Czyli jak rozładować napięcia społeczne i utrzymać władzę

Szereg sztucznych kryzysów społecznych, które mogliśmy (i możemy) zaobserwować w ostatnich latach (mam na myśli „pandemię” i SWO, ale zamiast „pandemii” mógł nastąpić tzw. niezrealizowany w 2020 r. tzw. "przenoszony" , ogłoszony w styczniu 2020) wykazują ten sam schemat: najpierw następuje silne nagrzanie systemu, wyrażające się dosłownie jako masowa psychoza, która następnie maleje i po pewnym czasie praktycznie zanika. Sztuczny „wigor” pozostaje albo u urzędników, którzy z racji zajmowanego stanowiska mają go obowiązek demonstrować, albo u osób chorych psychicznie, dla których ten konkretny kryzys wpisuje się w ich osobisty obraz świata. Reszta populacji „wypala się” i powraca do pierwotnego stanu, chociaż dla jej psychiki cała ta historia nie przechodzi bez śladu, w wyniku czego na jakiś czas w społeczeństwie powstaje zespół pourazowy, wyrażający się ostrym , aczkolwiek stosunkowo krótkotrwałym, wzrostem spontanicznej przemocy. Może być ona skierowana na zewnątrz człowieka (przemoc domowa i uliczna) lub w jego wnętrzu (wzrost samobójstw, alkoholizm, narkomania). Notabene statystyki wskazują na znaczny wzrost spożycia alkoholu w Rosji, co odwróciło dotychczasową tendencję do jego ograniczania.

Przed nami klasyczny, najprostszy społeczny silnik cieplny, który rząd sztucznie konstruuje, aby wykonać potrzebną mu pracę. Zasada działania takiej maszyny jest dobrze znana z praktyki: podgrzewanie płynu roboczego i jego szybkie schładzanie, dzięki czemu wykonywana jest niezbędna praca.

System społeczny budowy takiego silnika umieszczany jest w sztucznie stworzonym środowisku informacyjnym, w którym doprowadzany jest on do możliwie najwyższego stanu rozgrzanego. W przypadku pandemii był to terror informacyjny, w którym ze wszystkich stron napływało stwierdzenie „wszyscy umrzemy”, wpływając na podstawowe instynktowne wzorce zachowań ludzkich, w szczególności na strach o życie. W przypadku SWO technika „napompowania” przestrzeni informacyjnej była dokładnie taka sama – niekończące się talk show w telewizji, piski prezenterów i wycie zaproszonych „ekspertów” całkowicie wykluczały jakiekolwiek racjonalne zrozumienie bzdur, które oni głosili, urzędnicy dokładali ognia, co podnosiło poziom strachu i histerii wśród ludności. Społeczeństwo gwałtownie się rozgrzewało, choć było sztucznie zamknięte w sztywnych granicach stworzonych przez państwowy terror i przemoc. Wszelkie wątpliwości co do zagrożenia wirusem lub kijowskimi nazistami tłumiono potwornymi wyrokami więzienia, aresztowaniami, ustawami terrorystycznymi i oczywiście najsurowszą cenzurą. Wszystko to stworzyło gęstą granicę przestrzeni informacyjnej, w obrębie której następowało szybkie nagrzewanie się społeczeństwa.

Po czym następował „przebicie” tej przestrzeni w kierunku wybranym przez reżim. W przypadku „pandemii” pokazano wyjście – wszyscy bierzcie zastrzyki, a będziecie uratowani! W przypadku SWO - wszystko dla frontu!

Psychoza, która trochę wcześniej była bez wektorów i tylko podgrzewała społeczeństwo, teraz otrzymała kanał uwolnienia, a społeczeństwo wykonało pracę niezbędną władzom - w pierwszym przypadku pobiegło się zaszczepić, w drugim - cóż, wiadomo co ...

