tytułowy temat wraca jak bumerang
Opublikowany artykuł sygnowany NDP (patrz: https://ndp.neon24.net/post/177922,galas-stanowisko-polski-w-sprawie-restytucji-mienia-zydowskiego-splot-historii-i-prawa; autor Marek Gałaś) jest mętny i nie wiem czemu łączony z obecnymi wydarzeniami Izraela, Libanu, obszaru Gazy itd., czyli działaniami rządu i wojsk Izraela gwałcącymi niemal wszystkie normy prawa międzynarodowego?! Można jedynie wyciągnąć wniosek, że społeczność żydowska chciałaby, zgodnie ze swym urojeniem religijno-etnicznym, uważać się ciągle za naród wybrany, bezkarnie lekceważący prawa innych narodów oraz powszechne normy humanitarne.
Wspomniany artykuł NDP, skłania mnie do przypomnienia pewnych tekstów opublikowanych w swoim czasie na portalu WPS.
PZ
----------------------------------
"Szewach Weiss, majątek pożydowski, a długi pożydowskie?"
Żydzi domagają się od Polski 65 miliardów dolarów za majątek pozostawiony przez zamordowanych przez Niemców Żydów polskich. Ale ci Żydzi mieli przed wojną jakieś długi. Co z tymi długami? Czy samozwańczy spadkobiercy zapłacą?
Parę dni temu w programie RingTV spotkali się panowie Szewach Weiss i Grzegorz Braun. Spotkanie to miały duży oddźwięk w internecie. Główną kwestią były oczywiście żydowskie roszczenia majątkowe. Pan Weiss, potwierdzając tylko polski stereotyp Żyda, kręcił cały czas i na żadne pytanie jasno nie odpowiedział. Ciekawy był fragment dotyczący żydowskich roszczeń majątkowych. Pan Weiss reprezentował podejścietrybalistyczne. W pokrętny sposób wyraził, że jeśli dana osoba należała do plemienia Izraela i zmarła bezpotomnie, to prawo do jej majątku mają członkowie plemienia (czytaj Światowy Kongres Żydów, Liga przeciw Zniesławieniu, Światowa Żydowska Organizacja do Spraw Zwrotu Mienia itp.), a nie przechodzi na rzecz państwa, którego obywatelem była ta osoba. Choćby ta osoba nie znosiła Żydów i chciała przekazać swój majątek Polsce, Chinom, albo Indonezji, to nie ma rady, dziedziczyć muszą po niej Żydzi. W pewnym momencie pan Braun powiedział, że gdyby on założył grupę, która od Stanów Zjednoczonych chciałaby odebrać majątki po osobach pochodzenia polskiego zmarłych bezpotomnie, to zostałby zabity śmiechem. Na co pan Weiss odpowiedział, że nie można tego porównywać Polaków, którzy zginęli bezpotomnie i Żydów. I to jest sedno sprawy. Z Talmudu wiemy, że:
„Żyd, jak uczy Talmud, tem samem, że jest z narodu wybranego i obrzezany, jest obdarzony tak wielką godnością, że się z nim nikt, nawet anioł, [76–77] równać nie może. Owszem, jest, jak sądzą, niemal równy Bogu.”
I również wiemy, że:
„Jedynie Izraelita jest człowiekiem; jego jest świat cały i jemu wszystko powinno służyć, szczególnie zaś „zwierzęta mające postać ludzką”.”
I wszystko jasne. Pan Szewach Weiss jest pobożnym Żydem stosującym się do zaleceń Talmudu.
Ale powróćmy do roszczeń żydowskich. Pan Weiss mówił tylko o majątku żydowski, kamienicach i innych nieruchomościach które należą się plemieniu izraelskiemu po jego zmarłych bezpotomnie przodkach. Ani słowem nie zająknął się o zobowiązaniach jak np. żydowskie długi, hipoteki itp. Przecież Żydzi przed wojną brali jakieś pożyczki pod zastaw mieszkań, kamienic , sklepów, jakieś kredyty w bankach. O tym nie było ani słowa.
Kahały zniknęły na ziemiach polskich w latach drugiej wojny światowej i zaczęły powstawać ponownie w roku 1997. Czyli ciągłości nie było, a jednak przejęły od miast majątek należący przed wojną do gmin żydowskich. Jak widać nie było ciągłości i w zasadzie nieruchomości zostały przekazane Żydom bezprawnie. Jakby ktoś im prezent zrobił. Żeby była jasność, to wyglądało mniej więcej tak, jakbym z kolegami stworzył Konfederację Plemion Wiślańskich i zażądał od miasta Krakowa zwrotu Wzgórza Wawelskiego i Wzgórza Lasoty argumentując to tym, że moi przodkowie Wiślanie w czasach pogańskich mieli tam miejsca kultu, a ja z moimi kompanami jesteśmy ich spadkobiercami. Obawiam się, że gdybym się upierał przy swoim, to może nawet wylądowałbym w wariatkowie. A Żydzi traktowani są ze śmiertelna powagą.
