Pamięć i honor! Czołem!

 

Jeszcze rok temu Michał Jarzyński, dla mnie i jeszcze kilku osób po prostu Michał,  był wśród nas. Nie lubiący rozgłosu, ale zawsze aktywny polski narodowiec, patriota, rdzenny łodzianin – w najgłębszych zakamarkach swej duszy na pewno Słowianin, aczkolwiek nigdy nie wojujący z katolicką tradycją polską. 
Michał, zawdzięczający wiele służbie wojskowej, zawodowy oficer Wojska Polskiego, najpierw komandos, a następnie kapitan kontrwywiadu, świadomy był jak mało kto współczesnych zagrożeń globalnych i także z tego powodu bez trudu określał kto jest najgroźniejszym wrogiem Polski i na kogo Polacy mogą liczyć, jako na sojuszników w walce o narodowe trwanie i suwerenność naszej Ojczyzny. Dlatego Rosjanie, czy Ukraińcy z Donbasu walczący z szowinistycznymi batalionami neobanderowców i ich syjonistycznymi mocodawcami – należeli do kręgu przyjaciół Michała, z którymi utrzymywał ożywione kontakty dzięki internetowi.
Z systemu wartości, którym hołdował Michał zdawali sobie doskonale sprawę polityczni przeciwnicy Michała. Dlatego był niejednokrotnie nękany przez mniej lub bardziej zakamuflowanych współpracowników obcych służb, których Michał miał odwagę nazywać wprost lub pośrednio- ujawniając sposoby ich  działań niebezpiecznych dla polskich patriotów, a także dla bezpieczeństwa państwa. Zdarzało się, że był atakowany personalnie. Przyjmował to z właściwym sobie dystansem i bez zdziwienia, gdyż wiedział, że ludzie o poglądach takich jak on powinni wkalkulować takie ataki w swoje życie zarówno zawodowe, jak i codzienne – osobiste.
Przypomnę dzisiaj raz jeszcze kilka zdań, które wypowiedziałem nad grobem Michała. Przypomnę także dwa ważne teksty autorstwa Michała w roli aktywnego blogera.
PZ
Możliwość pożegnania Michała w imieniu własnym i osób, które reprezentuję uważam za wyraz wielkiego zaufania Jego najbliższej rodziny . Dla mnie osobiście jest to ostatnia okazja w ciągle jeszcze fizycznej, ale wierzę, że także duchowej obecności Michała podziękować Mu za naszą znajomość, a pewnie też za przyjaźń. Publicznie nigdy tego nie deklarowaliśmy, ale jestem pewien, że tak było.
Poznaliśmy się zaledwie 7 lat temu, ale szybko nawiązaliśmy ze sobą szczere i częste kontakty, gdyż byliśmy niemal rówieśnikami, a poza tym obaj urodziliśmy się i wychowaliśmy na Widzewie.Ta łódzka, w większości robotnicza dzielnica Łodzi kształtowała specyficzny typ osobowości chłopca, a potem mężczyzny. Obowiązywały bardzo czytelne, naturalne kryteria tzw. „charakterności” : otwartość, odwaga, sprawność fizyczna, zdolności przywódcze, intelekt, gotowość do obrony własnego zdania i zaradność życiowa. Te wszystkie cechy posiadał też Michał. One określały Go jako człowieka i doceniane były w różnych środowiskach, w których uczestniczył.
Był żołnierzem zawodowym, najpierw w elitarnej jednostce komandosów w Dziwnowie, a potem jako oficer służący w wojskowym kontrwywiadzie. Posiadł dzięki temu obszerną wiedzę nie tylko wojskową, ale także psychologiczną, polityczną i ogólnospołeczną. To było zapewne powodem, że już jako emerytowany żołnierz pozostawał ciągle czynny, tym razem w roli publicysty internetowego i blogera. Dzięki temu m.in. się poznaliśmy, a dzięki tej znajomości  w niedługim czasie został także członkiem stowarzyszenia Wierni Polsce Suwerennej.
W ostatnich latach, najczęściej w jego prywatnym mieszkaniu, obowiązkowo przy kawie i tabliczce gorzkiej czekolady, przegadaliśmy dziesiątki godzin na interesujące nas tematy. Dotyczyły one w dużej mierze obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce i na świecie, gdyż ten aspekt, międzynarodowy i geopolityczny, bardzo interesował Michała. Co dosyć rzadkie w obecnych czasach, Michał nie posiadał cienia wrogości wobec naszych wschodnich sąsiadów, a głównie wobec Rosji. Był aktywnym komentatorem w różnych rosyjskich internetowych grupach dyskusyjnych. Było to o tyle łatwe, że Michał cenił i podkreślał swą słowiańską tożsamość i słowiański rodowód cywilizacyjny Polaków.
