centrum kisło od pierwszych lat „posierpniowego” Okrągłego Stołu. Od 1992 roku tworzono księgi wieczyste dla nieruchomości o nieuregulowanej sytuacji własnościowej! Była to prosta kontynuacja bezprawia zapoczątkowanego przez reżim stalinowski za czasów Bieruta. Przykłady: na ulicy Sosnowej wybudowano biurowiec na tyłach Holiday Inn – ulicy tej już praktycznie nie ma, budowa jest zwarta, numery są inne. Nagminnie narusza się stany własności przedwojennej. „Wyprodukowano” wiele nowych ksiąg wieczystych, a prawdziwym właścicielom poszukującym starych ksiąg utrudniano dostęp do nich. Tak reżyserowany bałagan i naruszanie praw własnościowo-notarialnych otworzyło drogę do fali nowych uwłaszczeń.
„Pracowała” tam Ludmiła Wujec, żona Henryka Wujca z UW, córka byłej wysokiej rangą funkcjonariuszki UB – Reginy Okręt (lub Okrent).
Dokonano „zwrotu” działek różnym dziwnym pretendentom, niekoniecznie słusznym’. Byli to jacyś funkcjonariusze SB, jacyś wysocy funkcjonariusze partii, którzy wykupowali roszczenia od przedwojennych właścicieli na dziesiątki sposobów. Oto trzy „piętra” takich peerelowsko-SLD-owsko-Unijnych zagrywek na przykładzie pewnej kamienicy. Przykład wręcz szkoleniowy, szczególnie ponury, bo dowodzący nienaruszalnej ciągłości systemu powojennego terroru z systemem krypto-terroru po-okrąglostolowego:
– W latach 70. atrakcyjną kamienicę otrzymała urzędniczka KC PZPR, odbyło się to na zasadzie „odkupienia roszczeń własnościowych”. W latach 90. – a więc już za „demokracji”, kamienicę „odzyskała” córka tamtej partyjniaczki, następnie obiekt ten sprzedano firmie zagranicznej!
Podobnie – przy ulicy Brackiej, a więc w centrum Warszawy, nieruchomość zawłaszczył jakiś ubek w czasach stalinowskich a teraz „odzyskali” ją jego zapewne już różowi „spadkobiercy”. Takimi sposobami zawłaszczono wiele gruntów i domów, choć ich właściciele lub prawowici spadkobiercy żyją, ale w warunkach działania władz Gminy są bezsilni. Kiedy uroczyście dokonywano otwarcia tzw. „Złota Center”, skrzyknęła się dość liczna rodzina prawowitych właścicieli nieruchomości: przyszli z transparentem informującym o tym bezprawiu. W atmosfera B skandalu, konsternacji i tego desperackiego „nagłośnienia”, właścicielom coś tam wypłacono za tę grabież w biały dzień, dokonaną „w państwie prawa”.
Jeszcze inny przykład: dr Ceremużyński (!) ze Szpitala Kardiologicznego im. J. Piłsudskiego zwrócił się do Gminy Mokotów o przydział działki w czasie, kiedy przydziały były zamrożone. Teren był w całości prywatny, zamieszkały przez starszych ludzi, właśnie starających się o zwrot terenu zabranego im przez Bieruta. Sporządzono jednak akt notarialny – nieważny według radnej Pitery. Powstała wkrótce sporna zaległość z tytułu niepłacenia opłaty dzierżawnej, zatem okrojono z tego terenu l 400 metrów kwadratowych i „zwrócono” gminie1. Tak przy okazji „rozwiązano” sprawę domu’1 znajdującego się na tym terenie – a można go było zwrócić właścicielom i choć w części zaspokoić ich krzywdę. Działo się to w 1996 roku. Następnie rozpoczęto przygotowania do budowy „apartamentowców”. Na interwencję radnej Piterowej, prezydent Warszawy M. Święcicki (zięć stalinowca Szyra – komunistycznego zbrodniarza z wojny domowej w Hiszpanii) zaprzeczył, by rzekomo zamierzano tam budować apartamentowce.