Ale powróćmy do kamienic. Jak wiemy:
„Zgodnie z art. 924 kodeksy cywilnego otwarcie spadku ma miejsce z chwilą śmierci spadkodawcy, zdarzenie to pociąga za sobą nabycie ogółu praw i obowiązków przez spadkobierców. Czyli można stwierdzić, że co do zasady odpowiedzialność za długi spadkowe powstaje z chwilą otwarcia spadku.”
Czy ktoś sprawdził, czy przekazane Żydom nieruchomości nie były zadłużone przed wojną? Jeśli Żydzi uważają się za spadkobierców powinni poczuwać się do spłaty długów. Czy ktoś sprawdził na jaką kwotę kahały, które zniknęły w czasie wojny były zadłużone? Gminy żydowskie, które powstały, jak feniks z popiołów, po 1997 roku i które nazywają się spadkobiercami swoich unicestwionych poprzedniczek powinny spłacać ich długi. Oczywiście odsetki należy liczyć od roku 1939.
Powracając do żydowskich żądań spłaty 65 miliardów USD za mienie pozostawione przez Żydów zmarłych bezpotomnie, czy ktoś sprawdził na ile ci Żydzi byli zadłużeni? Jakie odsetki od ich długów urosły do dzisiaj?
Jeśli Światowy Kongres Żydów, Amerykański Kongres Żydowski, Liga Przeciw Zniesławieniu, Światowa Żydowska Organizacja do Spraw Zwrotu Mienia, Agencja Żydowska na rzecz Izraela czy władze państwa Izrael uważają się za spadkobierców pomordowanych bezpotomnie Żydów to niech zaczną realizacje roszczeń od spłaty ich długów wraz z odsetkami.
Ja sobie tak piszę, a życie toczy się swoim torem. Pan Szewach Weiss nazwał polityków PiS swoimi przyjaciółmi. To bardzo źle wróży Polsce i Polakom po najbliższych wyborach, gdy prawdopodobnie wygra PiS. To znaczy, że roszczenia żydowskie zaczną byś zaspakajane. Z resztą przy innym układzie prawdopodobnie też by były realizowane. Jeśli Żydzi chcą wyrwać z Polski 65 miliardów USD, to podejrzewam, że około 5 miliardów jest przeznaczone na łapówki. No który polityk nie ugnie się, gdy może do jego kieszeni wpaść parę milionów dolarów. Przecież te 65 miliardów nie pójdzie z ich kieszeni. Mieliśmy już przykład z talibami torturowanymi w Kiejkutach.
Oczywiście, gdy roszczenia żydowskie zostaną zaspokojone, to wtedy o swoje upomną się inne nacje jak choćby Niemcy, czy Ukraińcy. Skoro Żydzi dostali, to czemu oni nie?
za:http://jackmaclase.neon24.org/post/124134,szewach-weiss-majatek-pozydowski-a-dlugi-pozydowskie
Polska już zapłaciła
autor jagna.musial , Marzec 28, 2011
Jeżeli jest coś pewnego na tym świecie oprócz śmierci i podatków, to chyba tylko to, że środowiska żydowskie zawsze już będą nękać Polskę o odszkodowania za mienie utracone podczas wojny i po jej zakończeniu. Najnowszy przykład mieliśmy kilkanaście dni temu, gdy Światowy Kongres Żydów, Światowa Organizacja Żydowska ds. Restytucji Mienia, a także specjalny doradca sekretarz stanu USA ds. problemów Holokaustu Stuart Eisenstat wyrazili głębokie rozczarowanie, smutek i żal z powodu zawieszenia prac nad ustawą reprywatyzacyjną. Do apelu o restytucję mienia przyłączył się naczelny rabin Polski Michael Schudrich, uznając, że odmowa zwrotu własności jest niemoralna.
Do przedstawicieli środowisk żydowskich jakoś nie chce trafić to, że ich roszczenia są bezpodstawne, państwo polskie nie ma żadnych niezrealizowanych zobowiązań dotyczących zwrotu mienia, a reprywatyzacja trwa u nas od lat i doprowadziła już do zwrotu dziesiątków tysięcy majątków na drodze administracyjnej i sądowej. Pisaliśmy zresztą o tym już przed trzema laty („P nr 36/2008), gdy w rezolucji amerykańskiego Kongresu znalazły się takie oto sformułowania: „WZYWA SIĘ rząd Polski do NATYCHMIASTOWEGO uchwalenia sprawiedliwej i wyczerpującej ustawy (…). WZYWA SIĘ również do zapewnienia, aby ustawa o restytucji i rekompensatach ustanowiła niebiurokratyczny, prosty i przejrzysty proces, który zaowocowałby realnymi korzyściami…”.
