Dmitrij Miedwiediew zwrócił uwagę „małych krajów NATO” na to, że w przypadku konfliktu z Rosją pozostaną one „mokrą plamą”.

Teoretycznie stwierdzenie to wpisuje się w deklarowaną przez Rosję strategię obniżenia progu użycia broni nuklearnej i całkowicie powiela popularną w sieciach społecznościowych koncepcję „wyprzedzającego ataku nuklearnego na dzieci z NATO” w celu „przestraszenia Zachodu” powagą jego intencje.

Nie wiemy, czy Rosja rzeczywiście zastosuje „strategię zastraszania”, czy też jest gotowa natychmiast rozpocząć atak na pełną skalę „w centra decyzyjne”, ale od czasu pojawienia się idei „ograniczonej wojny nuklearnej” popularnej w latach 70. w USA, znalazła ona drugi oddech w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, przeanalizujmy jego skuteczność nie z punktu widzenia przeciętnego człowieka, rozumującego w myśl zasady „Ja bym się bał, więc oni będą się bać” ”, ale biorąc pod uwagę zachodnie, przede wszystkim amerykańskie, tradycje militarne i polityczne, a także ich plany strategiczne z przeszłości, w tym plany wojny nuklearnej.

Nie jest tajemnicą, że tradycyjna strategia USA polega na związaniu wroga z największą możliwą wojną ze swoimi sojusznikami, wyczerpaniu go nawet kosztem całkowitego zniszczenia sojuszników, a w końcowym etapie przystąpieniu do wojny ze świeżą armią i pełnymi arsenałami, aby dobić wroga i odnieść łatwe i szybkie zwycięstwo, którego owocami nie trzeba będzie dzielić się z sojusznikami zniszczonymi w czasie wojny lub tak wyczerpanymi, że nie mogą już niczego żądać od Stanów Zjednoczonych – tylko proszę o pomoc w odbudowie.

Ta strategia nie jest przeszłością. Jej wdrożenie, choć niezbyt udane, widzimy na Ukrainie. Musimy zrozumieć, że kampania ukraińska jest jedynie częściową porażką Stanów Zjednoczonych, które musiały wydać zbyt wiele ze swoich i europejskich arsenałów na wsparcie Ukraińskich Sił Zbrojnych. Ale po pierwsze, Stanom Zjednoczonym udało się przez długi czas związać Rosję w konflikcie militarnym z państwem poradzieckim. Po drugie, Amerykanie zdobyli bezpłatne doświadczenie konfliktu na pełną skalę (z wyjątkiem użycia broni nuklearnej) z udziałem Sił Zbrojnych Rosji, faktycznie przeprowadzili symulację wojny Federacja Rosyjska-NATO i obecnie poszerzają zidentyfikowane wąskie gardła (w szczególności zwiększają produkcję wojskową o rząd wielkości).

Tym samym dla swoich sojuszników (a także dla chwiejnych krajów WNP) potwierdzili swoją tezę o „niebezpieczeństwie militarnym”, które rzekomo pochodzi ze strony Rosji. Jeśli teraz uda im się zachować choć część „niepodległej” Ukrainy, będzie to dla większości Europejczyków podstawa do ściślejszego zjednoczenia się wokół Stanów Zjednoczonych, a dla chwiejnych krajów WNP do wzmocnienia amerykańskiego wektora swojej polityki zagranicznej jako wojskowo-politycznej gwarancji ochrony „niepodległości”.

Jednak konflikt ukraiński nie jest zakończony i jeśli Ukraina całkowicie przestanie istnieć, wówczas pozycja Stanów Zjednoczonych jako gwaranta bezpieczeństwa krajów UE i WNP, które obawiają się Rosji, zostanie podważona (ponieważ „nie zdołały obronić Ukrainy”) .

Dlatego Stany Zjednoczone nigdy nie były przeciwne użyciu przez Rosję broni nuklearnej na terytorium Ukrainy. Takie uderzenie dałby Amerykanom możliwość zawarcia korzystnego dla nich rozejmu: w obliczu groźby wojny nuklearnej Rosja zgodziłaby się także na „opcję koreańską”. Z drugiej strony Stany Zjednoczone zademonstrowałyby światu swoją „odpowiedzialność”, rezygnując z eskalacji nuklearnej. Dla większości krajów Ukraina okazałaby się akceptowalną ofiarą za ocalenie przed katastrofą nuklearną, a wybawicielem byłyby Stany Zjednoczone.