Tymczasem wiadomość o apartamentowcach wyszła od samego dr. Ceremużyńskiego. Powiedział to podczas konferencji prasowej w szpitalu przy ulicy Grenadierów. Jeżeli miał to być obiekt szpitalny publiczny, to chyba prywatny, bo budowy szpitali już się nie rozpoczyna w związku z katastrofą finansową państwowej służby zdrowia. Jeżeli zaś miałaby to być prywatna klinika – to dlaczego angażuje się w to gmina, depcząc prawo? Inwestycja jednak nie powstała, bo zbankrutowała firma budowlana, która miała ją wznosić, ale przedtem jeszcze „zdążyła” kupić teren przy ulicy Kruczej i Pięknej (absolutne centrum stolicy!) oraz przy ulicy ks. Skorupki – teren następnie „przekazała” niemieckiemu bankowi.
1. „Nasza Polska” 24 V 2000. Wywiad z spoza układów radną Gminy — Julią Piterą.
Było to kolejne naruszenie prawa: kiedy notarialny zamiar budowy upada – gmina ma prawo pierwokupu danego terenu – Gmina Centrum nigdy nie skorzystała z tego prawa! Radna Pitera:
…Bo przecież ja wiem o trzech urzędniczych domach w budowie, które mają się nijak do zarobków ich właścicieli, znam wielu urzędników (gminy Centrum – H.R), którzy jeżdżą bardzo drogimi samochodami i wymieniają je na jeszcze droższe, co też ma się nijak do ich zarobków (…). Jeden z moich kolegów powiedział, jeszcze w pierwszej kadencji, że tak naprawdę Warszawa jest biurem pośrednictwa w obrocie nieruchomościami.
I takiego to przestępczego Eldorado o stażu równym wiekowi „III RP”, wiedząc o tym bagnie doskonale – bronili szlachetni obrońcy prawa i praworządności – Balcerowicz z jego pretorianami – czyli „demokratyczną” Unią Wolności. Bronili wspólnie ze swymi wspólnikami z SLD. To przecież gensek SLD L. Miller powiedział, że za zamach na Gminę Centrum premier J. Buzek powinien kiedyś stanąć przed Trybunałem Konstytucyjnym!
Byłoby dobrze, gdyby Miller sam przedtem stanął przed Trybunałem Konstytucyjnym za setki tysięcy dolarów „pożyczonych” od KPZR! Szary mieszkaniec czekał na załatwienie prostej sprawy miesiącami. Inni – z „niewiadomych” powodów cieszyli się ekspresowym przyspieszaniem swych spraw – jak stwierdzał komisarz Andrzej Herman. Ustawowe terminy postępowania administracyjnego, w tym obsługi spraw mieszkańców, były fikcją.
Mec. Herman mówił w wywiadzie dla „Naszej Polski” (31 V 2000):
Akta wędrują od wydziału do wydziału, a człowiek jest bezsilny wobec tej biurokracji. Jest np. takie małżeństwo, w którym mąż jest ciężko chory na serce, po zawałach, i chcą zamienić mieszkanie na czwartym piętrze na mieszkanie na parterze. Byli gotowi wziąć mieszkanie nawet do remontu. Zwrócili się do gminy, a tu bezduszni urzędnicy odpowiadają, że nie ma mieszkań. Tymczasem to nieprawda! Bo są różne możliwości.
* * *
z pełnym poszanowaniem i respektem dla autorów, wydawców i praw autorskich, w dzisiejszych czasach powszechnego przemilczania i fałszowania historii i faktów historycznych, uważamy za szczególnie ważną powinność i obowiązek rozpowszechniania informacji, celem edukacji i uświadamiania, oraz bezpardonowej walki z owymi przemilczeniami i fałszami.
wersje internetową przygotowała, opracowała i fotografiami opatrzyła Polonica.net
Polski Związek Patriotyczny
Katolicko-Narodowy Ruch Oporu kontrjudaizacji i kontrdepolonizacji
O.R.K.A.N.
 
Jak finansjera wprowadziła „plan Balcerowicza”?
Cały obraz zmian w latach dziewięćdziesiątych podczas podmiany systemu gospodarczego jest planem międzynarodowej finansjery. Wdrożyli w Polsce te rozwiązania, które testowali w Boliwii, Chile i w wielu krajach świata. Aby pochwalić się ładnymi cyferkami ekonomicznymi, musieli wprowadzać reformy przy pomocy wojska i policji.
Autorem terapii szokowej jest Milton Friedman i jego uczniowie zwani „chicago boys”. Ich rozwiązania MFW kopiuje do dzisiejszego dnia (Grecja, Ukraina).
Dlaczego finansjera odniosła sukces w Polsce?