Miliardy, których nie mamy
Zdaniem strony żydowskiej, Polska ma zapłacić odszkodowania bądź zwrócić nieruchomości odebrane Żydom w czasie II wojny przez Niemców, które potem, jako mienie poniemieckie lub pozbawione właściciela, przeszły na własność naszego państwa. A także nieruchomości przejęte za czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na mocy decyzji nacjonalizacyjnych.
Wypłaty miałyby następować na podstawie „sprawiedliwej i wyczerpującej ustawy o restytucji”, a cały proces zwracania majątków musi być „niebiurokratyczny, prosty, przejrzysty i owocujący realnymi korzyściami”. Przedstawiciele Amerykańskiego Komitetu Żydów chcieliby także, aby wnioski o odszkodowanie do polskich władz można było składać w języku angielskim, w sposób możliwie uproszczony, bez konieczności przedkładania zbędnych dokumentów. Czyli najlepiej pewnie byłoby, gdyby wystarczyło zwykłe oświadczenie osoby zainteresowanej, że jej przodkowie posiadali taki a taki majątek w Polsce.
Może się oczywiście okazać, że nie da się ustalić spadkobierców nieruchomości odebranych Żydom. Nie szkodzi. Wtedy, jak twierdzą organizacje żydowskie, majątki należy przekazać na fundacje mające się zajmować upamiętnieniem dziedzictwa żydowskiego.
Wartość ewentualnych roszczeń dotyczących mienia żydowskiego jest różnie szacowana, najniższe podawane sumy to 60 mld dol. Polska oczywiście takiej kwoty nie ma i nigdy nie zbierze, ale może przecież odszkodowania wypłacać w ratach. Z tą humanitarną propozycją pośpieszył Stuart Eisenstat, który zapewnił, że doskonale rozumie problemy budżetowe Polski. Wcześniej o rozłożeniu wypłat mówił David Peleg, były ambasador Izraela w Polsce, obecnie dyrektor generalny Światowej Organizacji Żydowskiej ds. Restytucji Mienia: – Chodzi przecież o 3,5 miliona ludzi, ich własność musiała być warta bardzo dużo. Polska nie powinna się jednak obawiać, że to zbyt obciąży jej budżet – płatność można rozłożyć na raty.
Jednak wypłata tych odszkodowań to nie tylko kwestia elementarnej sprawiedliwości. To także, jak twierdzi Eisenstat, działanie w najlepiej pojętym interesie naszego kraju – innymi słowy pomoc Polsce – bo obecnie istnieją wątpliwości związane z tytułami własności nieruchomości. Gdy zaś oddamy majątki potomkom dawnych właścicieli, te wątpliwości znikną, co dla Polski będzie bardzo dobre. Pan doradca jest też przekonany, że nasze problemy nie są tak poważne, by mogły utrudnić wypłatę odszkodowań. Świetnie bowiem radziliśmy sobie z kryzysem i – jak powiedział – dzięki dobrej polityce finansowej Polska jest w dużo lepszym położeniu fiskalnym niż wiele innych państw.
Warto chyba dodać, że gdyby mimo wszystko brakowało nam pieniędzy, moglibyśmy zapewne liczyć na pożyczki w zagranicznych bankach.
Polska szczodrze zwróciła
mienie komunalne
Organizacje żydowskie już od połowy lat 90. próbują skłonić Polskę do uchwalenia przepisów reprywatyzacyjnych. Początkowo domagały się jednak przede wszystkim zwrotu majątków gmin żydowskich. W 1997 r. Sejm uchwalił ustawę o zwrocie mienia komunalnego, dzięki której polskie społeczności żydowskie odzyskały wiele obiektów publicznych. Zwrot nastąpił w bardzo szerokim zakresie, a formalności zostały maksymalnie zredukowane. Słusznie więc minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził, że Polska szczodrze zwróciła mienie komunalne gminom żydowskim.
Od tamtej chwili rósł nacisk organizacji żydowskich na zwrot majątków osób prywatnych. Światowy Kongres Żydów wzywał Polskę do pełnej restytucji mienia zagarniętego polskim Żydom w czasie wojny i po niej – i uznał, że odszkodowanie za utracone mienie musi być wyższe niż 15% (taką granicę przewidywał jeden z projektów ustawy reprywatyzacyjnej). Wiceprezes Kongresu Kalman Sultanik wskazywał, że 15% jest absolutnie nie do przyjęcia. Natomiast prezes Izrael Singer, zanim wyrzucono go ze Światowego Kongresu Żydów z powodu podejrzeń o defraudację funduszy na restytucję mienia żydowskiego, zdążył jeszcze zarzucić państwu polskiemu spekulowanie majątkami żydowskimi. „Żydowskie majątki, zagrabione lub przymusowo odsprzedane państwu za grosze, są sprzedawane przez rząd po cenach rynkowych”, stwierdzał. Jego następca, Ronald S. Lauder, zarzucał Polsce łamanie demokracji i udział w grabieży: „To musi się zmienić. Odbieranie prawa do zwrotu zagrabionego majątku lub do odpowiedniej rekompensaty jest pogwałceniem podstawowych zasad demokratycznych i dodatkowym upokorzeniem dla ofiar Holokaustu. Ludzie, którzy cudem przeżyli wojnę, aby się dowiedzieć, że wszystko, co posiadali, zostało im odebrane, m.in. przez państwo polskie, nie mogą dłużej czekać”. Podobne zarzuty stawiał Jehuda Evron, prezes Komitetu Odszkodowań za Holokaust, mówiąc: „Jest rzeczą odrażającą, że polski rząd przejmuje 80% wartości domów kilku tysięcy Żydów, którzy ocaleli z Holokaustu”.