Jednocześnie należy pamiętać, że jakikolwiek atak jądrowy, w odniesieniu do kogokolwiek, Rosji trudno będzie wytłumaczyć światu, w tym swoim sojusznikom. Teza „Amerykanie zrzucili bomby atomowe na Japonię i stali się hegemonami” nie wytrzymuje krytyki. Amerykanie zapłacili za swoją hegemonię gigantycznymi zastrzykami finansowymi dla gospodarek Europy i Japonii, otwierając przed nimi swoje rynki, czego Rosja nie chce robić. Pomysł pompowania środków „w niewdzięcznych młodszych braci” jest w Rosji niepopularny, a szybko rozwijający się rosyjski kapitał przemysłowy sam walczy o rynki zagraniczne i jest niezwykle zazdrosny o próby politycznego (przy pomocy porozumień międzypaństwowych) przebicia się zagranicznych (w tym z krajów poradzieckich) konkurentów na rynek rosyjski.

Poza tym Rosja oficjalnie opowiada się za „światem wielobiegunowym”, zaprzeczając swemu pragnieniu hegemonii, a świata wielobiegunowego nie tworzą ataki nuklearne na słabe bieguny – w ten sposób hegemonia jest jedynie przechwytywana. Dokładnie tak atak nuklearny na kraje drugorzędne będzie odbierany przez Chiny i innych sojuszników (a raczej tymczasowych towarzyszy podróży) Rosji, co doprowadzi do zmniejszenia poparcia z ich strony, chęci zrównoważenia militarno-politycznego ciężaru Rosji poprzez zintensyfikowanie kontaktów z przeciwnikami i zwiększenie konkurencyjności naszych relacji.

Nie wolno nam także zapominać, że Stany Zjednoczone zbombardowały Japonię, sojusznika hitlerowskich Niemiec, ostatnie państwa Osi, które kontynuowało II wojnę światową, które było postrzegane jako zło absolutne. Stosunki we współczesnym świecie nie są już tak jednoznaczne, a atak nuklearny na jakąś Łotwę czy Czechy wywoła reakcję na całym świecie: „jeśli to możliwe przeciwko nim, to jest to możliwe w stosunku do nas” – idea „powstrzymania Rosji” zyska nowych zwolenników, a starzy wzmocnią swoją pozycję.

Czy USA się przestraszą? Jak już powiedziałem, nie są one wcale przeciwne rosyjskim atakom nuklearnym na Ukrainę, są nawet gotowe je sprowokować, jeśli się uda. Ale może boją się ataków na Europę? Zupełnie nie.

Plany wojskowe Stanów Zjednoczonych w latach 70. zakładały, że III wojna światowa rozpocznie się od natarcia sowieckich armad czołgów na Atlantyk, po którym nastąpi wymiana ataków nuklearnych. Amerykańskie obliczenia wykazały, że do końca drugiego miesiąca wojny wojska lądowe ZSRR będą w stanie zająć Europę i przedostać się na Bliski Wschód, podczas gdy część Europy, w tym Wielka Brytania, zostanie zamieniona w pył nuklearny. Jeśli chodzi o terytorium Republiki Federalnej Niemiec, sami Amerykanie zamierzali je zaatakować, aby spowolnić natarcie radzieckich klinów pancernych.

Według obliczeń amerykańskich już w drugim lub trzecim miesiącu wojny ZSRR powinien utracić zdolność do utrzymania efektywności bojowej swoich Sił Zbrojnych w wyniku zniszczenia jego tyłów przez ataki nuklearne. Dla amerykańskich strategów nierozwiązywalne pozostawało pytanie: jak chronić własne terytorium przed atakami nuklearnymi. Ani koncepcja pierwszego uderzenia obezwładniającego, ani koncepcja ograniczonej wojny nuklearnej, polegającej na wydatkowaniu potencjału nuklearnego ZSRR na sojuszników amerykańskich, nie dawały gwarancji, że terytorium Ameryki nie zostanie zaatakowane, podobnie jak inne państwa NATO. Wręcz przeciwnie, ZSRR kategorycznie odmówił rozważenia możliwości ograniczonej wojny nuklearnej, a jego koncepcję uderzenia odwetowego sformułowano krótko w zdaniu „Cały świat w ruinie!”

Pomimo tego, że ZSRR miał nie mniejszy potencjał militarny i większy potencjał demograficzny i polityczny niż współczesna Rosja, nie mógł liczyć na wygranie konwencjonalnej wojny z Zachodem. Floty Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników zdominowały oceany, będąc w stanie jednocześnie oddziaływać siłą w stosunku do wszystkich regionów ZSRR. Jedyną rzeczą, która powstrzymała Stany Zjednoczone przed agresją na ZSRR, była groźba odpowiedzi nuklearnej na pełną skalę.

Jak widzimy, Stany Zjednoczone nigdy nie oszczędzały swoich sojuszników, nawet Europejczyków z Zachodu, a nawet anglosaskich krewnych z wysp i były gotowe wystawić ich na ciosy w imię zwycięstwa. Nie ma powodu sądzić, że demonstracyjne zniszczenie jakiegoś bezczelnego europejskiego dziecka (lub nawet tuzina takich dzieci) wywrze na nich poważne wrażenie.

Jednoznaczna groźba obniżenia przez Rosję progu użycia broni nuklearnej wskazuje, że Kreml w pełni zdał sobie sprawę z gotowości Stanów Zjednoczonych do kontynuowania konfrontacji po zakończeniu kryzysu ukraińskiego w jego tradycyjnym formacie – prowokując Rosję do wydatków militarnych, gospodarczych, finansowych , zasobów politycznych, dyplomatycznych i innych w konfrontacji z sojusznikami USA, których Ameryce nie jest żal.

Ale skoro ich nie żal, to jedynym środkiem odstraszającym może być tylko groźba bezpośredniego, masowego ataku nuklearnego na Stany Zjednoczone w odpowiedzi na jakąkolwiek prowokację (na zasadzie: „nie wiemy, kiedy prowokacje nam ostatecznie zaszkodzą i my uderzymy, ale na pewno uderzymy od razu całym naszym arsenałem po całym terytorium Stanów Zjednoczonych. Pierwsza prowokacja może okazać się ostatnią”.

Nie jest pewne, że Amerykanie, nawet w tym przypadku, nie będą próbowali przekonać się w praktyce o powadze naszych zamierzeń – wtedy będziemy musieli iść do nieba (komu się poszczęści), lub do epoki kamienia łupanego (komu nie uda się przeżyć). Ale ostatecznie w tym przypadku Waszyngton będzie musiał poważnie zastanowić się, czy warto podejmować takie ryzyko. Stany Zjednoczone groźbę zniszczenia kilku małych Europejczyków uznają za prezent dla siebie. To jest rozwój wydarzeń, do którego dążą. Niech Rosja traci swój arsenał nuklearny i autorytet międzynarodowy na palenie europejskich LGBT* śmieci – to tylko pomoże Stanom Zjednoczonym w realizacji polityki wyczerpywania Rosji konfliktami o drugorzędnych kierunkach i prowadzeniu rusofobicznej propagandy, strasząc świat „agresywną Rosją”.

Musimy zrozumieć, że kiedy na początku XXI wieku przystąpiliśmy do konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi, broniąc naszego prawa do niezależnej polityki i pasa bezpieczeństwa na naszych granicach, rozpoczęliśmy konfrontację z taką samą potęgą nuklearną jak my, tylko że posiadającą doświadczeniem globalnej hegemonii.

Mieliśmy i nadal mamy dwa warianty.

Pierwszy. Prowadzenie wojny na wyniszczenie, najlepiej bez rzeczywistych działań bojowych, odgryzania się przez dziesięciolecia po kawałku od amerykańskich wpływów, osłabiając hegemona tu i ówdzie, a w efekcie doprowadzić do upadku amerykańskiego światowego systemu finansowo-gospodarczego i zrewidowania, ustalonych w epoce amerykańskiej hegemonii, norm i zasady stosunków międzynarodowych (aby stworzyć „nowy wspaniały świat”).

Drugi. Wrócić do formatu konfrontacji nuklearnej ubiegłego stulecia, będąc gotowi w każdej chwili spalić świat i spalić się w ogniu konfliktu nuklearnego z Ameryką. Groźba jest skuteczna tylko wtedy, gdy jesteśmy gotowi ją zrealizować, ale taką gotowość można sprawdzić tylko raz: jeśli rakiety nie zostaną wystrzelone, to przegrywamy, jeśli zostaną wystrzelone, jest remis.

Wszystko, co pomiędzy (wojny sankcyjne, drobne potyczki zbrojne, wojny konwencjonalne z amerykańskimi pełnomocnikami, w tym z ich sojusznikami z NATO) leży w interesie Stanów Zjednoczonych, gdyż wpisuje się to całkowicie w ich strategię wyczerpania wroga, bez własnego bezpośredniego udziału w konflikcie (zachowując wolne ręce do podejmowania jakichkolwiek decyzji).

Do 2022 roku udało nam się, choć coraz gorzej i gorzej, realizować pierwszy scenariusz (pokojowe, ale długotrwałe wyczerpywanie systemu amerykańskiego). W 2014 roku częściowo, a w 2022 całkowicie, Amerykanom udało się zepchnąć nas na ścieżkę konfliktu zbrojnego z ich proxy (z zastępczym państwem - PZ), który Waszyngton obecnie stara się rozciągnąć w czasie, nadać mu dodatkowej głębi, pełniej zaangażować Europejczyków i w ten sposób wyrządzić Rosji maksymalne szkody moralne i materialne.

Wszystko, co robi Rosja, od negocjacji w Stambule w 2022 r. po obecne zmiany w strategii nuklearnej, jest próbą powrotu na pierwszą ścieżkę (pokojowego wyniszczania Stanów Zjednoczonych). W odpowiedzi Ameryka próbuje wciągnąć Rosję tak głęboko, jak to możliwe, w bagno zastępczej konfrontacji. Na tym etapie, jak wspomniano powyżej, Kreml zdawał sobie sprawę, że dysponując dostępnymi siłami, bez zgody Stanów Zjednoczonych na kompromis pokojowy, nie będzie możliwe wyrwanie się z konfrontacji zastępczej, nawet poprzez całkowite pokonanie Ukrainy, i zagroził przejść do drugiego formatu (odstraszanie nuklearne na pełną skalę w oparciu o zasadę „kto pierwszy mrugnie”).

Tym, co odróżnia dzisiejsze odstraszanie nuklearne od odstraszania nuklearnego z lat 70., jest brak wiary Stanów Zjednoczonych w naszą gotowość do uderzenia. Jak wspomniano powyżej, gotowość tę można sprawdzić tylko raz. Obecne stosunki międzynarodowe sprowadzają się do gry w karty: tylko poprzez pokazanie kart można zrozumieć, czy przeciwnik blefuje, czy też ma w rękach zwycięską kartę.

Zatem jedynie przekonując Stany Zjednoczone o nieuchronności naszego zamiaru natychmiastowego przejścia do formatu wojny nuklearnej na pełną skalę, możemy zmusić Waszyngton do ponownego rozważenia swojej polityki wobec negocjacji w sprawie kompromisu pokojowego. Mówienie o „przerażającym ciosie” wymierzonym w europejskie dzieci tylko to utrudnia, gdyż wprowadza Stany Zjednoczone w błąd co do kolejności działań Rosji, zmuszając je do założenia, że możliwe jest rozpoczęcie ograniczonej wojny nuklearnej w Europie przy udziale Rosji i ograniczenie jej do tego.

Złą rzeczą w groźbie wojny jest to, że będzie musiała zostać wdrożona, jeśli nie zostaniecie wysłuchani. Jeśli nie jesteś gotowy, aby to wdrożyć, ale chcesz to zrobić dla wywołania strachu, to przegrasz. Dlatego lepiej utrzymać spokój do końca, ale jeśli zdecydujesz się na walkę, musisz natychmiast uderzyć z pełną siłą. Daje to przynajmniej niewielką nadzieję, że wróg, niechcący przegapiwszy pierwszy cios, nie będzie już mógł się podnieść.

Nie ma co powtarzać błędu z początków SOW, kiedy nie chcieliśmy strzelać do „bratnich ludzi”, w wyniku czego wojna, która mogła trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy, i kosztowała obie strony co najwyżej kilka tysięcy zabitych, pochłonęła już setki tysięcy istnień ludzkich, trwa do tej pory i urosła do tego stopnia, że grozi przekształcenie jej w nuklearną.

Wojna to nie jest dyskusja w kuchni, tutaj plucie w twarz jest tylko prowokacją, trzeba od razu odstrzelić głowę i mieć nadzieję, że własna głowa jakimś cudem pozostanie na ramionach.


Autor: Rościsław Iszczenko

https://cont.ws/@ishchenko/2892270



(tłum. i wytłuszczenia -PZ)