Bo znakomicie przygotowali strategie. Najpierw zadbali o finanse. George Soros założył Fundacje Batorego, która sponsorowała zamach stanu na polskie społeczeństwo. Soros do zamordowania gospodarki zatrudnił profesora Jeffreya Sachsa i Davida Liptona, przedstawiciela przestępczej organizacji finansowej – MFW(Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Najpierw przekonali PZPR, a później Wałęsę, Michnika, Kuronia, Mazowieckiego, Geremka do zamachu stanu. Wiele osób ich przestrzegało, jak na przykład współautor tego artykułu, Wojciech Błasiak.
Przedstawiciele finansjery rozpoczęli rozmowy z premierem Rakowskim i generałem Jaruzelskim. Ich rękami dokonali uwolnienia cen, co spowodowało potężną inflacje – ponad 200%. Nowa „solidarnościowa” ekipa przeprowadziła kolejne reformy, które podniosły inflacje do ponad 500%.
Plan był taki: wywołać potężną inflacje, przerzucić odpowiedzialność na stary system, następnie ratować sytuacje poprzez zahamowanie wzrostu wynagrodzeń, zastopowanie zysków firm, przejęcie gospodarki.
Udało im się to perfekcyjnie. W rękach polskich jest jeszcze węgiel i lasy. To będzie ostatnia rozrywka międzynarodowej finansjery.
Mam nadzieję, że przestępcy, którzy doprowadzili polską gospodarkę do ruiny poniosą tego konsekwencje. To przez ich działania nie mamy zachodnich wynagrodzeń.
A wystarczyło wdrożyć NIDPI, PSM, PSB. Wiele osób proponowało takie zmiany, ale zostali wyrzuceni na margines życia.
Oddam teraz głos Wojciechowi Błasikowi, który jako poseł w tamtych latach walczył o sprawiedliwość.
Pierwszy etap – wywołanie hiperinflacji
W Polsce z dniem 1 stycznia 1990 roku rozpoczęła się gospodarcza terapia szokowa, zwana planem BalcerowiczaSzokiem ekonomicznym było nade wszystko uwolnienie spod dotychczasowej rządowej kontroli cen prawie wszystkich produktów i usług. Rząd kontrolował tylko ceny kilku produktów takich jak gaz, węgiel, energia elektryczna czy paliwa, drastycznie wszak zwiększając administracyjnie ich ceny, i to rzędu kilkuset procent. W gospodarce komunistycznej prawie wszystkie ceny były ustalane administracyjnie, a w latach 80. istniało nawet specjalne Ministerstwo Cen.
Uwalnianie cen rozpoczął już wcześniej w sposób szokowy komunistyczny rząd Rakowskiego. Z dniem 1 sierpnia uwolniono bowiem ceny żywności. Był to główny powód gwałtownego wzrostu wysokiej inflacji, który w 1989 roku wyniósł 251%, a w odniesieniu do cen towarów i usług konsumpcyjnych aż 351%.iNatomiast styczniowe uwolnienie prawie wszystkich cen spowodowało natychmiastowy wybuch hiperinflacji. Ceny produktów i usług wzrosły w 1990 roku o 586% (w roku 1991 o 70%, a w roku 1992 o 43%), a ceny produktów i usług konsumpcyjnych aż o 686% (w roku 1991 o 170%, a w 1992 o 143%).ii
Wywołana jednorazowym zniesieniem kontroli cen szokowa hiperinflacja miała charakter zasadniczo korekcyjny i była specyficznym rodzajem inflacji kosztowej. W naukach ekonomicznych rozróżnia się bowiem dwa podstawowe rodzaje inflacji: inflację popytową i inflację kosztową. Inflacja popytowa to wzrost cen wywołany nadwyżką ilości pieniądza na rynku, a więc popytu rynkowego, w stosunku do wartości produktów i usług oferowanych na tym rynku, czyli podaży rynkowej. Inflacja kosztowa zaś wynika ze wzrostu kosztów wytwarzania produktów i usług. Ceny rosną, by zrównoważyć rosnące koszty, a nie by zrównoważyć popyt z podażą.
Ta elementarna prawda ekonomiczna była szczelnie ukrywana przed opinią publiczną, którą bombardowano nieustannie informacjami o ekonomicznej konieczności walki z inflacją poprzez zaciskanie pasa, czyli duszenie popytu. Problematyka inflacji jest zresztą w naukach ekonomicznych na świecie jedną z najbardziej skomplikowanych, choćby ze względu na fakt konieczności uwzględniania struktury wielkości pieniądza w gospodarce oraz jego różnorodnych form i rodzajów.iiiProstactwo intelektualne walki z inflacjąpoprzez duszenie realnego popytu, jest z naukowego punktu widzenia jaskrawe. A w wypadku transformacji gospodarki komunistycznej ówczesnej Polski, było wręcz przerażające.