Również Światowa Organizacja Żydowska ds. Restytucji Mienia żądała od Polski pełnych odszkodowań według obecnej wartości przejętych majątków, wskazując, tak jak Stuart Eisenstat, że jesteśmy krajem w niezłej sytuacji ekonomicznej.
Szewach Weiss, przyjaciel Polski, były ambasador Izraela w naszym kraju, dodawał: „Sprawa mienia pozostaje otwartą raną. Zwrot mienia publicznego nie wystarczy. Sprawa majątku ofiar Holokaustu kładzie się cieniem na teraźniejszości i powinniśmy zrobić wszystko, by uwolnić nasze stosunki od tego problemu”. Guy Billauer, dyrektor w Amerykańskim Komitecie Żydów, zarzucał zaś, że Polska postępuje nieuczciwie, chcąc najpierw zbilansować wszystkie roszczenia i dopiero potem określać, jaki ich odsetek będzie mogła oddać. Bo trzeba oddawać wszystko, co zabrano. Do działań organizacji żydowskich przyłączyła się też Polska Unia Właścicieli Nieruchomości, która ustami prezesa Mirosława Szyprowskiego stwierdziła, że rząd premiera Tuska ma ich w d… ale z organizacjami żydowskimi to już będzie rozmawiać.
Wszystkie przedstawione tutaj działania są dosyć przewidywalne, pewną nowością jest jedynie udział w nich osoby kojarzonej w jakimś stopniu z rządem amerykańskim, choć pozbawionej znaczenia, bo Stuart Eisenstat jest tylko jednym z doradców pani sekretarz stanu. Dobrze zresztą to pokazuje dysproporcje w relacjach – po jednej stronie głos zabiera zaledwie doradca, a po drugiej premier i minister spraw zagranicznych, tłumaczący się ze
wstrzymania prac nad ustawą reprywatyzacyjną. Inna sprawa, że premierowi należą się słowa uznania, bo odłożenie (miejmy nadzieję, że na zawsze) ustawowej reprywatyzacji to bodaj najsłuszniejsza decyzja jego kadencji.
Idźmy tą drogą
Z prawnego punktu widzenia najważniejsze jest to, że Żydzi, którzy utracili majątki w Polsce podczas II wojny światowej, otrzymali już pełne zadośćuczynienie. Odszkodowanie za skutki Holokaustu zostało wypłacone – jak najbardziej słusznie – przez państwo niemieckie. Bo to przecież Niemcy napadły na Polskę, odebrały Żydom majątki, zorganizowały i przeprowadziły Zagładę. I za te krzywdy, za zabór żydowskiego mienia, należycie zapłaciły.
Na mocy traktatu z 1952 r. między Izraelem a NRF państwo niemieckie przekazało ok. 3,5 mld marek tytułem zadośćuczynienia. Ponadto udzielało Izraelowi corocznej pomocy gospodarczej i finansowej. Łączną wartość wszystkich świadczeń z Niemiec na rzecz Izraela i jego obywateli oszacowano na prawie 60 mld marek.
O tym, że była to należyta zapłata i pełne zadośćuczynienie, świadczy fakt, iż środowiska żydowskie nie zgłaszają żadnych roszczeń wobec Niemiec, a z terminologii stosowanej w USA i Izraelu zniknęło już pojęcie „niemieckich obozów koncentracyjnych”. Roszczenia są natomiast kierowane pod adresem Polski. Ale wypłata odszkodowań za krzywdy wyrządzone przez kogoś innego niż my komuś, kto już raz odszkodowanie za to dostał, byłaby nieuzasadniona. A także krzywdząca własnych obywateli, bo Polska stałaby się przez to jednym z najbiedniejszych państw Europy.