Inną, wielką pasją Michała był kontakt z naturą. Przemierzał niestrudzenie łąki, bagna i lasy wokół Łodzi, i tak naprawdę dobrze czuł się jedynie w otoczeniu przyrody. Zawsze gotów był pojechać nad jeziora, w góry, czy nad morze, nad którym spędził wiele lat swojej młodości, i które kochał. Był pasjonatem i znawcą ziół oraz zwolennikiem ziołolecznictwa.
Na koniec rzecz może najważniejsza. Michał nie potrafił być obojętny na losy innych ludzi. Bezinteresownie opiekował się znajomymi osobami, które wymagały troski. Potrafił nie tylko kulturalnie i taktownie okazać im współczucie, ale co najważniejsze – realnie, w miarę swoich możliwości służyć pomocą.
Wszystkim, którzy Ciebie Michale znali, będzie nam brakować Twojej osoby.
Żegnaj Przyjacielu, kapitanie Michale Jarzyński.
Pamięć i honor! Czołem!
 
„Psychiatria Wojskowa
W dniu 2 stycznia I996r. zmarł płk.prof.Zdzisław Rydzyński Naczelny Psychiatra LWP główny pozwany w sprawie prowadzonej przez II Wydział Cywilny SW w Łodzi, sygn. akt: II C 1815/94. W listopadzie 1990 r. w toku trwającego postępowania przed Sądem Rejonowym w Łodzi II Wydział Cywilny b. Szef WSW w Łodzi płk mgr Jerzy Wiluś zniszczył materiały archiwalne wnioskowane jako dowód w sprawie dot. Płk prof .Zdzisława Rydzyńskiego wel pseud. „Szczerbiec”
O ile pierwsze z tych zdarzeń skłania do umorzenia sprawy w części dot. pozwanego Zdzisława Rydzyńskiego, o tyle drugie rodzi potrzebę utrwalenia istotnych faktów z życia Naczelnego Psychiatry LWP, pozostających w ścisłym związku z powstaniem i rozwojem psychiatrii wojskowej. Jako jedna z nielicznych osób znająca zawartość zniszczonych materiałów krypt. „Szczerbiec” poczuwam się do obowiązku ujawnienia tych danych w materiale sądowym. Jak wynika z informacji znajdujących się w materiale archiwalnym krypt. „Szczerbiec” związek Zdzisława Rydzyńskiego z psychiatrią wojskową poprzedził inny związek, a raczej kolejne związki z różnymi organizacjami o charakterze tajnym. Na początku w okresie okupacji był nim udział w Związku Walki zbrojnej w Głownie. Prawdopodobnie wtedy doszło do zdarzenia, które odcisnęło się piętnem na całym jego życiu. Rydzyński jako jedyny przetrwał okupację ze zlikwidowanej w Głownie przez Niemców młodzieżowej siatki ZWZ.
Kobieta o nazwisku Parelon, która rozpoznała w nim po wojnie zdrajcę zginęła w podejrzanych okolicznościach, bezpodstawnie nacechowana mianem konfidenta Gestapo. Wiadomo, że Rydzyński w 1950 r. zaciągnął się do wojska, z którego w 1956 r. został w ramach redukcji zwolniony. Po wyjściu z wojska umożliwiono mu wyjazd za granicę. Wyjechał do Monachium, gdzie w Ambasadzie USA zdawał bez powodzenia egzamin o zagraniczne stypendium. W trakcie tego pobytu realizował zadania operacyjne Służby Bezpieczeństwa min. nawiązał kontakt z osobami pracującymi w Radiu Wolna Europa. W materiale archiwalnym krypt. „Szczerbiec” brakowało danych z okresu działalności Rydzyńskiego bezpośrednio po wojnie. Należy domniemywać, że Rydzyński z Urzędem Bezpieczeństwa związał się zaraz po wojnie. Prawdopodobnie podstawą współpracy z tą organizacją stanowiła jego okupacyjna przeszłość – stosunek do ZWZ.