Drugi etap – zakaz podwyżek wynagrodzeń
Otóż ówczesna transformacja, wiązała się z urynkawianiem szeregu dóbr, nade wszystko kapitałowych, które w komunizmie były z rynku towarowo-pieniężnego wyłączone. Ich rynkowe włączanie wymagało pokrycia tych nowych dóbr masą nowego pieniądza w odpowiednich formach i rodzajach.
Wykazał to w swej pracy Jerzy Żyżyński.iv
„Jeśli więc gospodarka jest utowarowiana, czy ‚urynkawiana’ – pisał J. Żyżyński – a więc coraz więcej dóbr zostaje objętych regułami wymiany na pieniądze, to stosownie do tego powinna być powiększana baza pieniężna (gotówka plus rezerwy banków); musi rosnąć ten najwęższy agregat pieniężny – i to przez dodrukowanie, tylko za koszty emisji – a nie za kredyt, z którym wiąże się koszt oprocentowania”v.
Balcerowicz zwalczał wywołaną własnymi decyzjami szokową hiperinflację korekcyjną, która nie miała zasadniczo charakteru inflacji popytowej, dusząc realny popyt. W tym celu Balcerowicz drastycznie obniżył wskaźnik indeksacji płac i wynagrodzeń z 0,8 do 0,3 w styczniu i 0,2 w następnych miesiącach 1990 roku.vi
Tymczasem, zdaniem prof. Kowalika, i nie tylko jego, inflacja popytowa z końca lat 80. została zduszona i zlikwidowana podwyżkami cen żywności w 1989 roku. W 1990 roku już nie było nawisów inflacyjnychpieniądza na rynku. „Pomyślmy, co ta zmiana przyniosła na przykład w styczniu 1990 roku – pisze T. Kowalik – gdy ceny wzrosły nie, jak zakładano o 45% lecz o około 80%. Przy wskaźniku 0,7 – 0,8 nominalne płace mogły wzrosnąć o około 56–64%, a ograniczono ten wzrost do 24%! A jeśli dodamy do tego, dopiero później zauważony, fakt (…), że na rynku nie było już ‚pustego pieniądza’ (‚zjadła’ go inflacja, przy hamowanym wzroście płac), to widzimy całą absurdalność tej ‚innowacji’ Sachsa-Liptona. Dodajmy, że w styczniu 1990 produkcja przemysłowa zmalała o ponad 30%, co było zapowiedzią radykalnego zmniejszenia popytu płacobiorców”vii. W efekcie fundusz płac realnych spadł w stosunku do roku 1989 aż o 33,5%, a w 1992 łączny spadek płac realnych w stosunku do 1989 roku wyniósł 47,2%.viii
Metodą duszenia popytu był też tzw. popiwek, czyli karny podatek nakładany na przedsiębiorstwa państwowe za podnoszenie wynagrodzeń pracownikom powyżej założonych przez rząd wskaźników.
Trzeci etap – niszczenie polskich firm
Drugim karnym podatkiem była tzw. dywidendapaństwowa w wysokości 30%, płacona od wartości brutto majątku trwałego, niezależnie od wyników finansowych przedsiębiorstwa. Wcześniej tenże majątek trwały przeszacowano o 200%. Do tego doszedł drastyczny spadek dochodowości gospodarstw chłopskich, w związku z rezygnacją rządu Mazowieckiego z minimalnych cen gwarantowanych skupu płodów rolnych. W 1990 roku w porównaniu do roku 1989 dochody rolników spadły o blisko 50%.ix Spadła też o ponad 14% wartość realnych świadczeń społecznych, głównie dzięki obniżce realnych wartości rent i emerytur.x
Duszono więc popyt wewnętrzny pod pretekstem walki z hiperinflacją korekcyjną. Duszono popyt wewnętrzny zgodnie z kluczową zasadą Konsensusu Waszyngtońskiego wprowadzanego polityką MFW. Duszenie zaś popytu wewnętrznego, to duszenie możliwości zbytu rodzimej produkcji. To duszenie gospodarki. „Walka z hiperinflacją, o której tak szeroko rozwodził się J. Sachs – podsumowywał J. Balcerek – stała się zasłoną dymną przesłaniającą celowe i świadome uderzenie w siłę nabywczą ludności, czyli w rynek wewnętrzny wchłaniający 85% polskich towarów i usług”xi. W efekcie było to duszenie rodzimej produkcji przemysłowej i rolnej, a więc ograniczanie podaży. Ograniczanie podaży zaś paradoksalnie wtórnie wywoływało fale inflacji popytowej, gdyż burzyło równowagi rynkowe. Tym należy tłumaczyć długotrwałość hiperinflacji, a potem wysokiej inflacji w Polsce.