Nie można oczywiście zamykać oczu na zło, jakie w czasie wojny spotkało Żydów z polskich rąk. Były zbrodnie, grabieże, szmalcownictwo, bogacenie się na żydowskim nieszczęściu. Każdy taki przypadek wymaga gruntownego rozpatrzenia, ukarania winnych i wypłacenia odszkodowań pokrzywdzonym. Najlepiej, gdy zajmują się tym sądy lub urzędy administracji publicznej, orzekające o zwrocie mienia.
I w taki właśnie sposób przebiega polska reprywatyzacja. Wypadałoby zawołać pod adresem naszego państwa: nie schodźcie z tej drogi! Bo jest to droga słuszna i skuteczna. Nie ma dokładnych statystyk, ale już w niemal
30 tys. przypadków dawni właściciele i ich potomkowie uzyskali korzystne dla siebie orzeczenia, a załatwianych jest prawie drugie tyle spraw. Każdy przypadek utraconego mienia jest odmienny. Rozmaicie układały się losy odebranych przez państwo nieruchomości, jedne trwały w gorszej kondycji, drugie odzyskiwały świetność dzięki jego dużym nakładom. Rozmaite były związane z nimi koszty i zyski, zdarzało się, że państwo przejmowało obiekty potężnie zadłużone przez dawnych właścicieli i obciążone hipotekami. I właśnie wyspecjalizowane organy sądowe oraz administracyjne są po to, by sprawy takie wnikliwie i prawidłowo rozstrzygać. Tylko w 2010 r. wypłacono prawie 150 mln zł byłym właścicielom z funduszu reprywatyzacyjnego.
Dlatego wszyscy, niezależnie od narodowości, którzy chcą, by ich sprawy zostały sprawiedliwie załatwione, powinni starać się o zwrot majątków przed sądami i organami administracji. Chyba że nie chcą i mają nadzieję, że po ewentualnym przyjęciu ustawy reprywatyzacyjnej wyrwą od państwa polskiego coś, co im się nie należy.
Długie milczenie ministra
Minister Sikorski przypomniał niedawno umowę odszkodowawczą (indemnizacyjną) zawartą w 1960 r. przez Polskę i USA. Na jej mocy Polska przekazała 40 mln dol. na „całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, zarówno osób fizycznych, jak prawnych, do Rządu Polskiego” z tytułu wszelkich decyzji o przejęciu mienia. Ta suma miała zostać rozdzielona „wedle uznania Rządu Stanów Zjednoczonych”. Dalej umowa stwierdza: „Po wejściu w życie tego układu Rząd Stanów Zjednoczonych nie będzie przedstawiał Rządowi Polskiemu ani nie będzie popierał roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych do Rządu Polskiego”. Warto tu zauważyć, że strona amerykańska cały czas bardzo dokładnie przestrzega litery tego układu, bo Stuart Eisenstat jest tylko doradcą, a nie członkiem rządu, a wyrażane przez niego „rozczarowanie” z powodu wstrzymania prac nad polską ustawą reprywatyzacyjną nie stanowi przecież popierania jakichkolwiek roszczeń. W umowie czytamy też: „Gdyby roszczenia takie zostały bezpośrednio przedłożone przez Obywateli Stanów Zjednoczonych Rządowi Polskiemu, Rząd Polski przekaże je Rządowi Stanów Zjednoczonych”.
Z umowy tej jasno więc wynika, że wszelkie roszczenia obywateli USA o odszkodowanie za mienie utracone w Polsce mogą być kierowane tylko i wyłącznie do władz USA. Polska nie może wypłacać żadnych zadośćuczynień, bo stanowiłoby to złamanie obowiązującej umowy, której nie wypowiedziały ani strona polska, ani amerykańska. Gdyby zaś nasze władze chciały obywatelom amerykańskim jakieś odszkodowanie wypłacić, byłoby to narażaniem państwa polskiego na straty oraz łamaniem prawa, a inicjatorzy takich działań musieliby stanąć przed Trybunałem Stanu. Taki sam skutek miałoby uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej przewidującej odszkodowania dla obywateli amerykańskich. Dlatego należy ostrzec polski rząd i parlament, że przyjęcie rozwiązań prawnych zakładających wypłacenie takich zadośćuczynień będzie bezprawiem i działaniem na szkodę państwa.
Niestety, trzeba w tym miejscu stwierdzić, że na szkodę państwa działał też minister Sikorski, który dopiero teraz powołał się na umowę polsko-amerykańską. Niezrozumiała zwłoka ministra spraw zagranicznych spowodowała, że przez ostatnie lata organizacje żydowskie kierowały pod adresem Polski zarzuty i oskarżenia, a z naszej strony nie było żadnej reakcji na te działania. Podobne umowy jak z USA Polska zawarła też z 13 innymi państwami zachodnimi. Minister Sikorski musiał wiedzieć o wszystkich tych układach, bo trzy lata temu oficjalnie powołał się na nie – trzeba to przyznać – rząd PiS z minister Anną Fotygą, kierującą wówczas resortem spraw zagranicznych.