Metodę tą bardzo często stosował Urząd Bezpieczeństwa werbując na zasadzie zależności ludzi, którzy w trakcie wojny współpracowali z Niemcami. Brak danych o Rydzyńskim z tego okresu tłumaczy fakt, iż Rosjanie wycofując się „oficjalnie” w I956r. z Polski zniszczyli lub zabrali wszystkie materiały operacyjne UB, gdzie trzon kierownictwa stanowili ich ludzie. Rydzyński wbrew pierwotnemu zamiarowi nie zostaje za granicą, powraca do kraju, co charakterystyczne wciela się ponownie do wojska. W tym czasie Służba Bezpieczeństwa przy jego aktywnym wykorzystaniu rozpoznaje rodzinę Kabatów z Głowna. Nie można wykluczyć, iż Rydzyński będąc za granicą podjął współpracę na dwa fronty. W przyszłości jednak nikt się tym nie interesował ponieważ Rydzyński okazał się wyjątkowo przydatny w kraju w ramach reorganizowanego LWP. Niebawem dzięki swym tajnym dokonaniom i zdobytym kontaktom Rydzyński przerósł swoich nieoficjalnych chlebodawców dla których stał się człowiekiem poza wszelkim podejrzeniem, a de facto funkcjonującym poza i ponad prawem. Nim jednak do tego doszło w związku z powrotem do wojska w 1960 r Rydzyński został przewerbowany ze Służby Bezpieczeństwa w struktury Wojskowej Służby Wewnętrznej. Ze strony WSW oficerem werbującym, a następnie prowadzącym był b. oficer Informacji Wojskowej, żyjący do dzisiaj mjr Franciszek Urbański.
Rydzyński przyjął pseudonim „Szczerbiec” i od tego czasu tym pseudonimem podpisywać będzie sporządzane przez siebie własnoręcznie pisane meldunki oraz pokwitowania za pobrane wynagrodzenie. Ponowne wstąpienie do wojska, współpraca ze służbami specjalnymi sprawiły, iż Rydzyński z roli drugoplanowego lekarza psychiatry w klinice wojskowej w niedługim czasie dochodzi do stanowisk kierowniczych, odsuwając od tej roli pracowników cywilnych. Rydzyński zostaje zauważony i zyskuje poparcie osób z Kierownictwa MON, kt6rzy widzą w nim, zgodnie ze wzorami radzieckimi, nowy skuteczny środek na oddziaływanie na krnąbrnych i nieposłusznych podwładnych.
W tym czasie stosowane w latach 50-tych metody fizycznego niszczenia wrogów wewnętrznych nie wchodziły w rachubę. Założony na początku lat 60-tych skromniutki dział psychiatrii wojskowej z czasem pod kierownictwem Rydzyńskiego rozrasta się w prawdziwe imperium, by w swej kulminacyjnej fazie osiągnąć na wzór radziecki miano Instytutu Higieny Psychicznej, a sam Rydzyński status i tytuł Naczelnego Psychiatry LWP. Rydzyński mając poparcie służb specjalnych jako jeden z nielicznych będąc wojskowym w latach 60-tych i dalej, ma możliwość częstych wyjazdów do krajów kapitalistycznych. Niewątpliwie kontakty z naukowcami z Zachodu nobilitują go na arenie kraju i w środowisku Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, w ten sposób buduje swój prestiż. W trakcie zagranicznych wyjazdów realizuje zlecone mu zadania przez tajne służby, z których po powrocie sporządza meldunki podpisywane pseudonimem „Szczerbiec”. Retrospektywnie należy stwierdzić, iż meldunki i zadanie realizowane przez Rydzyńskiego za granicą nie miały większej wartości operacyjnej. Wynikało to po części ze stanu wrogości pomiędzy nim, a oficerem prowadzącym (Rydzyński górował nad nim własną inteligencją, czego tamten. nie potrafił zaakceptować) po części zaś z roli jaką miał do odegrania, w kraju, w wojsku jako Naczelny Psychiatra LWP. Kierownictwo MON bardzo szybko zauważyło jego nieograniczone możliwości na tym polu i doceniło otwierając przed nim kolejne szczeble kariery naukowej i wojskowej.