Duszenie popytu wewnętrznego było tylko środkiem do celu głównego. Głównym bowiem celem szokowej terapii było zduszenie rodzimej gospodarki i produkcji, tak przemysłowej, jak i rolnej. Duszenie rynku wewnętrznego było bezpośrednim uderzeniem w możliwości zbytu polskich producentów przemysłowych i rolniczych. Aby je dodatkowo ograniczyć, dokonano niebywałego w historii gospodarczej Europy zliberalizowania granic celnych, otwierając je na zalew importowanej produkcji. W marcu 1990 roku zawieszono pobieranie cła na około 80% pozycji taryfy celnej.xii
Skrajne ograniczenia ochrony własnego rynku wewnętrznego, dzięki redukcji opłat celnych, a okresowo zawieszeniu, pozwoliło na mówienie o Polsce jako najbardziej wolnohandlowym kraju świata zaraz po Hongkongu.xiii Od stycznia 1990 roku Polska była zalewana importowanymi towarami przemysłowymi i importowaną żywnością, dotowaną przez ówczesną Europejską Wspólnotę Gospodarczą.
Ten masowy import zniszczył w pierwszym rzędzie rodzimy przemysł lekki. „Z badań przeprowadzonych przez PIH w Łodzi – informowała ‚Rzeczpospolita’ w 1993 roku – wynika, że wyroby dziewiarskie i pończosznicze sprowadzane z Chin, Indii, Tajlandii, Turcji i Włoch nie posiadają oznaczeń firmowych ani jakościowych, co świadczy, że są odrzutami z produkcji lub wytwarza się je specjalnie na rynek polski. Importerzy kupują je po bardzo niskich cenach, by następnie sprzedawać na naszym rynku z marżą dochodzącą nawet powyżej 1000%”xiv.
Czwarty etap – zablokowanie finansowania przedsiębiorstw
Kluczową rolę w niszczeniu ekonomicznym rodzimego przemysłu stała się polityka stóp procentowych kredytów bankowych przedsiębiorstw. Z dniem 1 stycznia 1990 roku wprowadzono zmienną stopę ich oprocentowania uzależnioną od wysokości inflacji. Banki samodzielnie ustalały stopę oprocentowania, i to w skali miesięcznej. Dotyczyło to również wszystkich kredytów zaciągniętych wcześniej. Nagle więc przedsiębiorstwa zostały zmuszone do zapłaty miesięcznych odsetek od kredytów sprzed lat w wysokości kilkudziesięciu procent. A odsetki od niezapłaconych odsetek poszybowały jeszcze wyżej.
Od 15 lipca 1989 roku do grudnia 1990 roku oprocentowanie kredytów wzrosło o 2200%. Uruchomiło to kulę śnieżnązadłużenia i zacisnęło pętlę zadłużeniową na szyi przedsiębiorstw państwowych. Rozpoczęło się celowe i zamierzone ich bankrutowanie.
„W rezultacie – podsumowywał J. Balcerek w 1993 roku – produkcja przemysłowa sprzedana spadła w 1991 r., w zestawieniu z 1989 r., o 33,6 %, tak jak w okresie największego w dziejach kapitalizmu kryzysu gospodarczego 1929–1932, a przedsiębiorstwa państwowe i chłopskie gospodarstwa rodzinne stały się ‚niewypłacalne’. ‚Strategia przemysłowa’ rządów ‚post-solidarnościowych’ zadała już w 1990 r. druzgocący cios przemysłowi lekkiemu, a zwłaszcza włókienniczemu: w ciągu jednego roku produkcja sprzedana w przemyśle lekkim spadła o 35,9%, a w przemyśle włókienniczym – o 42%, natomiast w przeciągu dwóch lat (1990 – 1991) – odpowiednio o 43,5 i 52,7%”xv.