Najnowsze nasilenie ataków propagandowych na Polskę zaczęło się po oświadczeniu Ministerstwa Skarbu, zamieszczonym
9 marca na stronie internetowej resortu, mówiącym, że ze względu na duże obciążenia finansowe projekt ustawy reprywatyzacyjnej nie może być kontynuowany. Nie było żadnych realnych powodów, by resort akurat teraz występował z takim komunikatem. Jak dowiedział się „Przegląd”, minister Aleksander Grad podjął decyzję o wydaniu oświadczenia tylko z powodu „licznych pytań dziennikarzy”.
Najprawdopodobniej więc obecne zwrócenie uwagi na reprywatyzację było zabiegiem socjotechnicznym rządu. W kampanii wyborczej ta kwestia na pewno byłaby podnoszona, wiadomo też, że większość Polaków jest przeciwna reprywatyzacji. Było również oczywiste, że po oświadczeniu Ministerstwa Skarbu organizacje żydowskie podniosą larum. Premier wolał więc sam wywołać temat – i zebrać punkty u wyborców, oświadczając, że bierze na siebie odpowiedzialność za wstrzymanie prac nad ustawą reprywatyzacyjną. Za co zresztą punkty jak najbardziej mu się należą.
Każdy przypadek jest inny
Wspomniane umowy odszkodowawcze z państwami zachodnimi Polska zawierała w latach 1948-1970, wypłacając rekompensaty za majątki obywateli tych państw odebrane przez PRL. Rekompensaty objęły także byłych właścicieli pozbawionych po wojnie mienia w Polsce, którzy uzyskali obywatelstwo wspomnianych państw do chwili podpisania umów odszkodowawczych.
Co z tego wynika? Przykładowo polski Żyd, któremu w czasie wojny Niemcy zabrali majątek, ale przeżył Holokaust i wyemigrował do Izraela, nie może się domagać odszkodowania od Polski, bo już zostało ono wypłacone Izraelowi przez RFN. Jeśli tej samej osobie majątek zabrałyby po wojnie władze PRL, to może ona żądać odszkodowania, bo Polska nie zawarła z Izraelem umowy odszkodowawczej – chyba że przed powstaniem Państwa Izrael w 1948 r. osoba ta uzyskała obywatelstwo innego państwa, z którym później Polska podpisała wspomnianą umowę. Palestyna była do 1948 r. mandatem brytyjskim, więc osoba taka mogła np. przed 1948 r. uzyskać obywatelstwo brytyjskie. A z Wielką Brytanią Polska zawarła w 1954 r. umowę odszkodowawczą, wykluczającą roszczenia wobec Polski ze strony osób, które przed tą datą stały się obywatelami brytyjskimi (i ze strony ich potomków).
Nie zmienia to faktu, że z prawnego i moralnego punktu widzenia wątpliwe jest wyłączenie odpowiedzialności majątkowej strony polskiej za mienie żydowskie zabrane w czasie wojny przez Niemców, a potem przejęte przez Polaków. Było też wielu ludzi, którzy stracili w Polsce majątki i wyemigrowali, ale obywatelstwo innych państw uzyskali już po zawarciu umów odszkodowawczych z naszym krajem. Im i ich dzieciom prawo do zadośćuczynienia wciąż przysługuje.
Jak widać, wszystko to jest dość skomplikowane. Każdy przypadek wymaga więc indywidualnego traktowania. Nie załatwi tego dobrze żadna umowa reprywatyzacyjna i dlatego jedynym sposobem na rzetelne i sprawiedliwe potraktowanie wszelkich roszczeń jest droga sądowa i postępowanie administracyjne przed polskimi urzędami.
Ciężar do uniesienia
Umowy odszkodowawcze Polska podpisała z 12 krajami Europy Zachodniej oraz z Kanadą i USA (patrz tabelka). Osoby fizyczne i prawne z tych właśnie państw posiadały największe udziały w mieniu zagranicznym skonfiskowanym od 1944 r. przez PRL.
Nie ma na tej liście Włoch, Hiszpanii i Finlandii (uznanych, w przypadku dwóch ostatnich państw niezbyt słusznie, za sojuszników III Rzeszy). Jest natomiast Austria, drugie po Niemczech państwo nazistowskie, z tym, że PRL nie wypłaciła odszkodowań za majątki w Polsce nabyte przez Austriaków od III Rzeszy ani za jakiekolwiek spółki austriackie na ziemi polskiej założone po 1 września 1939 r. Nie ma też powojennych krajów komunistycznych uznanych za „bratnie” ani państw, które bardzo mało utraciły w Polsce.