Do Rydzyńskiego trafiali jako pacjenci wysocy dostojnicy wojska, pracownicy służb specjalnych i wymiaru sprawiedliwości z różnych względów nie pasujący do obowiązującego w danej chwili systemu w totalitarnym państwie Sądząc, iż mają do czynienia z lekarzem powierzali mu swoje tajemnice, dzielili się problemami. De facto mieli do czynienia z bezwzględnym, przebiegłym i cynicznym człowiekiem, ściśle powiązanym ze służbami specjalnymi i Kierownictwem MON. Rydzyński na zlecenie, niekiedy telefoniczne stawiał diagnozy eliminujące niewygodnych żołnierzy z armii, również z prowadzonych postępowań karnych. W większości rozpoznania te szły w dwóch kierunkach: encefalopatii i zaburzeń osobowości.
O tajnych diagnozach postawionych przez Rydzyńskiego pacjenci kliniki dowiadywali się pośrednio od przełożonych i z kadr. Żadne środki odwołania się od decyzji Rydzyńskiego do końca jego kariery tj. 1991 r. nie wchodziły w rachubę. „Niezawisłe” Wojskowe Komisje Lekarskie nigdy nie podjęły decyzji sprzecznej z wolą Rydzyńskiego argumentując to faktem, że wydał ją Naczelny Psychiatra LWP.
Nie istniała jakakolwiek instancyjność zaskarżeń decyzji orzeczniczych Naczelnego Psychiatry LWP. Doprowadzono do absurdu – odwołania od decyzji Rydzyńskiego rozpoznawał sam Rydzyński. Sytuacja ta trwała do 1991 r.  Tym, którzy nie akceptowali i kwestionowali rozpoznania odwołując się do Wojskowych Komisji Lekarskich, KC PZPR, prokuratury i sądu Rydzyńskl stawiał dalej idące rozpoznanie, a mianowicie paranoi o cechach pieniactwa. W sytuacjach konfliktowych Rydzyński nie wahał się dla osiągnięcia osobistych korzyści, podstępnie poddać pacjenta działaniu leków psychotropowych, powodujących dezintegrację osobowości oraz wywołujących przykre odczucia somatyczne.
Próby działania tych leków Rydzyński podejmował nie bacząc na cokolwiek, również na wiek pacjenta. Znana jest sprawa stosowania przez Rydzyńskiego środków psychotropowych wobec dzieci. Lekarz b. pracownik Instytutu Higieny Psychicznej psychiatra Lech Wiercioch który się temu przeciwstawił najpierw został zwolniony przez Rydzyńskiego z pracy, a następnie przez niego publicznie pomówiony. Rydzyńskiemu tak jak to było z kobietą o nazwisku Parelon. nigdy nie wystarczało pokonanie przeciwnika, on po prostu musiał go zniszczyć.
W tym miejscu należy stwierdzić, iż z ogólnej liczby poszkodowanych jedynie znikoma część się odwoływała. Większość sparaliżowana strachem przed utratą renty lub emerytury oraz innymi konsekwencjami służbowymi czy też karnymi, pokornie milczała. Przez długie lata bezkarnej działalności orzeczenia wydane prze Rydzyńskiego w pierwszej i zarazem ostatniej instancji miały większą moc niż prawomocne wyroki sądowe. Pozbawiały indywidualne osoby pracy, wolności i godności osobistej. Znana są przypadki wywołania tą drogą chorób u osób całkowicie zdrowych.
Władza jaką osiągnął Rydzyński była niepodzielna, z nikim się nią nie dzielił. Wynikała z tajnych związków ze służbami mi specjalnymi oraz tajnej roli jaką odgrywał w mafijnym systemie wojska. Nikogo z podwładnych nie dopuszczał do swoich tajemnic. Jakąkolwiek nielojalność bezwzględnie niszczył. Wypracował uniwersalne metody i techniki psycho i socjotechnicznego manipulowania ludźmi niszczenia ich woli. pozbawiania godności i zdrowia. Pomimo ograniczonego zaufania do podwładnych i patologicznej podejrzliwości Rydzyński prawdopodobnie dla samo asekuracji i zabezpieczenia przyszłości zawierzył jednak jednej osobie, a mianowicie swojemu podwładnemu płk prof. Wojciechowl Gruszczyńskiemu. Dopuścił go do najtajniejszych spraw tj. stawiania diagnoz na zlecenie. Wcześniej jednak doprowadził do sytuacji, ażeby jego pupil wtopił się w rządzące WAM w Łodzi elity polityczne, dzięki czemu ten został sekretarzem PZPR w WAM w Łodzi, był również delegatem WAM na ostatni Zjazd PZPR w 1990 r.