Efektem duszenia produkcji i niszczenia ekonomicznego przemysłu, ale także i rolnictwa, było narastanie bezrobocia o strukturalnym gospodarczo charakterze. Dane statystyczne były przy tym zafałszowane, gdyż faktycznymi bezrobotnymi byli pracownicy odchodzący na tzw. wcześniejsze emerytury. A było ich w latach 1990 – 1992 co najmniej 2 mln osób. xviNarastające od 1990 roku bezrobocie osiągnęło na początku 1993 roku 2,8 mln oficjalnie zarejestrowanych bezrobotnych, z czego 56,6% nie posiadało prawa do zasiłku.xvii
Piąty etap – ustalenie kurs dolara pod zbrodniczą prywatyzacje
Kolejnym rabunkowym gospodarczo posunięciem było wprowadzenie stałego kursu dolara w stosunku do złotego, w relacji 1 dolar to 9 500 starych złotych. Ten stały kurs utrzymywano blisko półtora roku na mocy porozumienia z MFW. Przy wprowadzeniu wewnętrznej wymienialności złotówki, umożliwiło to grabież finansów kraju. Każdy posiadacz konta w walutach obcych mógł je wymienić na złotówki i ulokować na koncie oprocentowanym dodatnio, w warunkach hiperinflacji sięgającej w 1990 roku 586 procent, co dawało niewyobrażalne możliwości spekulacyjnego zarobku.
Wystarczyło ulokować na koncie dewizowym 1 mln dolarów oprocentowanym na 5 do 8% w skali roku, a następnie zamienić je na złotówki i ulokować na koncie złotówkowym o zmiennej miesięcznej stopie oprocentowania. W skali roku dawało to kilkaset procent. A potem po roku czasu, czy krócej, ponownie rozmnożone jak króliki złotówki zamienić na dolary. I z jednego miliona dolarów robiło się, w zależności od sposobu spekulowania, co najmniej trzy do pięciu milionów.
Ale decydującym uderzeniem szokowej terapii w narodową gospodarkę była ustawa prywatyzacyjna z 13 lipca 1990 roku.xviii Ta ustawa odbierała jakąkolwiek kontrolę i wpływ na losy przekształceń własnościowych nie tylko samorządom pracowniczym w prywatyzowanych i likwidowanych przedsiębiorstwach państwowych, lecz również polskiemu parlamentowi. O losach narodowego przemysłu państwowego miała decydować wyłącznie administracja rządowa; od ministra przekształceń własnościowych i premiera rządu, po poszczególne ministerstwa i wojewodów (organy założycielskie przedsiębiorstw).
Przedsiębiorstwa państwowe miałby być prywatyzowane poprzez ich przekształcenie w jednoosobowe spółki Skarbu Państwa lub w drodze ich likwidacji. Stworzono kryminogenną i korupcjogenną instytucję jednoosobowych spółek Skarbu Państwa, o których losie decydowali bez jakiejkolwiek realnej kontroli, czasem jednoosobowo, urzędnicy Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Otworzyło to wrota do gigantycznej korupcji w procesach prywatyzacyjnych przez następne ćwierćwiecze.
i E. Czerwińska, 1993, s. 3.
ii W. Czerwińska, 1993, s, 3.
iii Por. Jerzy Żyżyński, Pieniądz a transformacja gospodarki, Uniwersytet Warszawski Wydział Zarządzania, Warszawa, 1996.
iv J. Żyżyński, 1996.
v J. Żyżyński, 1996, s. 180 -181.
vi T. Kowalik, 2009, s. 96.
vii T. Kowalik, 2009, s. 93.
viii J. Balcerek, 1993, s. 2.
ix J. Balcerek, 1993, s. 3
x J. Balcerek, 1993, s. 3.
xi J. Balcerek, 1993, s. 2.
xiiWspółczesna gospodarka światowa, pod red. Anny B. Kisiel – Łowczyc, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1999, s. 61.
xiii T. Kowalik, 2009, s. 102.
xivNa 1200 procent, „Rzeczpospolita”, 28.05.1993, s. 19.
xv J. Balcerek, 1993, s. 5.
xvi J. Balcerek, 1993, s. 10.
xvii J. Balcerek, 1993, s. 11.
xviiiUstawa z dnia 13 lipca 1990 r. o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, Dz. U. 1990 nr 51 poz. 298.
Wojciech Błasiak/ Robert Brzoza

więcej:https://wiernipolsce1.wordpress.com/2016/10/28/zydzi-z-iii-rp-maja-prywatyzowac-bialorus/