Jednak ten typ silnika cieplnego ma swoją specyfikę - wykonywana praca szybko obniża temperaturę społeczną wewnątrz nagrzanego płynu roboczego. W technologii rozwiązaniem jest powtórzenie cyklu – płyn roboczy wraca do obiegu grzewczego i można go ponownie wykorzystać.

Dla społecznego silnika cieplnego jest to problematyczne, gdyż przestrzeń informacyjna, w której miało miejsce poprzednie ogrzewanie, została już „przebita”. I nawet jeśli społeczeństwo powróci do pierwotnego stanu, nie da się go ponownie wprawić w psychozę z tego samego powodu - „wycieknie” przez wykonaną „dziurę”, nie dając reżimowi żadnej użytecznej pracy. Dlatego konieczna jest zmiana przestrzeni informacyjnej. Wczoraj śmiertelnie nas wystraszyli wirusem, dziś - faszystami.

Technicznie możliwe jest utworzenie nowej w ramach już wykorzystywanej przestrzeni informacyjnej – na przykład przeniesienie SWO w tryb konfrontacji nuklearnej. Ale tutaj obraz jest taki sam: najpierw pojawia się strach, a potem bardzo szybko strach zostaje „zdmuchnięty”. Władze nie są jednak gotowe na rozpoczęcie prawdziwej wojny nuklearnej w celu stworzenia zasadniczo nowej przestrzeni informacyjnej grozy. Jej zadaniem jest przestraszyć, a nie umrzeć samemu. Rosyjscy szefowie nie mają idei, za którą zgodzą się umrzeć. Zabijanie innych, w tym własnych ludzi – bez wątpienia, ale umieranie samemu – nie, nie pisali się na to. Dlatego przestrzeń strachu jest dziś poważnie ograniczona przez wewnętrzny strachem samego reżimu.

Oznacza to, co następuje. Widzimy ten sam obraz, co pod koniec „pandemii”: ludność przestała bać się nieznanego wroga i jest coraz mniej gotowa narażać swoje życie, aby go pokonać. Pod koniec drugiego roku „pandemii” wirus zaczął wydawać się mniej niebezpieczny niż zastrzyk z nieznanej i wyraźnie niebezpiecznej substancji „od Ginzburga”. Ten sam obraz wyłania się w przypadku SWO – nieznani faszyści zaczynają wydawać się mniej niebezpieczni niż rodzimi przywódcy, którzy zboczyli z torów, więc większość ludność odprawia rytualne „ku”, aby nie rozgniewać ojczystych psychopatów, ale jednocześnie coraz mniej jest gotowa zaryzykować osobiste interesy, aby pokonać kogoś na odległość. Silnik cieplny praktycznie przestaje działać. Ruch tłoków zapewnia jedynie spalanie zasobów wewnętrznych, co jeszcze szybciej chłodzi układ (generatory elektrowni cieplnych obracają się nie pod wpływem pary, która już nie istnieje, ale za pomocą generatorów zewnętrznych. Jest olej napędowy silnik do ich działania - generatory imitują pracę, ale nie wytwarzają już pracy użytecznej).

Wniosek moim zdaniem jest jasny - SWO w formie, w której się zaczęła, wyczerpała się i można ją utrzymać jedynie poprzez zużycie źródła zasobów zewnętrznych w stosunku do utworzonego „silnika cieplnego”, które jest skończone ze względu na blokadę w którą rząd wpędził kraj. Jednocześnie władza z powodu wewnętrznej nędzy intelektualnej i całkowitego braku zaplecza ideologicznego poza chciwością (która nie jest ideą) nie jest w stanie zbudować społecznych maszyn cieplnych wyższego rzędu (powiedzmy, zbudowanych nie na podgrzaniu pod presją terrorystów, ale na konflikcie tożsamości). Takie silniki cieplne mają znacznie wyższą wydajność, pozwalają na pracę nie w krótkich seriach, ale bardziej równomiernie, nie wymagają tak wysokich kosztów społecznych, jak praca pod wpływem strachu. Ale powtarzam, obecny rząd jest zbyt uboga, aby opanować konstrukcję społeczną wyższego rzędu niż prymitywny terror i przemoc.