Na kontrolowaną przez siebie karierę Gruszczyńskiego Naczelny psychiatra LWP nie przystał z początku ich znajomości. Zdecydował się na nią dopiero wówczas. gdy wbrew obietnicom swoich popleczników z Warszawy i tajnych służb nie został mianowany Komendantem WAM w Łodzi.
Jak długo ten zdegenerowany i nieodwracalnie skorumpowany układ obwiązywał można sobie wyobrazić biorąc pod uwagę fakt. iż płk prof. Gruszczyński jeszcze w  1989 r. wyuczoną przez swojego protektora metodą zwolnił z wojska na zlecenie Szefa Służby Zdrowia WP gen. dr. Andrzeja Kaliwoszki, a de facto WSW mjr J. D. / dane osobowe usunięto na żądanie zainteresowanego /. Wymieniony został zwolniony z wojska na zaburzenia osobowości w kierunku homoseksualizmu, a faktycznie za udział w Kościele Baptystów. Wcześniej na zlecenie gen. dr. Kaliwoszki, a de facto także WSW z armii zwolniony został ppłk. Andrzej Sikorski. Wymieniony miał to nieszczęście, iż jego brat był księdzem w jednej z parafii w Warszawie i wygłaszał niewłaściwe zdaniem władzy kazania. Ppłk Sikorski odmówił współpracy z WSW w kierunku zneutralizowania brata. Paradoksem w tym wszystkim jest fakt. iż gen. dr Kaliwoszka po zmianie ekipy rządzącej w Polsce jako pierwszy z żołnierzy niósł baldachim nad Prymasem pielgrzymce na Jasną Górę. Gen. dr. Kaliwoszka jest do dzisiaj Szefem Służby Zdrowia WP.
Szczyt władzy Rydzyńskiego przypada na lata 70/80. Właśnie wtedy jakoby w oznakę największego zaufania ówczesny Premier Piotr Jaroszewicz zleca mu leczenie syna Andrzeja. Wkrótce do niego dołącza Jaruzelski minister obrony narodowej PRL, który z kolei powierza jego opiece córkę Monikę. Wysoko postawieni pacjenci nobilitują Rydzyńskiego, z czym nie kryje się przed otoczeniem, a nawet  celowo okazuje. Osiągnięta przez niego pozycja społeczna stawia go w sytuacji bezkarności, a kierowany przez niego Instytut w sytuacji uprzywilejowanej. W całej jego karierze żadna skarga składana na niego w Prokuraturze Wojskowej nie wyszła poza stadium początkowe tj. czynności sprawdzających, nie doczekała się wszczęcia postępowania karnego. Naczelny Prokurator Wojskowy, zgodnie z ustawą podporządkowany ministrowi obrony narodowej miał i w dalszym ciągu ma związane ręce. Niezawisłość i suwerenność decyzji Prokuratury Wojskowej była i pozostała fikcją.
Taką samą fikcją jaką były prawdopodobnie i jeszcze jakiś czas będą prowadzone przez nią niektóre śledztwa w tzw. „sprawie”. W postępowaniu i działalności płk. prof. Rydzyńskiego i jego następcy płk prof. Gruszczyńsklego szczególną rolę odgrywała tajemnica zarówno wojskowa jak i lekarska. Stanowiła ona parawan dla prowadzenia przez nich bezprawnych, nieetycznych poczynań, przeróżnych niedozwolonych eksperymentów i zabiegów na pacjentach. W razie zaistnienia takiej sytuacji ujawniana była instrumentalnie, publicznie na własny niechlubny użytek w celach oszczerczych, dyskredytacji danej osoby. W kontaktach z otoczeniem nie można nie przyznać Rydzyńskiemu pewnej dozy dobroduszności.
Rydzyński chętnie pomagał ludziom z którymi w przyszłości wiązał własne plany. Niemniej, w sytuacjach dla siebie kryzysowych bezwzględnie wykorzystywał te układy. Płk prof. Zdzisław Rydzyński zwolniony został z wojska w  199I r. jakiś czas po ukazaniu się w prasie publikacji na temat wykorzystywana psychiatrii wojskowej dla celów pozamedycznych.