Wartość odszkodowań przekazanych przez Polskę 14 państwom wyniosła, łącznie i w przeliczeniu, ponad 250 mln dol. Dziś odpowiada to kwocie 1,2 mld dol. Trzeba przyznać, że nie była ona wygórowana. Wspomniane sumy nie zostały jednak wzięte z sufitu, lecz wynegocjowane przez umawiające się strony. Odszkodowania za odebrane mienie wyliczano dość rzetelnie. Funkcjonowały wspólne zespoły ekspertów z obu stron, najpierw oceniano to, co zostało z majątku w porównaniu ze stanem przedwojennym, potem wyceniano składniki mienia, by ustalić wysokość należnych sum.
Państwa zachodnie negocjujące te umowy brały pod uwagę, że Polski, kraju biednego i zrujnowanego, który od pierwszego dnia był w koalicji antyhitlerowskiej, nie stać na wysokie odszkodowania. Wiedziano, że mienie skonfiskowane przez PRL też ucierpiało w czasie wojny. Dlatego przyjęto realną wartość rekompensat, tak by Polska mogła unieść ich ciężar. Trzeba pamiętać o tym i dziś przy rozstrzyganiu wszelkich roszczeń reprywatyzacyjnych.
________________________________________
Czy Polska ma jeszcze jakiekolwiek zobowiązania
reprywatyzacyjne wobec obywateli innych państw?
Jan Bogutyn,
prezes Interrisk Towarzystwa Ubezpieczeń SA, b. wiceminister finansów
Jako obywatel jestem zbulwersowany ostatnio podnoszonymi roszczeniami. Uważam, że nie powinniśmy mieć już żadnych zobowiązań, bo w świetle porozumień z okresu mojej pracy w Ministerstwie Finansów ten problem został uregulowany za czasów PRL. Jeszcze na początku lat 60. w sposób prawie idealny rząd polski wynegocjował rozliczenie za majątek, który został znacjonalizowany, a należał do obywateli innych krajów, w tym Amerykanów. Pamiętam pewnego adwokata, który przyjechał do ministerstwa w imieniu klienta z Nowego Jorku i właśnie jemu pokazaliśmy dokument poświadczający, że Polska rozliczyła się z USA w tej sprawie. Dokument ze strony amerykańskiej podpisał prezydent John F. Kennedy, a ze strony polskiej premier Józef Cyrankiewicz. Wynikało z niego, że Polska przekazała Amerykanom 40 mln dol. na pokrycie roszczeń obywateli amerykańskich. To porozumienie było ratyfikowane przez Kongres USA i polski Sejm. Rząd USA przejął tym samym wszelkie zobowiązania, jakie mogły jeszcze się pojawić ze strony jego obywateli. Adwokatowi, który nawet nie wiedział o tym porozumieniu, wskazałem właściwy adres składania roszczeń – Departament Stanu w Waszyngtonie. Dziwię się, że o tym nie pamiętają ani w USA, ani w Polsce, pewnie sprawiła to wymiana kadr w resortach, jednak dokumenty, choć zakurzone, powinny być dostępne. Czy porozumienia międzynarodowe podpisywane przez JFK są już nieważne? To, co obecnie czytam o wznawianych roszczeniach z zagranicy, wydaje mi się skandalem. Dlaczego mamy płacić dwa razy za coś, co już zostało zapłacone? Przecież byłaby to próba wyłudzenia nienależnego majątku, wręcz rozbój w biały dzień. Polska miała podpisane takie porozumienia z 14 państwami. Np. zobowiązania wobec obywateli szwajcarskich spłacaliśmy dostawami węgla, Stanom Zjednoczonym zapłaciliśmy żywą gotówką. Dziś, jeśli ktoś uważa, że jakiś majątek mu się należy, zawsze może indywidualnie wystąpić na drogę sądową. Musi też pamiętać, że ten majątek – prócz jego nominalnej wartości – był przez te wszystkie lata po nacjonalizacji utrzymywany, remontowany, płacono za niego podatki i to wszystko należałoby uwzględnić przy ewentualnej wycenie. W innych państwach, które przeszły podobną do Polski drogę, np. w Czechach, ten problem zupełnie nie występuje.
Prof. Kazimierz Łastawski,
politologia, historia stosunków międzynarodowych
Polska do końca sprawy nie załatwiła, ale już kilkakrotnie ją podejmowała. Teraz zostało to nagłośnione przesadnie. Środowiska żydowskie prowadzą kampanię, tworzą niekorzystny obraz, do czego przyczynia się także Jan Tomasz Gross, który wydał już kolejną książkę, i w ogóle jest nacisk, aby Polska płaciła odszkodowania. Niestety, do tej pory reprywatyzacja nie została zakończona. W czasach PRL traktowano Polskę jako państwo nie w pełni suwerenne, a dzisiaj, kiedy rzeczywiście można by rozwiązać tę kwestię, zwyczajnie nie ma pieniędzy. Niektórym udało się coś wyrwać, m.in. Kościołowi, niektórym obywatelom państw zachodnich, a także rodzimym organizacjom byłych właścicieli, np. na terenie Krakowa. Był już projekt częściowej reprywatyzacji, aby zapłacić ok. 20% odszkodowania, ale zawetował go prezydent Aleksander Kwaśniewski. Moim zdaniem, dzisiaj chyba nie da się już tego dokończyć, zbyt wiele jest tutaj zawiłości i zaszłości. Niektórzy adwokaci indywidualnie starają się coś odzyskać, licząc na jakiś procent od majątku, ale nasz kraj jest zbyt biedny, aby udało się to w 100%, a wcześniej nie było konsekwencji w rozwiązaniu tej kwestii. Jednym się udało, drudzy mieli mniej szczęścia, wielu spadkobierców zmarło. Trudno dziś wykazać uprawnienia do takiego majątku.
Prof. Ludmiła
Dziewięcka-Bokun,
prawo, ekonomia, nauki polityczne,
polityka społeczna, rektor Dolnośląskiej Wyższej Szkoły Służb Publicznych „Asesor”
we Wrocławiu
Tę sprawę należało zakończyć już parę lat temu. Nie możemy przez całe pokolenia płacić za historyczne niesprawiedliwości, czasami sięgające nawet rozbiorów Polski. Inne państwa już to zrobiły, a my wciąż narażamy się na różne komentarze, polityczne i religijne konotacje. To powinno być dawno temu zamknięte, bo inaczej nasz majątek zostanie rozgrabiony, rozdany. Z punktu widzenia interesów Polski należałoby się chronić przed skutkami takich decyzji, które wywołują całe sekwencje zdarzeń. Trzeba myśleć perspektywicznie, a nie odsuwać sprawę na kolejne kadencje. Zastanowić się nad dalekosiężnymi skutkami. Władzę powinno obowiązywać strategiczne myślenie o przyszłości – do przodu, a nie do tyłu. Tymczasem my niepotrzebnie wikłamy się w takie sprawy politycznie i każda nowa ekipa chce pokazać swój stosunek do obywateli innych państw, którzy zgłaszają kolejne roszczenia. To trzeba załatwić raz, ostatecznie i kategorycznie, aby w przyszłości uniknąć nowych nieporozumień.
Jerzy Halberstadt,
dyrektor Muzeum Historii Żydów
Polskich
Z całą pewnością w stosunku do obywateli wielu państw Polska ma takie zobowiązania, choć z niektórymi rządami zostały już zawarte umowy, które to regulują. Najwięcej jednak jest zobowiązań w stosunku do własnych obywateli i ich potomków, którym skonfiskowano majątki po wojnie, w Polsce komunistycznej. Nie można też wykluczyć obywateli innych krajów, których też to spotkało, a mają oni dokumenty poświadczające doznaną krzywdę. Trzeba też pamiętać, że owe konfiskaty były dokonywane z naruszeniem ówczesnego prawa polskiego, a także prawa międzynarodowego. Dla mnie przykre jest jednak to, że gdy pojawia się dyskusja na temat kolejnego zawieszenia przewidywanych działań reprywatyzacyjnych, które przecież byłyby dokonywane w ograniczonej skali i nie oznaczały zwrotu równowartości, lecz tylko częściową rekompensatę, to ogniskuje się ona wokół mienia polsko-żydowskiego. Tak jest również obecnie, gdy na temat kłopotów z reprywatyzacją wypowiedziały się środowiska amerykańskie. Mimo że w Polsce po 1989 r. dopuszczalne stały się indywidualne roszczenia i wiele takich spraw podjęto, nie rozstrzygnięto statusu większości tego mienia i ten zapoczątkowany proces powinna jednak uregulować ustawa reprywatyzacyjna. Jako dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich jestem z tą sprawą pośrednio związany, bo placówka ta powstaje w wyniku dotacji miasta Warszawy, ale także wielu poważnych darczyńców prywatnych i filantropów z USA, Wielkiej Brytanii itd., którzy wspierają ten projekt kulturalny. Ci zaś zaczynają mieć wątpliwości. W ostatnim czasie jedna z dużych dotacji na budowę naszego muzeum została wstrzymana. Dyskusja wokół reprywatyzacji wpływa także na ogólny klimat różnych negocjacji gospodarczych, planów inwestycji zagranicznych itp. Zdaję sobie sprawę, że to trudny problem. Jeden z projektów reprywatyzacji przewidywał np. przydzielenie na ten cel ok. 2 mld zł. To pokaźna kwota, ale mogłaby być rozłożona na wiele lat i dla państwa nie byłaby zabójcza.
Not. BT
Za: http://www.tygodnikprzeglad.pl/polska-juz-zaplacila/
Całość: https://wiernipolsce1.wordpress.com/2015/07/14/szewach-weiss-majatek-pozydowski-a-dlugi-pozydowskie/
ZGŁOŚ NADUŻYCIE