SWO, podobnie jak turboekspander, wyczerpało się. Zaczyna szybko konsumować wewnętrzne zasoby reżimu, co stwarza egzystencjalne zagrożenie dla jego stabilności. Ubiegłoroczny bunt Prigożyna miał w tamtym czasie najwyraźniej charakter wahań, ale obecnie „przerzedzenie” poduszki surowcowej doprowadziło już do rozpoczęcia starć klanowych w warstwie rządzącej. Jednocześnie oczywisty jest kolejny etap starć klanów - ich izolacja i ściągnięcie na siebie wspólnych zasobów dla własnego zbawienia. Co bardzo szybko doprowadzi do ostrych konfliktów nie między władzą a klanami, ale między klanami – jak to miało miejsce podczas rozpadu ZSRR, gdzie republikańscy fuhrerzy doszli do wniosku, że upadek Związku był mniej ryzykowny niż wojny między elitami republikańskimi. W rezultacie kierownictwo Związku zostało po prostu usunięte z równania i o wszystkim zadecydowano na niższym szczeblu. Konflikt Prigożyna z Szojgu, to po prostu nieco przedwczesny przejaw takiego procesu. Rok temu to było za wcześnie, ale teraz już prawie czas.

W sumie wszystko zmierza do tego, że albo władze zaprezentują nowy, zasadniczo nowy kryzys (nawet militarny – na przykład operację przeciwko NATO), albo będą musiały zakończyć SWO. Co więcej, ukończenie nie oznacza spokoju i wystrzelenie korków do sufitu - konflikt można przenieść w fazę tlenia, z okresowymi ostrzałami, śmiercią mieszkańców obszarów przygranicznych, spaloną ziemią na długości 30-50 kilometrów wzdłuż granicy, ale jakaś kropka winna być postawiona. Nie wyklucza to możliwości, że w przyszłości – za trzy, pięć lub siedem lat – ropień nie zostanie ponownie otwarty w wyniku nowego gwałtownego konfliktu. Trzeba zrozumieć, że samo starcie Rosja-Ukraina uzyskało stabilizację wewnętrzną i będzie bardzo długotrwałe. Jednak obecna alternatywa jest zbyt ryzykowna – zwiększenie przestrzeni dla konfliktu w ramach rządzącego reżimu.

Przybycie Carlosa Tuckera z pewnymi propozycjami Trumpa do Putina było opcją wyższego rzędu – wywołaniem krótkiego kryzysu, pozwalającego na wywołanie nowego konfliktu, pod przykrywką którego zamknie się temat SWO , rozwiązując jednocześnie w interesie Trumpa problem rozpoczęcia reformy NATO. Wydaje się jednak, że Trump mocno przecenił możliwości organizacyjne i intelektualne swojego partnera w negocjacjach, przez co temat szybko ucichł. Zatem wracamy do punktów wyjścia – społeczny silnik cieplny wyczerpał wszystkie zebrane na niego środki i nie działa, SWO jako projekt społeczny przestał być w trybie samowystarczalnym, a wręcz przeciwnie , w coraz szybszym tempie pochłania wewnętrzne zasoby stabilności reżimu.

Mamy do czynienia ze słynnym epizodem z „Silvy”(*), kiedy bohater Witalija Sołomina mówi: „Musimy coś zrobić! Coś trzeba zrobić! Muszę się napić!"
-----------
(*) „Silva” to radziecki dwuczęściowy kolorowy muzyczny film telewizyjny wyprodukowany w studiu Lenfilm w 1981 roku przez reżysera Jana Frieda. Ekranizacja operetki pod tym samym tytułem autorstwa Imre Kalmana.

Autor: Al Mahdi

ŹRÓDŁO

https://stalingrad.life/articles/tretiy-krizis/


( tłum. PZ)

Dodatek dla rozładowania  tak ulubionej przez niektórych "powagi sytuacji frontowej SWO"