Zadziałały mafijne reguły systemu, które nakazują pozbywać się jako niewygodnych świadków ludzi dwóch kategorii: albo zbyt uczciwych. albo publicznie skompromitowanych. Szczegółowy opis życia i kariery Rydzyńskiego nie będzie łatwy dla kogoś kto by w przyszłości podjął się tego tematu. Trzeba stwierdzić, iż był on zdolnym i inteligentnym człowiekiem, współtwórcą polskiej psychiatrii wojskowej. Jednocześnie z własnej i jednoznacznie złej woli był ważnym trybem w mafijnym systemie funkcjonowania Sił Zbrojnych PRL.
Niezależnie od tego kim był Naczelny Psychiatra LWP u jego boku, lecz nie pod jego skrzydłami (paranoicznie niszczył niezależnych naukowców widząc w nich przyszłych konkurentów) wyrosło nowe pokolenie psychiatrów wojskowych, wśród których znajduje się naprawdę wielu wspaniałych lekarzy. Niestety nie można do nich zaliczyć płk. prof. Gruszczyńskiego, który jak dotąd nie doczekał się przygotowywanej dla niego schedy po swoim pryncypale w postaci stanowiska Naczelnego Psychiatry. Niezrażony tym niepowodzeniem Gruszczyński. biorąc rozbrat w 1991r. z PZPR.. natychmiast zrobił wszystko, by objąć inną społecznie ważną rolę – drugą kadencję piastuje funkcję Przewodniczącego Oddziału Łódzkiego PTP w łodzi.
Były Szef Oddziału WSW w, Łodzi płk mgr Jerzy Wiluś, ostatni tajny chlebodawca Naczelnego Psychiatry LWP. aktualnie szef jednego z Oddziałów Szefostwa Wojskowych Służb Informacyjnych w Warszawie odpowiedzialny za zniszczenie materiałów archiwalnych krypt. „Szczer’biec” nie przyszedł na pogrzeb płk. prof. Zdzisława Rydzyńskiego. Widocznie uznał, iż „murzyn zrobił swoje i murzyn może odejść”. Ustawa o zasobach archiwalnych DzU z 14 lipca 1983r nr.38 poz.I73 art.52 ust.I mówi, iż „kto posiadając szczególny obowiązek ochrony materiałów archiwalnych uszkadza je lub niszczy podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Cytujemy za blogiem A.Szuberta ( Opolczyka) gdyż link do bloga Michała został zablokowany
 
Jako były komandos, oficer kontrwywiadu wojskowego JW 4101 zwracam się do wszystkich żołnierzy jednostki z apelem o żołnierskie nieposłuszeństwo wobec zbrodniczych wobec Polski i Rosji oraz światowego pokoju poczynań ministra Antoniego Macierewicza
 
Szaleniec Antek M. vel Springer z herbu „pancerna smoleńska brzoza” w swym szaleństwie jest groźny dla otoczenia. / Prokuratura RP ! zgłaszam to oficjalnie / .
Po raz kolejny prowokuje Rosję ?
Tym razem wykorzystuje do tego celu komandosów z JW 4101 w Lublińcu .
Polska wysłała uzbrojonych komandosów do Donbasu?
Tygodnik „NIE” alarmuje, że polskie władze swoimi ruchami mogą doprowadzić do konfliktu z Rosją.
Tajna misja polskich komandosów na Ukrainie? Andrzej Rozenek w tekście „Macierewicz zbrojnie prowokuje Rosję” pisze, że 18 „specjalsów” z jednostki JW 4101 z Lublińca w towarzystwie oficera Służby Kontrwywiadu Wojskowego od miesiąca znajdować się ma w Donbasie, 80 km od linii frontu. Informatorzy donieśli, że pojechali tam kilkoma terenówkami Toyota Hilux. Zabrali duży zapas żywności i amunicji. Na każdego przypadać ma 2000 sztuk amunicji. Mieszkają w „jakiejś agroturystyce”.
Jako były komandos i oficer kontrwywiadu wojskowego JW 4101 zwracam się do wszystkich żołnierzy tej jednostki z apelem o obywatelskie /żołnierskie/ nieposłuszeństwo wobec zbrodniczych wobec Polski i Rosji oraz światowego pokoju poczynań Antoniego Macierewicza.
Jednym z podstawowych zadań komandosów jest prawidłowe rozpoznanie celu.
Oznajmiam wszem i wobec !
To Antoni Macierewicz jest wrogiem Narodu Polskiego , a nie Rosja
Łódź, dnia 19 września 2016 r.                                     komandos kpt. Michał Jarzyński
Komentarze: